Zapominamy, jak ważny jest dotyk, a jest nam do życia niezbędny.
Czasem czuję się znudzona czyimś towarzystwem. Powtarzanym
schematem, tymi samymi słowami, gestami, poglądami, reakcjami. Czasem uśmiecham
się, kiwam głową i odpowiadam zdawkowo ciągle na te same pytania, ale tak
naprawdę jestem gdzieś indziej. Czasem się spotykam, bo tak wypada, bo inaczej
nie zobaczyliśmy się wcale. Czy wtedy byśmy to odczuli jako stratę czy ulgę? A
może dobry czas, by zatęsknić za sobą?
"Latarnik" opowieść, którą czytałam z rozpędu, z
kolejności kolejnych tomów, z zachwytu nad całą sagą. Przecież od początku
widziałam tę kulawiznę i nieporadność kolejnych wątków, tą przewidywalność
zdarzeń i powtarzalność schematów. Fabuła sprawia wrażenie nie do końca
przemyślanej, jak gdyby zabrakło czegoś, jakiegoś pomysłu na wytyczenie jej
linii. Bohaterowie zaczęli mnie nudzić, wciśnięci w szufladki swoich zachowań,
nie odbiegli od narzuconych im ról. Zakończenie nijakie, przynoszące ulgę, że
jeszcze tylko obowiązkowe życzenia zdrowia, uściski na do widzenia i zamykam
drzwi.
Kuśtykałam przez kolejne strony, kiwając głową, wzruszając
ramionami i udając zainteresowanie, by myślami błądzić gdzieś tam indziej. I
trafiać na jedno słowo, które doskonale opisuje całość "Latarnika".
Przewidywalna.
Opis książki:
Jasna, letnia noc. Młoda kobieta wskakuje do samochodu. Chwyta kierownicę w zakrwawione dłonie. Wraz z synkiem znajdującym się na tylnym siedzeniu ucieka do jedynego znanego jej bezpiecznego miejsca − na wyspę Gråskär nieopodal Fjällbacki.
Kilka dni później w swoim mieszkaniu zostaje zamordowany Mats Sverin, człowiek rzetelny i powszechnie lubiany, który po latach nieobecności powrócił do Fjällbacki, by zostać szefem gminnego wydziału finansów. Inspektor Patrik Hedström i policja w Tanumshede prześwietlają jego przeszłość i na jaw wychodzą rozmaite tajemnice. Okazuje się, że mężczyzna przed śmiercią odwiedził Gråskär, czyli Wyspę Duchów, jak ją nazywają okoliczni mieszkańcy...
Kilka dni później w swoim mieszkaniu zostaje zamordowany Mats Sverin, człowiek rzetelny i powszechnie lubiany, który po latach nieobecności powrócił do Fjällbacki, by zostać szefem gminnego wydziału finansów. Inspektor Patrik Hedström i policja w Tanumshede prześwietlają jego przeszłość i na jaw wychodzą rozmaite tajemnice. Okazuje się, że mężczyzna przed śmiercią odwiedził Gråskär, czyli Wyspę Duchów, jak ją nazywają okoliczni mieszkańcy...
Klucznik (z tyłu, z profilu, z boku)
Moja ocena 3.5/6
Taki zawód przy wieloczęściowych książkach czasem jest nieunikniony... Albo potrzeba oddechu, tak jak piszesz...by zatęsknić.
OdpowiedzUsuńA ja pochwalę zdjęcie! Szoty! Chcę więcej Twoich jeziornych chwil :)
To prawda, ale jakoś nie czułam się specjalnie zaskoczona, czekałam na słabą część i cieszę się, że wreszcie na nią trafiłam :)
UsuńA dziękuję Kochana!!!! :) Ino to nie szot, a lina kotwiczna dziobowa ;) Szot mam na zdjęciu książki "Kolebka" Aliny Krzywiec, ale o niej będzie za kilka dni. Kiedyś sobie tak wymyśliłam, że zdjęcia książek, które przeczytałam na Mazurach będę robić na łódce lub nad jeziorem, żebym potem pamiętała co przeczytałam w MMM. Dlatego teraz tak dużo zapisków o książkach wstawiam, nadrabiam lektury z wakacyjnego mazurskiego tygodnia.
Wiesz co.... kiepskie światło i pogodę mieliśmy, a i ręka dawno aparatu nie trzymała, więc jeziornych zdjęć jest niewiele i nie są takie jak lubię, ale jeśli masz ochotę to dam Ci linka... tak cichutko go podrzucę :)
https://picasaweb.google.com/114209453097128737760/30Czerwca201502
Zdjęcia już obejrzałam (zachłannie) i mam nadzieję, że będę mogła oglądać ich więcej i więcej, bo są takie CUDOWNIE JEZIORNE, błogie, prawdziwe, Twoje... piękne! Uwielbiam takie "wodne" fotografie i bardzo żałuję, że pływam z reguły na małych Omegach, na które strach brać większy i lepszy aparat, więc i moja żeglarska kolekcja ogranicza się do kilku zdjęć zrobionych wodoodpornym, tanim FujiFilmem ;)
UsuńZarumieniłam się i nie wiem co powiedzieć, poza - dziękuję bardzo :) Chętnie bym obejrzałam Twoją żeglarską kolekcję zdjęć,bo uwielbiam jeziorne zdjęcia, a Twoje zdjęcia uwielbiam :)
UsuńSzkoda, szkoda, ale ta autorka w dalszym ciągu kusi :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Każdy ma swoje wzloty i upadki, zwłaszcza przy tak długiej i grubaśnej sadze. Ale i tak warto :)
UsuńJa książki Lackberg czytałam zawsze z dość dużym odstępem, więc ta przewidywalność jakoś mi umykała lub też nie była aż tak widoczna ;)
OdpowiedzUsuńMoże jest pewien sposób, ale jakoś nie mogłam się doczekać co będzie dalej, więc czytam w miarę szybko :)
Usuń