Nie
polubiłam głównej bohaterki. Drażniła mnie i irytowała swoją nieumiejętnością
życia, dysharmonią i niezdecydowaniem. Nie odnalezieniem w rzeczywistości,
niestałością uczuć i dziwną naiwnością. Zbyt mecząca kreacja.
Może
dlatego cała opowieść mi zgrzytała. Nie potrafiłam znaleźć wspólnego rytmu, a
przewidywalność i schematyczność fabuły była uciążliwa. Liczyłam na ten dobrze mi znany, cudowny humor i abstrakcyjność zdarzeń.
Nie
jest to zła opowieść. Ale nie zachwyca, bo nie ma czym. Nie chwyta za serce,
nie zapada w pamięć. Lekka i trochę przyjemna. Nieprzekonująca.
Opis książki:
Tamara przyjeżdża z prowincji z gotowym planem na szczęście: najpierw kariera i odpowiedni status materialny, później mąż, może nawet dzieci... Nie. Jedno dziecko. W dalekiej przyszłości – i tylko wówczas, jeśli on się będzie upierał. Ma jasno wytyczoną ścieżkę. Konsekwentnie realizuje kolejne cele i krok po kroku osiąga to, co sobie założyła. Jej pierwsze sukcesy zawodowe zbiegają się w czasie ze świadomą i dość znaczącą zmianą wizerunku. Rodzi się w niej przekonanie, że odpowiedni wygląd jest furtką do osiągniecia wszelkich zamierzeń.
W pracy bezwzględna, chłodna i dumna, prywatnie poszukująca silnego męskiego ramienia. Wspierają ją cztery dzielne przyjaciółki.
W ich idealnie poukładanym świecie zaczyna jednak czegoś brakować. A może to najwyższa pora, żeby przestać planować?
Moja ocena 3/6
Szkoda...
OdpowiedzUsuń