Są takie
opowieści, które czyta się bez przerwy, dopóki nie trafi się na ostatnią
stronę. I przy, których można się śmiać w głos. I, które przywołują dawne
wspomnienia. Te dobre.
"Po
spirali" to książka, przy której tak po prostu, dobrze się bawiłam. Świetny
humor i groteska okraszone hiperbolizacją przywar mieszkańców niewielkiego
miasteczka. Język dość plastyczny, łatwy w odbiorze. Niewyszukana, ale
spójna i ciekawa fabuła trzymająca w napięciu i dostarczająca sporej rozrywki.
Wartka akcja, obfitująca w liczne zwroty i niecodzienne zdarzenia, czasem
ocierające się o kiczowatość. Natomiast bohaterowie to wyróżniająca się grupa
indywidualistów, umiejscowiona tle przeciętnej, małomiasteczkowej młodzieży.
Atmosfera zupełnie sielankowa, a zakończenie totalnie absurdalne.
"Po
spirali" nie jest książką dopracowaną. Niedociągnięcia zostały oblepione
mgiełką absurdu, który ma za zadanie wszystko usprawiedliwić. Czasem to
irytowało i przeszkadzało w czytaniu. Tam samo męczące były liczne powtórzenia
oraz ciągle wspominana nieporadność bohaterów w nowych sytuacjach. Mimo
tych potknięć i wad, dla mnie to była przede wszystkim lekka i zabawna
opowiastka, przy której uśmiałam się, jak rzadko kiedy. Napisana z rozmachem,
swobodą i swadą, jest lekturą kompletnie oderwaną od rzeczywistości, a
przy tym humorystyczną. Fajna.
Opis książki:
Oto Cielęcin, miasteczko jak tysiące innych - lecz nie do końca. Tu bowiem może zdarzyć się wszystko, a rzeczy najdziwniejsze są normalnością. Czarownice trzymają sztamę z wojskiem, na działkach straszą duchy pogan, a cała mieścina drży w oczekiwaniu na kolejny już powrót Księcia Ciemności. Czy nowy, groteskowy kult, rekrutujący wyznawców spośród tzw. ziomali, może mieć coś z tym wspólnego? Jest też szkoła pełna przedziwnych nauczycieli i jeszcze dziwniejszych uczniów, wilkołak imieniem Pimpuś, szalony wynalazca, a wszystko spowija gęsta mgła absurdu.
Klucznik (z tyłu, z boku, z profilu)
Moja ocena 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz