poniedziałek, 30 czerwca 2014

Małgorzata Warda - "Jak oddech"




Wokół jest magia. Tkwi w naszych złączonych dłoniach, w prostych gestach jak ten, że kiedy siadamy na ławce, opieram nogi o twoje kolana - w blasku słońca, które rozlewa się po ulicach, i w poczuciu, że nareszcie mamy coś, co imituje nasz dom.


Emocje. Mnóstwo, mnóstwo emocji zamkniętych w pięknych zdaniach na kartach tej książki. Emocji, które wwiercają się w duszę, które niepokoją, tulą, ranią, szarpią. Emocji, o których nie da się zapomnieć. Emocji, dla których trzeba czasu, by móc uspokoić serce.

"Jak oddech" to bardzo przejmująca opowieść o tragedii jaką jest zniknięcie człowieka. Ukochanego, syna, siostrzeńca. To bardzo intymny portret ludzkiej tragedii, tęsknoty i nadziei. Napisana w bardzo wysublimowany sposób, pełna emocji przenikających na wskroś. Przeplatanka z pięknymi wspomnieniami miłości i wspólnych chwil zakochanych dodaje niesamowitego klimatu i urzeka magią w prostych czynnościach. Autorka posługuje się bardzo plastycznym językiem i poetyckimi zdaniami, którymi odmalowuje całą gamę uczuć jakie towarzyszą bliskim osoby zaginionej. Dodatkowo narracja prowadzona ze strony Jasmin, pozwala jeszcze głębiej i mocniej poczuć co się dzieje w sercu tej, która straciła ukochanego.

W trakcie czytania czytania cały czas towarzyszyło mi napięcie, lęk niepokój, co będzie dalej, co się wydarzy. Mnóstwo refleksji, obaw i pytań sunęło przez moje myśli. I strachu, że opowieść może stać się realna, że wszystko w moim życiu może być możliwe. I taki scenariusz również może się zdarzyć. Takie myśli i lęk mnie paraliżują.

Każdy rozdział to kolejne wydarzenia, kolejna niepewność, kolejne tajemnice i niedopowiedzenia. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, nadzieja z lękiem, metafizyka z realnością. Na koniec pozostaje bezradność i niepewność. Bo zakończenia tej historii nie ma. Bo jest ona jak otwarta rana, jak nie zamknięta księga, jak niedokończony list. Jak życie, w którym rzadko kiedy wiadomo coś na pewno. To przepiękna, intymna i bolesna historia. O uczuciach. Książka, której się nie czyta, lecz którą się przeżywa i, którą nie jest łatwo zapomnieć. A, którą wciąż i wciąż odbija się echem w mojej pamięci, zadając mnóstwo pytań.



Opis książki:
Jasmin i Staszek obiecali sobie jeszcze w dzieciństwie, że kiedyś się pobiorą. Jako nastolatki zostali parą, a po ukończeniu szkoły średniej, postanowili razem zamieszkać. Kilka dni później Staszek znika...

Pełna ciepła opowieść o miłości i przyjaźni zmienia się w mroczną historię, w której przeczucia i świat pozamaterialny okazują się równie ważne, jak codzienność. Policja, rodzina i Jasmin – wszyscy szukają Staszka na swój własny sposób. Policja porusza się podrzuconym jej tropem: wstrząsającą fotografią chłopaka. Rodzina Staszka szuka odpowiedzi w przeszłości i zdarzeniach mogących mieć wpływ na zniknięcie. Natomiast Jasmin dociera o wiele dalej niż do rozwikłania tajemnicy. Otwiera się przed nią świat, w którym wszystko jest możliwe, gdzie czas można dowolnie naginać, a miłość nie ma końca. 


Klucznik (wydana w 2013)
 Moja ocena 5.5/6   




niedziela, 29 czerwca 2014

Andrzej Mularczyk - "Każdy żyje jak umie"



(...) -Ano, posłuchaj ty o tym, że w życiu najważniejsze jest to, co dzieje się tylko raz. A takich rzeczy jest tylko trzy, bo raz ty w życiu rodzisz sia,raz kochasz i raz umierasz. Bo życie wedle mnie nie jest ani dobre, ani złe, tylko nieuniknione. Dużo trzeba przejść, żeb' pojąć, że nie ty światem rządzisz, tylko on tobą. Wszystko, co ty sobie wedle porządku bożego postanowisz, tak to bezlitośnie w plewy zamienia sia, jak tylko byle przypadek tobie drogę przetnie(...)


Są filmy, które uwielbiam. Do których wracam i,które za każdy razem robią na mnie tak samo wielkie wrażenie. Jednym z takich filmów są "Sami swoi". Dlatego widząc papierową książkę będącą wstępem do tego filmu... musiałam się skusić.

Znajdziemy tutaj nieprzeciętnych bohaterów, którzy od lat toczą ze sobą wojnę. Filmowego Kargula i Pawlaka, którzy w swej zawziętości i pomysłowości są niesamowici. Ponadto poznajemy zwyczaje mieszkańców kresowej wsi, ich wady i zalety, priorytety i zasady. Głęboka miłość do ziemi i koni, ogromny patriotyzm, bogobojność, tradycje, szacunek do siebie i rozmowy. Takie prawdzie. O życiu.  Dużo tutaj emocji. Różnych. Śmiechu, smutku, strachu, ironii, zabawy. Mozaika, jak w życiu. Bardzo spodobał mi się język powieści. Bardzo plastyczny, chociaż początkowo trudny w odbiorze... bo to gwara. Ale to tylko dodaje uroku i autentyczności tej historii, i pozwala lepiej wczuć się w bohaterów, miejsca, emocje.

"Każdy żyje jak umie" to ciepła, pełna dobrego humoru i prostej, życiowej mądrości książka. Dużo tutaj rozbrajającego humoru opartego na chłopskiej logice i uporze. To sprawiało, że momentami zaśmiewałam się do łez. A momentami zatrzymywałam się na dłużej, wsłuchując się w słowa zaskoczoną mądrością z nich płynącą. Bo w każdym zdarzeniu jest nauka, którą nie zawsze udaje się dostrzec od razu. Czasem dopiero po latach znajduje się odpowiedź na pytanie "dlaczego" i "po co". Bo tak naprawdę wszystko jest po coś.



Opis książki:
Powieść obyczajowa. Autor scenariusza do słynnej trylogii filmowej przedstawia losy prototypów swych bohaterów nim ruszyli na ziemie odzyskane. W barwnej epopei, dziejącej się na Podolu przez ćwierć wieku aż po rok 1945, poznajemy życie mieszkańców wielonarodowej wsi Krużewniki. Prawdziwy Kazimierz Pawlak miał na imię Jasiek, a obok mieszkała rodzina Dendrysów, filmowi Kargule. Prześmieszna rzecz o sąsiedzkich waśniach zmienia się niepostrzeżenie w chwytającą za serce przypowieść o przywiązaniu do ziemi i sensie rodziny na tle zawirowań historii. 

Klucznik (autor jest mężczyzną)
 
 Moja ocena 5/6   
 

sobota, 28 czerwca 2014

Dick King-Smith - "Koń wodny. Legenda głębin"




Lubię baśnie, takie czarowne i takie dobre. Lubię konie, takie wolne i takie dzikie. Lubię celtyckie mity, takie tajemnicze i takie inne. Lubię piękne, proste i magiczne historie zamknięte na kartach książek.

Kelpie - brzmi tajemniczo, starodawnie i melodyjnie. Kelpie - wodny koń, tak rzadko spotykany, że tylko nieliczni znają jego nazwę. Zmiennokształtne stworzenie podobne do konia, krokodyla i żółwia jednocześnie. Zamieszkujące zbiorniki wodne i rzeki Szkocji. Stworzenie łagodne i dobre, chociaż ten kto go dosiądzie zostanie poniesiony wprost do wody, gdzie zakończy swój żywot. Ale o tym cicho..sza...

Jest to prosta i krótka opowieść o liniowej fabule, małej garstce bohaterów i niezwykłym stworku. Napisana jest bardzo prostym i łatwym w odbiorze językiem. Nie ma tu skomplikowanych zdań i górnolotnych myśli. Ale jest prostota, która zwraca uwagę na istotne rzeczy, która przypomina o tym co najważniejsze, która wprowadza równowagę. Jest to książka dla wszystkich. Dla dzieci, dla młodzieży, dla dorosłych. Dla tych, którzy mają głowę pełną marzeń, którzy wierzą w magię, którzy mają bogatą wyobraźnię i kochają z niej korzystać. I dla tych, którzy widzą sercem więcej.

"Koń wodny. Legenda głębin" to przepiękna baśń o sile miłości i dobroci, o odpowiedzialności za siebie i za to co się oswoiło. I o tym, że spełniają się marzenia. To książka, która tchnie spokojem i łagodnością, która wlewa w serce nadzieję, a na buzię przywołuje uśmiech. To książka, którą odkłada się ze wzruszeniem w duszy i małą łzą w oku. Bo to naprawdę, naprawdę piękna opowieść.



Opis książki:
Kiedy ośmioletnia Kirstie przynosi do domu dziwne jajo, znalezione na szkockim wybrzeżu, rodzina nie spodziewa się, że coś się z niego wykluje. Ale następnego dnia dziewczynka odkrywa w wannie małego morskiego potwora! Trochę koń, trochę ropucha, trochę żółw, ale trochę krokodyl- to najdziwniejsze stworzenie, jakie rodzina Kirstie kiedykolwiek widziała. Tylko jej dziadek wie, jakie to zwierzę- to wodny koń.
Owo łagodne stworzenie wydaje się idealnym zwierzęciem domowym. Kłopot w tym, że nie przestaje rosnąć. Wodny koń jest coraz większy. I WIĘKSZY. I WIĘKSZY. Niebawem już niemal wszystkie jeziora w okolicy są dla niego za małe. Czy uda się znaleźć dlań odpowiednio duży dom? 

Klucznik (autor jest mężczyzną)

 Moja ocena 5/6   
 

piątek, 27 czerwca 2014

Ros Moriarty - "Pieśń Aborygenki. Podróż w głąd duszy Autralii"



Dusza daje sens mojemu byciu w świecie. To w duszy kryje się piękno i sens mojego życia. Ona jest tym wszystkim, czym ja jestem dla świata.


Australia. Czerwona ziemia, gorące powietrze, Aborygeni, intensywnie zielone rośliny, niezwykłe zwierzęta, rozgrzane skały i bezkresne australijskie niebo. Zamknięte na kartach tej książki.

"Pień Aborygenki" to nieśpiesznie snuta opowieść o Aborygenach, rdzennych mieszkańcach Australii, którzy kochali i opiekowali się tą spaloną, czerwoną ziemią, zanim pojawił się na niej biały człowiek. Jest to przede wszystkim opowieść o ludziach. O ludziach, którzy należą do najstarszej kultury na ziemi i, których czas powoli dobiega końca za sprawą białych ludzi. Tych, którzy grabili, zawłaszczali, wykorzystywali, niszczyli, nawracali. To uświadamia, że Aborygeni to nie jest beztroski naród żyjący w dalekim kraju. Lecz są to ludzie, którzy mają nie byle jakie problemy, którzy stracili to co dla nich najważniejsze, którzy zagubili sens swojego istnienia, którzy nie radzą sobie ze zmianami. Autorka porusza tematy, które bezlitośnie obnażają procesy wyniszczające tę społeczność. Wprost pisze o wzajemnej wrogości i nietolerancji między pokoleniami, o problemie alkoholizmu, o niechęci do edukacji, o braku perspektyw, nędzy i nie możności pielęgnowania swojej wiary.

Bardzo poruszały mnie autentyczne rozmowy-wywiady prowadzone przez autorkę z rdzennymi mieszkankami australijskiej ziemi. Zaskakują mądrością, prostotą i szczerością. Dlatego tak mocno uderzają w serce. To z nich wyłania się najbardziej prawdziwy obraz tego kraju.

"Pień Aborygenki" to niezwykła opowieść o Australii i Aborygenach. I chociaż wiele tutaj smutku, bólu i braku nadziei to  jednocześnie jest to opowieść pachnąca rozedrganym powietrzem, gorącym piaskiem, bliskością i miłością. To opowieść, która otula i koi swoim ciepłem ludzkich serc, zwłaszcza serc starych aborygeńskich kobiet. W codziennych gestach, w rytuałach, w akceptacji obcych ludzi, w jedności rodziny, w Prawie, w Ceremonii, w byciu człowiekiem, w współistnieniu z przyrodą. Serca, które spoczywa na spracowanych, czarnych dłoniach i, które każdy może wziąć, bo wciąż jest go tak wiele.



Opis książki:
Borroloola to miejsce narodzin mojego męża, który po irlandzkim ojcu odziedziczył jaśniejszy odcień skóry, kontrastujący z ciemną karnacją matki. Czteroletni John został porwany – wywieziony z innymi dziećmi z mieszanych związków na przyczepie wojskowej ciężarówki. Opieka społeczna i Kościół postanowiły zrobić z niego białego chłopca w oddalonych o trzy tysiące kilometrów Górach Błękitnych. Z tamtego dnia mój mąż pamięta, że podczas jazdy po wyboistej drodze jakaś drewniana skrzynia zmiażdżyła mu palec u nogi. Pamięta też płacz dobiegający nieprzerwanie znad kłębowiska oblegających go kwiecistych spódnic.

W „Pieśni Aborygenki” Ros Moriarty opisuje inicjacyjną podróż, jaką odbyła z kobietami z rodziny swojego męża, rdzennymi Australijkami. Jako jedna z nielicznych białych dopuszczonych do plemiennych tajemnic próbuje w niezwykłym, bardzo osobistym reportażu dociec prawdy o tak zwanych skradzionych pokoleniach i poznać duchowość najstarszej kultury istniejącej dzisiaj na Ziemi.


Pisarka urodziła się w Devonport na Tasmanii. Razem z mężem Johnem Moriartym, który w dzieciństwie padł ofiarą polityki odbierania dzieci ciemnoskórym matkom, prowadzi studio designu Balarinji. 



Moja ocena 4.5/6


wtorek, 24 czerwca 2014

Grzegorz Gawlik - "Kamień zagłady"




Są takie tytuły, które przyciągają obiecując coś wyjątkowego. Czasem na kuszeniu i obietnicach się kończy, a po wrażeniach z lektury pozostaje tylko gorzki smak rozczarowania.

"Kamień zagłady" ma intrygującą okładkę i opis, który zachęca do czytania, więc z niecierpliwością sięgnęłam po tę lekturę. Początkowo nie mogłam się w niej odnaleźć. Czułam się bombardowana krótkim informacjami, które niczego nie wyjaśniały i, które zniechęcały do kontynuacji. Z kolejnymi stronami było coraz gorzej. Aż do samego końca moje rozczarowanie tylko wzrastało, by na koniec rozlać się po duszy gorzkim smakiem.

Pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, intrygujący i pachnący świeżością. Szkoda, że wykonanie nie wyszło, a i spójność trochę się zagubiła. Akcja jest nierówna. Momentami przyśpiesza na złamanie karku, a momentami się ciągnie pozostawiając po sobie wrażenie powierzchowności. Wiele ważnych wydarzeń zostało potraktowanych w błahy sposób odejmując im dramatyzmu, a dodając groteskowości. Nie ma tu napięcia i zaskakujących zwrotów akcji, za to jest raczej znudzenie i zniechęcenie. Liczni bohaterowie to płaskie, papierowe, pozbawione głębszych emocji, przemyśleń i indywidualności postacie, które przewijają się przez książkę. Żadna z nich nie wzbudzała emocji, była zimna i obojętna, i zbyt szybko ulatywała z pamięci. Ale to co najbardziej mnie uwierało i bolało w trakcie czytania to dialogi. Dawno nie trafiłam na tak drętwą i sztuczną konwersację między postaciami. Nie wiem skąd autor czerpał inspirację do tworzenia papierowych rozmów, ale nie były to dobre wzorce. Trudno czytało się te wymuszone i niedopasowane zdania, które tylko dodawały nieprawdziwości postaciom.  Nie każdy umie się pięknie wysławiać, nie każdy jest uczuciowy czy otwarty, nie każdy potrafi podtrzymywać rozmowę, ale w "Kamieniu zagłady" nikt, dosłownie nikt, nie potrafił rozmawiać! A te krótkie komunikaty, zwłaszcza między głównym bohaterem a jego ukochaną, trudno nazwać dialogiem. I jeszcze zakończenie, którego chyba nie było, albo ja nie zauważyłam. Za to zauważyłam rozwleczenie zupełnie niepotrzebnej miłosnej akcji, która już nic nie wniosła do fabuły, ale jeszcze bardziej zniesmaczyła moje wrażenia po tej lekturze.

"Kamień zagłady" to przede wszystkim niedopracowana książka. Zdarzają się błędy, zdarzają się literówki czy wtrącenia, które zamazują odbiór treści. Brakowało klimatu, ciekawych postaci i dobrych dialogów. Był za to fajny pomysł na fabułę. Niestety to zdecydowanie zbyt mało, żeby uznać tę książkę za dość dobrą. Szkoda.
Opis książki:
Gregory Davis to wschodząca gwiazda amerykańskiego sądownictwa. Nic nie zapowiada tragedii, która wywróci jego życie do góry nogami. Ucieczki od przeszłości szuka w górach Alaski. W tym czasie na masową skalę w Tanzanii zaczynają umierać ludzie. Według George a Milesa, przyjaciela pracującego w Pentagonie, tylko Davis może wyjaśnić tego przyczynę. Zresztą, winny mu jest przysługę. W ekspedycji oprócz Davisa biorą udział wyselekcjonowani naukowcy i pracownica brytyjskiego wywiadu. Pewnej nocy w bazie dochodzi do sabotażu. Coś dziwnego dzieje się w siedzibie Pentagonu. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, a zagrożona jest już nie tylko Afryka. Śmierć, zdrada i miłość w połączeniu z doskonale budowanym napięciem, zaskakującymi zwrotami akcji i niespodziewanym zakończeniem czynią niniejszą powieść źródłem wyśmienitej rozrywki.

Klucznik (autor jest mężczyzną, wydana w 2013)
Pod hasłem - "trup"
  
 Moja ocena 2/6   

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Katarzyna Maicher - "Persymona"



W poranku znajduje się coś kojącego. Przesuwam kartkę i nagle znajduję się w zupełnie nowym dniu. Szansa na inne historie. Nie muszę niczego kontynuować.

Przepięknie wydana książka o tajemniczym tytule i intrygującym opisie. Czy można przejść obok niej obojętnie, bez emocji, bez chęci zajrzenia do środka? Zdecydowanie nie.

"Persymona" niezwykła pełna symboli i metafor opowieść o prozaicznym, długotrwałym i powolnym jak pękanie twardej skorupy rozpadzie więzi rodzinnych. I o ojcu. Który stał na piedestale. Jako bóg, jako tyran. Historia napisana tak, że uderza w samo serce, że zapiera dech w piersiach, że zmusza do poszukiwań wewnątrz siebie. To proza oniryczna, wypełniona emocjami, a jednocześnie pełna intymności.

Opowieść, historia, która powoli, nieśpiesznie, nieufnie z każdą kolejną przeczytaną kartką otwiera swój intymny świat. Nie wpadłam w wir akcji, moje myśli nie biegły szybko. Zamiast tego trafiłam do miejsca gdzie czas prawie nie płynie, a myśli swobodnie dryfują nienazwane, niekształtne, nieprawdziwe, refleksyjne. Ile pamiętam? Ile to moje wspomnienia? Ile dopisanych słów tkwi gdzieś na powierzchni przeszłych zdarzeń? Które obrazy malowałam, a które poprawiałam wyostrzając wybrane cechy? Nie wiem. Gubię się meandrach pamięci, zakurzonych zakamarkach wspomnień szukając tego co minęło. Tak trudno jest złożyć dawne chwile w całość, zebrać ich delikatną mgłę, nadać im kształt, formę, zapach, imię i wpuścić w teraźniejszość. Malować kreską po czystej karcie nowych zdarzeń, tworzyć kolejne obrazy dziś, marzeń, wspomnień, by zebrać je w jeden bukiet. Życia.

"Persymona" to nie jest książka pisana, lecz malowana obrazami ze słów. Obrazami, które nosimy w sobie, które znajdujemy w trakcie czytania, które tworzymy, których szukamy. Nie jest to książka, którą się czyta, lecz smakuje, delikatnie, nieśmiało, wyraziście, mdło. Smakami, które nosimy w sobie. Ta książka pachnie deszczem, mokrą ziemią, latem, dzikim winem, miłością, strachem, krwią. Zapachami, które znajdujemy w sobie. To książka, która dotyka mocniej, łagodniej, brutalnie, subtelnie. Dotyka strun w duszy. O których nie miałam pojęcia.



Opis książki:
Poniemiecki dom i miasto, ogród, matka na skraju załamania nerwowego i milczący, wycofany ojciec. Co się między nimi wydarzyło? Bohaterka próbuje zrekonstruować i zrozumieć rodzinną historię, poskładać jej fragmenty w spójną całość. Kluczem do prawdy może być notatnik, w którym czerwoną kredką matka zapisywała swoje myśli i spostrzeżenia.

Co takiego uczynił ojciec, że wspomnienia o nim są tak nieprzyjemne? O co oskarża go matka w swoim dzienniku?

Czy na pamięć dziecka składa się seria obrazów, namalowanych kiedyś przez matkę?

To opowieść o dzieciństwie i dojrzewaniu w zielonej dzielnicy. Opowieść o pamięci, której nie powinniśmy ufać. Historia nienazwanej przemocy psychicznej i próby wybaczenia. Obrazy są tu równie istotne, co słowa.

Katarzyna Maicher, nowy głos w literaturze polskiej, zmierza się z biografią i tym samym wpisuje w tradycję najlepszych powieści psychologicznych. „Persymona” to rozpisana na dwa głosy historia o dojrzewaniu, odkrywaniu dorosłości i własnej – często bolesnej – cielesności. To barwna opowieść o pierwszej miłości i o czasie, gdy przykazanie „czcij ojca swego i matkę swoją” wymaga dostrzeżenia w nich ludzi, a nie opiekunów.


 Klucznik (wydana w 2013)

Moja ocena 6/6    

czwartek, 19 czerwca 2014

Jo Nesbø - "Policja"




A może wszyscy jesteśmy chorzy na głowę? Może różnica polega tylko na tym, że jedni wypuszczają tkwiące w nich potwory, a inni tego nie robią?

Zawsze podobały mi się skandynawskie kraje. Za swoją prostotę, chłód i niesamowite widoki. Moim małym marzeniem jest pojechać do krainy zimnolubów. Może właśnie dlatego Jo Nesbø, norweski pisarz, tak szybko podbił moje serce.

"Policja" to powieść, która wciąga od pierwszego zdania. Zanim zdążyłam dobrze usiąść z książką, już zostałam rzucona w wir wydarzeń, za którymi nie dawałam rady nadążyć. Wiele rzeczy dzieje się tutaj szybko, liczne zwroty, kolejne morderstwa, nieznaczne tropy - w efekcie panuje istny kocioł i napięcie, który utrzymuje się do ostatniej strony. Dzięki temu  czytając cały czas szukałam rozwiązania, ciągle chodziły mi po głowie pytania kto jest kim, kto jest sprawcą, a kto ofiarą i jak to wszystko się skończy. Polubiłam ten mroczny i okrutny, a jednocześnie wymagający wysiłku intelektualnego styl norweskich kryminałów.

Dodatkowo emocji dostarczała mi niewiedza o tym co było wcześniej, ponieważ nie czytałam poprzednich tomów. Dlatego tak emocjonalnie podchodziłam do kolejnych wydarzeń, słów i zdań, próbując wyłuskać z nich informacje co się wydarzyło. Na szczęście stopniowo wszystkiego się dowiedziałam, chociaż niektórych rzeczy dopiero na ostatnich stronach. Ten tom był dla mnie pełen różnych emocji, niektóre wydarzenia szarpały duszę i przynosi falę smutku, niektóre wywoływały uśmiech, inne wzruszały do łez. I jeszcze zakończenie - istny majstersztyk.


Książki Jo Nesbø charakteryzują się wyjątkowym stylem i doskonałym warsztatem. Autor stopniuje napięcie, utrzymuje przejrzystość fabuły, kreuje nieprzeciętnych bohaterów, momenty stagnacji wprawnie przeplata z szybką akcją. W rezultacie powstaje bardzo dobry kryminał, od którego trudno się oderwać i, który czyta się z wypiekami na twarzy. Dla mnie to najlepsza książka tego autora, dlatego wszystkie zachwyty i komplementy wypadają blado i brzmią banalnie przy takim mistrzostwie gatunku.



Opis książki:
Czy to zwykły zbieg okoliczności, że oficer policji zostaje znaleziony martwy w miejscu dawno popełnionej zbrodni, którą badał, ale nie zdołał jej rozwikłać? Gdy w następnych miesiącach taki sam los spotyka kolejnych dwóch funkcjonariuszy, schemat postępowania mordercy staje się równie oczywisty, co potworny: brutalnym zabójstwom policjantów odpowiadają nierozwiązane zbrodnie z przeszłości. W miejscu przestępstw brakuje jakichkolwiek śladów, a wydział zabójstw właśnie stracił najlepszego śledczego.

W tym samym czasie w szpitalu leży w śpiączce ciężko ranny mężczyzna. Pilnuje go sztab policjantów, a jego tożsamość jest objęta ścisłą tajemnicą.

Jo Nesbø po raz kolejny dostarcza diabelnie przebiegłej historii o bezmiarze ludzkiego zła. Gra w kotka i myszkę dotyczy nie tylko ofiar i policji, ale także samego czytelnika.

Klucznik - autor jest mężczyzną, książka wydana w 2013 roku

 Moja ocena 5/6   


wtorek, 17 czerwca 2014

Harlan Coben - "Zostań przy mnie"





Dlaczego upieramy się, że możemy być tylko jedną osobą, mieć jedno życie, które całkowicie nas określa? Dlaczego nie możemy mieć więcej osobowości? I dlaczego musimy zniszczyć którąś z nich, żeby stworzyć drugą? Twierdzimy, że w każdym z nas jest człowiek renesansu tęskniący za „pełną symetrią”, a jednak różnice między nami są tak naprawdę niewielkie. W rzeczywistości potrafimy przepędzić tego niesfornego ducha, żeby się dostosować, zdefiniować jako jedna i tylko jedna osoba.


Piękna i prosta okładka przyciągnęła mój wzrok i sprawiła, że zdecydowałam się zaczytać w tej książce. I chociaż Harlan Coben to dla mnie autor praktycznie nieznany, to po lekturze, z większą śmiałością będę sięgać po jego twórczość. Spodobała mi się.

"Zostań przy mnie" to książka, której się nie czyta, ale którą się połyka. Wartka akcja, pełna licznych zwrotów, intrygująca fabuła stale trzymająca w napięciu, liczni bohaterowie z bogatą osobowością i mroczną przeszłością, prosty i łatwy w odbiorze język oraz stopniowe odkrywanie zagadki i dochodzenie do prawdy. Mistrzowskie połączenie wątku kryminalnego, przeszłości bohaterów, tajemnicy i miłości sprawia, że trudno oderwać się od lektury do samego końca. Dodatkowym plusem jest niezwykle lekkie pióro pisarza, które przyciąga.

Ale momentami czegoś mi brakowało. Może więcej dramaturgii, więcej zbrodni, więcej zagadek, albo może trudniejszego dochodzenia do prawdy, lub bardziej rozbudowanej fabuły i mniejszej przewidywalności akcji. Bo chociaż zakończenie było ukoronowaniem całej historii i było zaskakujące, to gdzieś tam pod skórą spodziewałam się takiego rozwiązania. 

"Zostań przy mnie" to książka, którą czyta się bardzo dobrze, która trzyma w napięciu, intryguje i zaskakuje zarówno wydarzeniami, jak i błyskotliwym humorem autora. Tak jak przystało na bardzo dobry thriller.




Opis książki:
Megan Pierce wiedzie życie będące ucieleśnieniem American Dream: u boku męża, w domu z ogrodem i basenem, realizując się jako matka nastoletnich dzieci i żona. W jej przypadku stabilizacja nie jest jednak równoznaczna z osobistym szczęściem. Megan tęskni za swoją bujną przeszłością striptizerki w Vegas i Atlantic City, za pełnymi pożądania spojrzeniami mężczyzn, za pulsującą muzyką i migoczącymi światłami sceny. Ray Levine stał kiedyś u progu wielkiej kariery w dziedzinie fotoreportażu, niestety życie dało mu wycisk i zawodowo spadł na samo dno: pracuje jako paparazzi do wynajęcia w agencji świadczącej usługi niedoszłym celebrytom. Swoje frustracje topi w alkoholu. Broome jest detektywem, któremu nie daje spokoju sprawa zagadkowego zniknięcia przykładnego ojca rodziny, Stewarta Greena. Sprawa sprzed lat, której nie udało mu się rozwiązać. Choć niedługo przechodzi na emeryturę, wciąż prowadzi śledztwo i regularnie raz w roku odwiedza rodzinę zaginionego.

Megan, Ray i Broome. Troje ludzi połączonych skrywanymi za fasadą codzienności sekretami, których istnienia nie podejrzewają nawet ich najbliżsi. Wiele lat temu w ich życiu wydarzyło się coś, co teraz może je ostatecznie zrujnować. Kolejne tajemnicze zaginięcie mężczyzny w święto Mardi Gras, dokładnie w siedemnastą rocznicę zniknięcia Greena, doprowadzi do ujawnienia łańcucha zbrodni, których nikt dotąd ze sobą nie powiązał... 

Klucznik - autor jest mężczyzną, książka wydana w 2013 roku

 Moja ocena 4.5/6