poniedziałek, 16 maja 2016

Jo Nesbø - Więcej krwi



Hedon. Był chyba taki grecki bóg? A raczej bożek, jak się to pewnie nazywało tu, na poświęconej ziemi. To niezła arogancja określać wszystkich innych bogów oprócz tego, którego samemu się wymyśliło, bożkami. "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną". Oczywisty nakaz każdego dyktatora dla poddanych. Komizm polegał tylko na tym, że sami chrześcijanie nie dostrzegali tkwiącego w tym mechanizmu. To samospełnianie, samowzmacnianie, samonarastanie sprawiło, że dwa tysiące lat zdołał przetrwać przesąd, którego kluczowe pojęcie - zbawienie - było zastrzeżone dla szczęśliwców urodzonych w okresie będącym zaledwie mrugnięciem okiem w historii ludzkości. W dodatku zamieszkiwali oni ten maleńki skrawek Ziemi, do którego w ogóle dotarło przesłanie, dzięki czemu mogli się ustosunkować do krótkiego hasła reklamowego: "Raj".
Nikt nie wie na pewno. Ani ja, ani ty, ani pastor, ani ateista. Dlatego wierzymy. Wierzymy, ponieważ tak jest łatwiej, niż przyjąć, że tam, w głębi, czeka nas tylko jedno: ciemność i zimno. Śmierć.

A jednak lubię gdy jest prosto. Gdy nie muszę szukać ścieżek wśród skrawków myśli, gdy nie muszę zgadywać dlaczego i niezdarnie odnajdywać się wśród delikatnych szturchnięć właściwych uczuć. Z irracjonalną obawą, czy dobrze to robię. Lubię, czasem naprawdę lubię, kiedy ktoś chwyci mnie za rękę i poprowadzi. Po prostu.

Kolejna dobrze skonstruowana nowela, którą czytało mi się z przyjemnością. Bez zmęczenia, bez zbędnych przerywników, bez odwracania mojej uwagi. Tylko ja, ta historia i przestrzeń. Tak jest dobrze.


Opis książki;
Kontynuacja bestsellerowej "Krwi na śniegu".

Jon ucieka przed zemstą Rybaka, najważniejszego gangstera w Oslo, którego zdradził. Kieruje się na daleką północ Norwegii i ukrywa się w leśnej czatowni, gdzie pomaga mu tylko Lea, samotna matka i jej syn, Knut. Słońce północy, które nigdy nie zachodzi, powoli doprowadza mężczyznę do obłędu, a ludzie Rybaka są coraz bliżej...

Moja ocena 4/6

2 komentarze: