czwartek, 14 lipca 2016

Renata Kosin - Sekret zegarmistrza





Sekrety. Każdy jakieś ma. Wielkie, zwyczajne i te zupełnie maleńkie. Jeden, dwa i mnóstwo. Czasem tylko swoje, czasem też cudze. Lekkie drobiazgi i ciążące tajemnice. Czasem wypuszczamy je na wolność, mówiąc o nich komuś innemu. Wtedy przestają być sekretami. Ale na ich miejsce pojawiają się nowe. Sekrety. Bo każdy je ma.

Historia, w której można się zatracić. Napisana sennym, przyjemnym językiem. Wylewająca się zza kart i kusząca zdradą sekretu. Przyciągająca i leniwie odsłaniająca drobne obrazki, z których można stworzyć makatkę dawnej rzeczywistości. Momentami zbyt przekombinowana, bo zagubiłam się w szukaniu sekretu. I zbyt wydumana, bo francuskie wstawki były niepotrzebnie przejaskrawione. Mimo to, nie mogłam się oderwać, aż do ostatniej kartki.

Poznałam sekret zegarmistrza. I opowieść. I czasem dobrze jest nie wiedzieć. Nie wiedzieć na pewno. Niektóre tajemnice są zbyt bolesne i zbyt głęboko schowane, by wypuszczenie ich na wolność było właściwe. Bo czasem ranią nie tego kto miał swój sekret, ale tego, kto postanowił do niego zajrzeć. Refleksyjna.



Opis książki:
Lena mieszka w odziedziczonym po przodkach dworku na Podlasiu. Rytm jej życiu nadaje tykanie starych zegarków, pamiątek po dziadku zegarmistrzu. Spokojne życie niespodziewanie nabiera barw, gdy odkrywa pewne znalezisko – nadpalony dziennik z 1884 roku.

Notatki są bardzo zniszczone, ale udaje się odczytać nazwisko – Emilie de Fleury. Czy to ona jest autorką dziennika? Co łączy rodzinę Leny z właścicielką butiku na południu Francji?

W poszukiwaniu odpowiedzi Lena i jej córka udadzą się w podróż do słonecznej Prowansji. Nie wiedzą jednak, że komuś bardzo zależy na tym, by rodzinne sekrety nigdy nie ujrzały światła dziennego. Grozi im prawdziwe niebezpieczeństwo…

Moja ocena 4.5/6

4 komentarze:

  1. Ostatnio (chyba pierwszy raz w życiu!) mam chęć na podobne książki... Ale może bardziej na takie jak jedna z tych, o których pisałaś jakiś czas temu... "Sztuka słyszenia bicia serca". Wypożyczyłam ją sobie. Tak, niesamowite, że są w życiu takie momenty, gdy coś do nas nagle przemawia... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sztuka..." jest cudownie ciepłą, kojącą lekturą, chociaż opisana historia jest dość zwyczajna, to chwyta za serce. Ciekawa jestem Twoich wrażeń, czy Ciebie też tak porwie :) Mnie też zaskakuje, że pewnego dnia coś do nas przemawia, a do tej pory było dla nas niewidoczne, albo niezbyt zachęcające. Gdy patrzę wstecz, to coraz więcej jest takich rzeczy. Żałuję, że stało się to tak późno, bo wielu błędów bym nie popełniła i może dziś byłoby inaczej. Ale widocznie tak miało być :)

      Usuń
  2. Brzmi bardzo interesująco, chyba potrzebuję właśnie teraz takiej książki :)

    OdpowiedzUsuń