Kolejna opowieść o
tym, że wyjazd na wieś rozwiązuje problemy, a wszystko zaczyna się układać jak
z płatka. Wystarczy tylko pojechać. I już. Proste.
Historia
dość monotonna, ze zbyt leniwą akcją i ciągnącą się fabułą. Rozwlekła. I
chciałoby się potrząsnąć tym wszystkim, by przestało być tak papierowe i
pozbawione życia, i przestało snuć się z kąta w kąt. By nabrało jakiegoś
wigoru.
Całość
niczym się nie wyróżnia. Bez pasji, bez emocji. Napisana za szybą. Bezbarwna.
Opis książki:
Wiecznie
nieobecny mąż, chorowite dziecko, codzienna rutyna – dla Marty to aż nadto.
Monotonne i w gruncie rzeczy samotne życie w stolicy coraz bardziej ją
przygnębia. Kiedy dowiaduje się, że musi zorganizować zjazd familijny, na
którym pojawią się także goście z Ameryki, początkowo nie jest zachwycona.
Wkrótce jednak zrozumie, że właśnie tego potrzebuje. Powrót do rodzinnego
miasteczka, spotkania z dawnymi przyjaciółmi i zwariowanymi krewnymi,
przeglądanie pamiątek pozostawionych w starym młynie, a przede wszystkim magia
wspólnego gotowania pomogą jej odetchnąć pełną piersią. Przy okazji Marta
odkryje pewną skrzętnie skrywaną tajemnicę rodzinną…
Anna
J. Szepielak snuje swoją opowieść niespiesznie, pozwalając czytelnikowi
rozsmakować się w historii serwowanej niczym najlepsze danie według domowej
receptury swoich bohaterek. A z wielbicielami gotowania dzieli się kilkoma
przepisami na potrawy codzienne i świąteczne!
Moja ocena 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz