Zaczyna się od kłótni i nikt nie chce ustąpić, a potem kłótnie przeradzają się w milczenie i nikt nie chce go przerwać.
Lakoniczny opis i piękna okładka. Czy to wystarczająco zachęcające, by sięgnąć po taką książkę. Dla mnie tak, dlatego z radością ją wypożyczyłam. Pytanie co tkwiło w środku?
W środku była opowieść. Taka trochę stara, trochę nonszalancka, trochę przerażająca. Pachnąca dawnymi czasami i ludzkim strachem. Chociaż tytuł i opis sugerują, że jest to powieść katastroficzna i post-apokaliptyczna, to dla mnie był to nade wszystko upiorny dramat psychologiczny. I tak tę lekturę odebrałam.
Akcja dzieje się nieśpiesznie. Trwa zaledwie kilka dni, kolejne wydarzenia stopniowo przykuwają uwagę i sprawiają, że trudno jest zrezygnować z czytania. Momentami akcja zwalniała niemalże do zera, lecz wtedy przyśpieszenia nabierały inne aspekty powieści. Wtedy autor skupiał się na opisywaniu przeżyć i rozterek bohaterów, zmian postrzegania przez nich swojej sytuacji. Zmuszał do jeszcze większego skupienia i lepszego wczucia się w bohaterów.
Jedyne co mi trochę przeszkadzało to to, że autor traktował łąkę jako jedynie skupisko traw. Zapomniał, że nie jest to jednolity ekosystem, że nie jest to monokultura, że mąkę można zrobić też z innych roślin. Zagubił gdzieś tą wiedzę. Ale to tylko drobny minus, niemalże nie dostrzegalny na tle tak ciekawej wizji świata i intrygującej fabuły. A może to był celowy zabieg? By jeszcze powiększyć strach, dramatyzm, mocniej uderzyć w czytelnika?
Zaskakujące jest to, że książka ma już swoje lata, a wciąż przeraża swoją aktualnością. Mam na myśli - ludzi, ich butę, pychę i bezradność wobec utraty zdobyczy cywilizacji. I to, że im gorszy i bardziej cywilizowany człowiek był przed katastrofą, tym gorszym staje się po niej.
W "Śmierci trawy" nie znajdziemy opisów spustoszeń jakie wywołał wirus śmierci trawy, nie ma tutaj wizji świata po apokalipsie, nie ma okrutnych scen. Bo to nie w tym tkwi siła tej książki. Jej siła to opowieść o ludziach, którzy stanęli w obliczu katastrofy, którzy podjęli decyzję i ponieśli jej konsekwencję, którzy w obliczu śmierci i chaosu sami zmienili się w kogoś zupełnie innego. Jest to opowieść o przemianie wewnętrznej, o zatraceniu swojego ja, o zagubieniu w gąszczu bezradności. O moralności, która stała się czymś nieistotnym i elastycznym, dopasowanym do sytuacji. To katastroficzna opowieść, w której mało jest katastrofy w powszechnym znaczeniu, nie ma tu potworów, duchów, złych mocy. Jest tylko człowiek. A mimo to historia jest upiorna. To bardzo smutna opowieść. O ludziach. Którzy się pogubili.
Opis książki
Powieść prezentująca post-apokaliptyczną wizję, w której pewien wirus atakuje wszystkie odmiany trawy na świecie. Napisana w 1956 roku. John Cristopher to pseudonim, prawdziwe nazwisko autora to Samuel Youd.
Powieść prezentująca post-apokaliptyczną wizję, w której pewien wirus atakuje wszystkie odmiany trawy na świecie. Napisana w 1956 roku. John Cristopher to pseudonim, prawdziwe nazwisko autora to Samuel Youd.
Moja ocena 4.5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz