środa, 30 lipca 2014

Jodi Picoult, Samantha van Leer - "Z innej bajki"



Jest coś gorszego, niż nie móc dzielić się radością z ukochaną osobą: nie móc jej pocieszyć, kiedy jest smutna.

Lubię bajki, nawet bardzo. Będąc dzieckiem miałam swoje ulubione historie, które czytałam wciąż i wciąż od nowa, aż do zaczytania. I pamiętam, że bardzo, ale to bardzo chciałam się znaleźć w takiej bajce. Bo wierzyłam, że prawdziwe, bajkowe życie dzieje się tuż po zamknięciu kart książki. Jak widzę to nie tylko ja miałam taki pomysł i takie wyobrażenia.

"Z innej bajki" to książka, która wciąga od pierwszej strony. Nie pozwala na złapanie oddechu zabierając w podróż po jej treści. Napisana jest prostym, lekkim, emocjonującym językiem. Fabuła jest bardzo intrygująca, trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Akcja toczy się wartko, przeplatając ze sobą trzy tory zdarzeń, które nawzajem wciąż się zapętlają i splatają. Całość książki jest bardzo dopracowana, z ogromną dbałością o szczegóły i odrobiną idealizmu.

Bohaterowie to zbiegowisko nieprzeciętnych postaci o różnych, fascynujących charakterach. Znajdziemy prawdziwego księcia i księżniczkę, złego pirata, gadającego psa i smoka noszącego aparat na zębach. I wróżki. I zakompleksionego konika. Całość  jest hipnotyzująca i sprawiła, że czułam się jakbym trafiła do najprawdziwszej, najbardziej czarownej bajki.

Koniecznie muszę też napisać o wydaniu "Z innej bajki", bo jeszcze nigdy nie trafiłam na taką książkę. Piękna okładka to tylko zapowiedź tego co jest w środku. Treść została podzielona na trzy części, których akcja dzieje się naprzemiennie. Każda z tych części została zapisana innym kolorem czcionki. Wokół treści pojawiają się niewielkie rysuneczki przedstawiające to o czym właśnie czytałam. Całości dopełniają przepiękne obrazki z bajki. Dla mnie istny majstersztyk i coś nietypowego, świeżego i nowego, co mnie zaczarowało.

"Z innej bajki" to historia opowiedziana niezwykle barwnie i z wdziękiem, z mnóstwem emocji i dużą dawką humoru. To opowieść o marzeniach. Chociaż czasem nie wiemy o czym marzymy, to zaglądając głęboko w siebie znajdujemy te uśpione pragnienia i wtedy wiemy czego chcemy. Warto marzyć. Bo marzenia się spełniają.



Opis książki:
Opowieść o pierwszej miłości z baśniowym wątkiem w tle zachwyci czytelnika bez względu na wiek. Jodi Picoult po raz pierwszy w duecie z córką!

Prawdziwe bajki nie są dla ludzi o słabych nerwach. Dzieci są ścigane przez wilki i zjadane przez czarownice; kobiety zapadają w śpiączkę i padają ofiarą niegodziwych członków rodziny. Ale cały ten ból i męczarnie wynagradza im zakończenie: długo i szczęśliwie. Nieważne, że na półrocze dostałaś cztery minus z francuskiego i jako jedyna dziewczyna w szkole nie masz pary na bal semestralny. Długo i szczęśliwie to balsam na rozkołatane serce.

Piętnastoletnia Delilah McPhee ma pecha. Nielubiana przez rówieśników, najchętniej siedziałaby z nosem w książce. Pewnego razu czyta bajkę o Oliverze, księciu spryciarzu – i ku swemu zdziwieniu nie może się od niej oderwać. Któregoś dnia słyszy głos płynący z kartki i dowiaduje się, że książę planuje ucieczkę. Czy Delilah pomoże Oliverowi wydostać się z bajki? A może… sama się w niej znajdzie?

Klucznik (nieopasłe tomisko, tytuł z trzech słów)
Moja ocena 5/6  



wtorek, 29 lipca 2014

Éric-Emmanuel Schmitt - "Trucicielka"




Nasze życie stworzone jest tak, że pod spojrzeniem, którym je ogarniamy, staje się straszne lub cudowne. Identyczne wydarzenia mogą zostać odebrane jako sukcesy lub katastrofy.

Jeszcze nigdy nie sięgnęłam po książkę autorstwa Érica-Emmanuela Schmitta. "Trucicielka" była tą pierwszą. I tą, która zapadła mi głęboko w duszę i podbiła moje serce.

Tak naprawdę to niewielki zbiór opowiadań. Dokładniej czterech historii niosących w sobie mnóstwo, mnóstwo emocji. Tych opowieści się nie czyta. Tylko czuje się je sercem. Napisane przepięknym językiem niosą w sobie prostą mądrość. O miłości, o zaufaniu, o współistnieniu pomiędzy ludźmi, o obsesji, o odkupieniu win, o różnych drogach i wyborach, o rozdźwiękach między tymi, którzy się kochają. I o tym, że każdy może próbować się zmienić, na lepsze. Bo takie jest przesłanie tych opowiadań - zło dobrem zwyciężaj, kochaj, wybaczaj, bądź dobrym człowiekiem. To książka, która wlewa mnóstwo nadziei w duszę, która jest plasterkiem na liczne rany w sercu, która porusza skostniałe negatywne myśli. Czasem sobie myślę, że za dużo między nami jest negatywnych emocji, zbyt mocno pielęgnujemy swoje rany i urazy, zbyt często chowamy gdzieś głęboko cudze, pełna zła słowa okaleczając samego siebie. Zbyt wiele w nas smutku, zbyt wiele niechęci i jadu. Zatruwamy siebie stając się nieszczęśliwymi, smutnymi ludźmi pełnymi zapamiętanych krzywd. Jednak można to zmienić, bo tak naprawdę jest to złudzenie, które sami budujemy wokół siebie, by znaleźć usprawiedliwienie dl swoich słabości, lęków i niechcenia zmiany. I ta książka o tym mówi. Że można stać się kimś innym, że warto się starać, że w każdym nas tkwi dobro, tylko trzeba je wydobyć.

"Trucicielka" to historie, do których będę wracała nie raz, nie dwa. Bo potrzebuję tego co ta książka ze sobą niesie. W prozie tego autora urzekło mnie bogactwo emocji, w prostej i minimalistycznej formie oraz prosty i zwięzły język, który opisuje złożoność ludzkiej psychiki w prostych zdaniach trafiając w samo serce czytelnika.


Opis książki:
Książka "Trucicielka" i inne historie o namiętnościach to zbiór czterech wyjątkowych opowiadań bestsellerowego francuskiego autora. Schmitt porusza w nich kwestie poszukiwania miłości, nadziei, zwątpienia, ale tym razem wzbogaca je o coś nowego. O namiętność, analizę naszych najskrytszych pragnień, emocji. Uczuć, które w jednej chwili mogą nas wyzwolić lub doprowadzić do zbrodni.
Jego bohaterowie nie są kryształowi. Często wzbudzają prawdziwy lęk. Pewna starsza kobieta podejrzewana jest o zamordowanie swych trzech mężów. Nikt nie zna prawdy i tylko jeden człowiek, będzie miał szansę ją usłyszeć. Zmieni ona jego życie, zabierając tak potrzebną jego duchowemu rozwojowi niewinność. W drugim opowiadaniu pewien marynarz dowiaduje się o śmierci córki. Nie wie tylko której. Przerażony uświadamia sobie, że nie wszystkie kocha równie mocno. Kolejne opisuje rywalizację dwóch młodych muzyków. Chęć wyrównania rachunków odkrywa mroczne kulisy życia ludzi, którzy mogli mieć wszystko, ale zmarnowali swój dar. Ostatnie opowiadanie opisuje wzruszającą miłość za kulisami pałacu prezydenckiego. W pustych ścianach wytwornej rezydencji toczy się dramat samotnej, umierającej kobiety.

Pod hasłem - "kropka" 
Klucznik (nieopasłe tomisko)

Moja ocena 6/6  


niedziela, 27 lipca 2014

Charlotte Link - "Dom sióstr"



(...) gdy jesteśmy młodzi, często nie wiemy jeszcze, czego tak naprawdę pragnie nasze serce. Dręczy nas obawa, że przejdzie nam coś koło nosa, i choć mamy przed sobą całe życie, wydaje nam się, że czas przecieka nam jak piasek przez palce. Boimy się, że jeśli nie zrobimy czegoś od razu, to nie zrobimy tego nigdy.


Za każdym razem kiedy sięgam po książki Charlotte Link - tracę poczucie czasu i pchana niewidzialną siłą muszę czytać. Aż do samego końca. I często czuję niedosyt, bo chciałabym jeszcze zostać w tym wykreowanym świecie.

"Dom sióstr" to niezwykle wciągająca historia, w której przeszłość i teraźniejszość splatają się w jeden warkocz. Akcja toczy się wartko, bogata jest w liczne zwroty, nowe wydarzenia, stopniowo odkrywane sekrety i trzyma w napięciu do ostatniej chwili. Część dotycząca przeszłości podobała mi się znacznie bardziej. Czytałam ją niespokojnie i zachłannie, nie mogąc się nią nasycić. Polubiłam bohaterów tej opowieści. Każdy z nich miał inny charakter, każdy był wyjątkowy, z krwi i kości, taki prawdziwy i realny, pełen wad i zalet. Ale moje serce podbiła Frances, którą polubiłam od pierwszej chwili. Natomiast część dotycząca teraźniejszości była dla mnie mniej emocjonująca, raczej nieciekawa i nudna na tle wydarzeń z przeszłości. Mimo, że to właśnie ona była klamrą spinająca w jedność całą opowieść.

Sięgając po "Dom sióstr" spodziewałam się dobrego i emocjonującego kryminału. Ku mojemu zaskoczeniu książka okazała się być pełną emocji oraz tajemnicy obyczajową sagą rodzinną, w której największą wartością jest miłość do korzeni, rodziny, domu będących opoką i filarem dla codziennego życia jego mieszkańców. Niezwykły angielski klimat przesiąka przez kolejne stronice otulając niczym ciepły pled, niosąc ze sobą zapach mokrych wrzosowisk i ciężar tajemnicy.

Napisana z rozmachem, lekkim językiem i trzymająca w napięciu opowieść, którą czyta się jednym tchem.  Barwna wielowątkowa saga z szerokim tłem polityczno-społeczno-obyczajowym. Po przeczytaniu, której czułam, że to za mało. Że mam ochotę na więcej.



Opis książki:
Wyjazd na Boże Narodzenie do Yorkshire, krainy wyżynnych torfowisk w północnej Anglii, miał być prezentem urodzinowym i ostatnią próbą uratowania rozpadającego się małżeństwa. Jednak od początku Barbarze i Ralphowi Ambergom nic się nie układa. Już od pierwszej nocy wynajęta przez nich posiadłość Westhill House zostaje odcięta od świata z powodu śnieżycy. Barbara, myszkując po domu, natrafia niespodziewanie na zapiski byłej właścicielki posiadłości, Frances Gray. Ich lektura ożywia niezwykłą historię sprzed pięćdziesięciu lat. Zagłębiając się w aurę miłości, nienawiści, pogardy i tęsknoty za wolnością, Barbara zaczyna poznawać własną duszę i dojrzewa do najważniejszej decyzji. Decyzji, która nie tylko zmieni jej życie, ale będzie zarazem dopełnieniem losu Frances Gray.

Pod hasłem - "kropka" 

Moja ocena 4.5/6  

środa, 23 lipca 2014

Tanith Lee - "Czarnoksiężnik z Volkyanu"




Ziemia ma duszę, każda góra i jezioro, każde drzewo i kwiat, każdy ptak, ryba czy zwierzę. To jest tworzywo, z którego biorą się wszystkie nasze radości i smutki. Miłość i nienawiść, a nawet magia ma swoje źródło w duszy.



Książki kipiące starą magią, w których prastare czary, czarnoksiężnicy, czarodziejki, wiedźmy i gadające koty żyją pośród zadrukowanych niewielką czcionką liter. Przyciągają moje serce. Uwielbiam. Po prostu.

"Czarnoksiężnik z Volkyanu" to książka napisana pięknym, plastycznym i bardzo starannym językiem. Każde zdanie idealnie pasuje do reszty, każde słowo jest potrzebne, każda myśl jest mądra. Nie ma tu niczego w nadmiarze, nie ma niedostatku. Jest równowaga. I niezwykle lekkie pióro. Akcja jest wartka, bogata w liczne zwroty, a fabuła przyciąga niczym magnes i ciągle podsyca zainteresowanie. Czytając utonęłam w tej historii i sposobie jej opowiedzenia. Czułam się częścią prastarego świata, gdzie bogiem był kamień, księżyc i słońce, a ludzie czcili bóstwa ze strachu, z wdzięczności, z potrzeby serc. Niektórzy mogą zarzucić banalność tej historii i jeśli się postarają będą mieli rację. Ale czytając warto zajrzeć, zanurzyć się głębiej w tę historię i poczuć jej wielowymiarowość.

Na osobną uwagę zasługuje okładka. Nie mogę nie docenić kunsztu artysty, bo obraz  wykonany jest bardzo starannie, z dbałością o szczegóły. Niestety całość jest zwyczajnie brzydka. I nijak nie pasuje do treści, nigdzie tam nie znajdziemy takiej sceny, a i czarnoksiężnik wygląda trochę inaczej.

"Czarnoksiężnik z Volkyanu" to piękna opowieść o walce dobra ze złem, sile nienawiści, potędze miłości, zbrodni, karze, dawnych bogach, mocy wiary i poszukiwaniu własnej drogi. To książka pełna starej magii, o której dzisiaj niewielu jeszcze pamięta. Podbiła moje serce i zapadła głęboko w duszę.


Opis książki:
Kernik Volk, czarnoksiężnik sprzymierzony z bogiem zła, sięga po władzę nad światem, który rządzi się prawami magii. Do walki z czarnoksiężnikiem staje niewolnica Shaina uzbrojona w moc przenoszenia się duchem, daną jej przez czarownicę Barbayat. Następuje kolejne starcie w odwiecznej wojnie między siłami Dobra i Zła... 

Klucznik (tytuł z trzema wyrazami, nieopasłe tomisko)
Pod hasłem - "kropka"

Moja ocena 5.5/6


poniedziałek, 21 lipca 2014

Sharon Shinn - "Archanioł"




Wierzą, że człowiek powinien żyć w harmonii z innymi ludźmi, ze zwierzętami i całą ziemią.

Wyobraź sobie świat, w którym anioły i ludzie żyją obok siebie. Wyobraź sobie świat, w którym anioły i ludzie żyją razem. Wyobraź sobie świat, w którym dotyk anielskich skrzydeł jest codziennością, czym zwyczajnym, czymś naturalnym. Chciałabym znaleźć się w takim świecie. I moje chcenie się spełniło, dzięki "Archaniołowi".

"Archanioł" to książka, którą czyta się bez oddechu, bez przerwy, daleko od świata codzienności. To książka, którą się widzi, słyszy i czuje. Zanim się obejrzałam, czytałam ostatnie zdania. Niezwykła opowieść zawładnęła moim sercem i duszą bezsprzecznie i stała się jedną z ulubionych książek.

Książka napisana jest prostym, łatwym w odbiorze i mocno plastycznym językiem, który mocno oddziałuje na wyobraźnię. Bohaterowie są liczni, o bogatych osobowościach, pełni wad i zalet, o głębokich rysach psychologicznych. Nikt, a już najbardziej aniołowie, nie są idealni. Każdy z nich ma swoje niedoskonałości. Fabuła jest spójna, intrygująca i trzymająca w napięciu. Akcja toczy się powoli, ale jednocześnie wciąż i wciąż coś się dzieje. Miałam czasem poczucie, że niektóre wątki nie zostały do końca wyjaśnione, zabrakło mi ostatecznej klamry zamykającej pewne historie. 

Zaskakująco sporo miejsca zajmuje wątek teologiczny i rozważania na temat wiary, istnienia Boga i możliwości kontaktu z nim. Wszystkie wątpliwości, pytania oraz odpowiedzi zostały przedstawione w sposób skłaniający do refleksji. I chociaż odpowiedź w książce jest jednoznaczna, to jednak niewystarczająca i skłaniająca do dalszego zastanowienia się, może nie tyle nad istnieniem Boga, lecz po prostu nad życiem i energią je tworzącą.

"Archanioł" to przepiękna opowieść o ludziach, aniołach i miłości. Przesycona ciepłem, łagodnością i dobrym emocjami historia o wielkiej miłości między aniołem Gabrielem a jego angeliną Rachelą. Miłości, której żadne z nich nie chciało, o której żadne z nich nie marzyło i, której żadne z nich nie umiało dostrzec, chociaż była tuż obok, w ich sercach. To również opowieść o dumie, honorze, sile, wierze, słabościach, wątpliwościach. Autorka pozwoliła sobie stworzyć anioły jako istoty ułomne i niezwykle ludzkie. To nie są pozbawione wolnej woli, bezgranicznie posłuszne i ślepo zakochane w Bogu istoty, lecz są to stworzenia targane emocjami, niepewnością, licznymi pytaniami, wątpliwościami dokonujące dobrych i złych wyborów ponoszące za to konsekwencje. Bardzo przypadły mi do serca takie anioły i stały mi się bardzo bliskie.

To naprawdę przepiękna opowieść, w której znajdziemy wiele ważnych słów. Ciepła historia, która zapada głęboko w serce i mocno porusza duszę swoją prostotą i mądrością. Mnie ta książka zachwyciła. Tak zwyczajnie.



Opis książki:
Po cieszącej się wielkim uznaniem "Żonie zmiennokształtnego" otrzymujemy od Sharon Shinn niebywale piękną opowieść o przyszłości, w której losy świata zależą od głosu jednego anioła…  Ich jedyną nadzieją jest koronacja nowego Archanioła. Wyrocznie orzekły, że honor ten spotkać ma anioła Gabriela, który - jak później mu oznajmiono - musi poślubić śmiertelną kobietę imieniem Rachela. Taki los ma spotkać tych dwoje. Gabriel jest pewien, że Rachela entuzjastycznie przyjmie wieści o przeznaczonym jej mężu i odda się swym obowiązkom z nie mniejszym poświęceniem aniżeli on sam. Jednak Rachela ma inne zamiary… "Archanioł" to powieść z pogranicza science fiction i fantasy, która powinna spełnić oczekiwania fanów obydwu gatunków.


Z literą w tle - "S"

  
Moja ocena 5.5/6


czwartek, 17 lipca 2014

Małgorzata J. Kursa - "Najlepsze jest najbliżej"




Kiedy za oknem istny upał, a w sercu gromadzą się czarne chmurzyska i smutne myśli, to wtedy szukam lektury radosnej, optymistycznej, łatwej w odbiorze i z happy endem. I właśnie taką znalazłam.

"Najlepsze jest najbliżej" to przede wszystkim powieść pełna ciepła i dobrego humoru. Opowieść o przyjaźni i miłości, o tym, że to co najlepsze jest najbliżej, więc warto się rozejrzeć zanim zaczniemy szukać naszego szczęścia gdzieś daleko.

Od pierwszych stron przykuła moją uwagę i porwała mnie w nurt wydarzeń, sprawiając, że zapomniałam o całym świecie. Książka napisana jest bardzo prostym, ale przyjemnym i plastycznym językiem. Nie ma tu górnolotnych sformułowań, skomplikowanych zdań czy rozwlekłych przemyśleń. Jest za to sporo dialogów, którą są bardzo naturalne, pełne nieskrępowanego ciepła, życzliwości i sympatii. Bohaterowie są bardzo liczni, czasem aż za bardzo. Ale są bardzo sympatyczni, otwarci i pełni dobroci. I wiodą idealne życie, takie wyśnione, wymarzone, które po prostu się dzieje. Największą sympatię wzbudzała we mnie Malutka, podbiła moje serce od samego początku  i uwielbiałam ją do samego końca. Za to, że była tak mądrą, pełną ciepła i troski kobietą. Taką, jaką sama chciałabym być.

Jedyne co mnie uwierało w tej książce to właśnie ten idealizm i beztroska. Wszystko samo się działo, od ręki, a bajkowe życie było udziałem każdej z postaci. Momentami czułam się zazdrosna, chociaż wiedziałam, że każdy z bohaterów miał liczne przeżycia i troski w swojej przeszłości. Druga rzecz, która mi dokuczała przez pewien czas to te wszystkie zdrobnienia, którymi posługują się bohaterowie. Było ich za dużo, co dawało przesłodzony efekt.

Dla mnie była to bardzo dobra książka, która wywołała dużo uśmiechu, radości i poprawiła humor. Nie spodziewałam żadnych zaskakujących zwrotów, głębokich refleksji czy intrygujących wątków. I tego nie dostałam. Dostałam za to dużo dawkę życzliwości, optymizmu i potwierdzenia, że wszystko dzieje się po coś. Idealna lektura na smuteczki.




Opis książki:
Olinka i Andrzej znają się od dziecka. Ona jest lekarką, on prowadzi restaurację. Dwa różne charaktery i temperamenty. On spokojny, wyważony, zorganizowany, ona wiecznie roztrzepana, zabiegana, rozmarzona. Przyjaźnią się, ale i często kłócą. Nawzajem się irytują i złoszczą, a jednak ciągnie ich ku sobie coraz bardziej… Tylko że żadne z nich nie chce się do tego przyznać…
Ciepła komedia romantyczna, w której główną rolę gra nie tylko miłość, ale i przyjaźń – ta prawdziwa i bezwarunkowa, która daje wsparcie, siłę i poczucie że jest ktoś, na kim zawsze można polegać.

Klucznik (tytuł z trzema wyrazami)
Pod hasłem - "kropka"
  
Moja ocena 4/6