środa, 12 marca 2014

Aisling Juanjuan Shen - "Serce tygrysicy"



Pamiętaj tylko, że twój los jest w twoich rękach. Możesz mieć nad nim władzę, jeśli rzeczywiście tego chcesz.


Lubię sięgać po książki, w których znajduje historię, tradycję i codzienność państw azjatyckich. Najchętniej wybieram lektury napisane przez życie, które dotykają społeczeństw oraz kultur japońskich i chińskich. Dlatego bez wahania wybrałam "Serce tygrysicy" i zaczęłam czytać.

Stopniowo, czytając "Serce tygrysicy" zanurzałam się w świat chińskiej biedoty, gdzie najważniejsza jest umiejętność sadzenia ryżu. Razem z Juanjuan codziennie szłam na poletko wtykać sadzonki, razem z nią brałam udział w sianokosach i chodziłam do szkoły. Wieczne słowa niezadowolenia, obelg i krytyki, które słyszała od swoich rodziców, smagały moje serce niczym bicz. Z każdą przeczytaną stroną widziałam jak Juanjuan się zmienia, jak twardnieje, jak staje się coraz bardziej zdeterminowana, by wyrwać się ze swojej nieciekawej codzienności. Rozumiałam setki jej myśli, przyglądałam się błędom, które robiła i czułam emocje, jakie jej towarzyszyły. Cała opowieść napisana jest bardzo prostym językiem, łatwym w odbiorze. Autorka ma do siebie ogromny dystans, pisząc o sobie niczego nie ubarwia, niczego nie pomija, nie maskuje. Pisze o swoich wadach, o swoich zaletach, o swoich korzeniach, o samej sobie w taki sposób, że już od pierwszej strony podbija moje serce. Dla mnie była to niezwykła podróż po dalekim i nieznanym świecie, jednocześnie była to podróż bardzo emocjonalna. Skupianie się na losach i przeżyciach głównej bohaterki to najważniejszy wątek, ale nie jedyny. Sporo miejsca zajmują również opisy gwałtownych i intenswynych przemian Państwa Środka, szczególnie południowych rejonów Chin. Wraz z pojawieniem się komputerów, internetu, telefonów komórkowych doszło do gigantycznych przemian w każdej dziedzinie gospodarki oraz w strukturze społecznej. Poruszenie tego wątku jeszcze mocniej uwypukla kontrasty między poszczególnymi rejonami tego pańastwa, gdzie wciąż są wioski pełne niepiśmiennych rolników, a z drugiej strony są olbrzymie, nowoczesne technologicznie korporacje skupiające inwestorów, banki, firmy.

"Serce tygrysicy" to szczera, bezkompromisowa, bolesna i chwytająca za serce opowieść chińskiej emigrantki. Napisana odważnie, dosadnie i prawdziwe bez żadnych upiększeń lub łagodzenia. W trakcie czytania wywoływała w mnie mnóstwo skrajnych emocji. To historia młodej i silnej kobiety, która chce zamknąć za sobą nie dającą perspektyw przeszłość. Jej opowieść przesycona jest cierpieniem, wyrzeczeniami, ciężką pracą, osobistymi porażkami i wciąż popełnianymi błędami. To książka, której nie da się czytać na chłodno, z dystansem, bez zaangażowania. To książka, która wywołuje burzę emocji, skłania do przemyśleń i daje pokrzepienie. Że nawet z najgorszej sytuacji można znaleźć wyjście, że warto walczyć o siebie, swoje marzenia i szczęście.




Opis książki:
Pochodząca z rodziny niepiśmiennych rolników, Shen jako pierwsza z wioski dostaje się do kolegium nauczycielskiego, którego absolwentom rząd zapewnia dożywotnią posadę. Zesłana do wioski niewiele większej niż ta, w której się urodziła, Shen walczy z samotnością, sypiając z przygodnie poznanymi mężczyznami. Dzieli tym samym los matki, która dla korzyści materialnych uwikłała się w wieloletni romans pod nosem zobojętniałego na wszystko męża. Aborcja przeprowadzona w koszmarnych warunkach, walka o dach nad głową, moralne poświęcenia, których wymaga się (szczególnie od kobiet) w skorumpowanym świecie chińskiego biznesu, to tylko niektóre z prób, na jakie została wystawiona Shen. Czy uda jej się wygrać nierówną walkę z losem?

Przypominam sobie, jak sadzę siewki ryżu w płytkiej wodzie, a moje bose stopy oblepione są błotem. Słyszę komary bzykające mi koło uszu i czuję, jak pijawki wysysają mi krew z łydek. Widzę siebie, jak później błąkam się po ulicach, nie mając grosza przy duszy. Moim ówczesnym marzeniem była grzana na parze bułka z nadzieniem. Było to wiele lat temu, ale wydaje się, że wczoraj. (…) Siedzę teraz we wspaniałym biurze w finansowej dzielnicy Bostonu, mam na sobie czarny kostium, a jeszcze dziesięć lat temu byłam bezdomna i wędrowałam w Chinach od miasta do miasta. (…) Mam dopiero trzydzieści trzy lata, ale to, co przypadło mi w udziale, wystarczyłoby na sto ludzkich żywotów. Oto moja historia.
Fragment książki "Serce tygrysicy"

Grunt to okładka - kobieta

4 komentarze:

  1. z azjatyckich pisarzy oraz historii przekonałam się tylko do Murakamiego, a i to dość wybiórczo. trochę za odległa to dla mnie kultura i zbyt złożona mentalność, abym mogła w pełni się w niej odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Murakamiego podczytywałam jakiś czas temu, muszę sobie przypomnieć jego twórczość. Zgadzam się z Tobą, że Chiny i Japonia to zupełnie inna mentalność, ale może dlatego jest dla mnie tak pociągająca i fascynująca? Lubię czytać książki o Azji, mają w sobie coś magicznego, innego.

      Usuń
  2. Uwielbiam powieści poruszające i chwytające za serce, dlatego "Serce tygrysicy" to książka dla mnie. Zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością wywoła w Tobie mnóstwo emocji, polecam :)

      Usuń