wtorek, 29 kwietnia 2014

Joanna Bator - "Piaskowa góra"





Religia ojca, który skazał na ukrzyżowanie własnego syna, nie dawała Jadzi niczego, co mogłoby się jej przydać w życiu, bo żadna matka nie wymyśliłaby podobnej głupoty i raczej sama dałaby się ukrzyżować, nawet jak ja dziecko od czasu do czasu mocno denerwuje


Nie wiedziałam o czym jest ta książka, ani czy jest warta mojej uwagi, ani czy będzie mi się ją dobrze czytało, ani... Nic nie wiedziałam poza tym, że ma ładną okładkę, brak dialogów i jej autorka zdobyła nagrodę Nike. Mimo kompletnej niewiedzy zdecydowałam się wypożyczyć tę tajemniczą, dla mnie, lekturę.

Zaczęłam czytać, początkowo nieśpiesznie, koślawo, nierówno. Irytowało mnie wszystko, bohaterowie, brak chronologii, jakaś nijakość zapisków. Po kilku stronach żmudnego brnięcia przez długie i dziwnie sformułowane zdania miałam ochotę zrezygnować. Ale jakiś magnetyzm ciągnął mnie do tej książki. Dalej czytałam powoli i z trudem, jakbym szła bosymi stopami po kamieniach. Aż w pewnym momencie poczułam, że ta wędrówka sprawia mi przyjemność. Że wreszcie odnalazłam rytm, właściwą sekwencję, że wiem jak tą książkę czytać, że rozumiem jak snuje się opowieść. I wtedy zatonęłam w jej treści. "Piaskowa góra" pochłonęła mnie całkowicie, przenosząc w bliski-daleki świat swoich bohaterów.

Pełno tutaj zmarszczek, zagiętych rogów, krzywizn, zmiętej faktury materiału, z której powstała powieść. Nie ma tutaj żadnego wygładzania, upiększania, kolorowania. Jest za to szarzyzna, lęki, imaginacje, nadzieje, rozczarowania, ograniczone horyzonty, ciemnota. Jest zwyczajność, prostota, czasem ocierająca się o prostactwo i banał. Zakotwiczone w duszach i umysłach bohaterów, nieakceptujących niczego odbiegającego od norm, które same sobie narzucili. Bohaterowie, aż brakuje mi słów, by ich opisać. Autorce ich nie zabrakło, dlatego stworzyła tak bardzo prawdziwe postacie, tak realne i rzeczywiste, obarczone przeszłością, demonami, własnymi pętami, zrujnowanymi marzeniami.

Przepiękny język powieści to istny majstersztyk. Z przyjemnością czytałam słowa, obracałam je na języku, wracałam do nich, zatrzymywałam się nad nimi, pochylając się. Nie ma tu dialogów, nie ma rozmów, ale jest wiele przemyśleń, wiele refleksji

"Piaskowa góra" to książka, która zachwyca swoim rozmachem, która domaga się pełnej uwagi. Czytając czułam się jakby słuchała jakieś opowieści, autorka co jakiś czas wraca do jednego bohatera, do zdarzeń z przeszłości, a potem kontynuuje swoje myśli, ale już trochę zmienione, jak gdyby trochę zapominała o czym mówiła wcześniej. Zupełnie jak wtedy, kiedy słuchamy opowieści innych ludzi. Tak naprawdę czułam się jakbym rozmawiała z moją Babcią, która kiedy opowiada to zupełnie płynnie wtrąca wiele ważnych, ale pobocznych informacji, do swojego warkocza opowieści. Stąd uczucie bliskości z narratorem.

To piękna, bolesna, prosta i prawdziwa opowieść o ludziach. O zwyczajnych, zakompleksionych, bojących się inności, ślepo podążających za tłumem ludziach, zagubionych w swojej rzeczywistości. Książka, którą z całego serca polecam. Każdemu.



Opis książki

Początek lat 70. poprzedniego wieku. Jadzia Maślak przyjeżdża do Wałbrzycha z wioski pod Skierniewicami i prosto z oblodzonych schodów dworca wpada w ramiona nadgórnika Stefana Chmury, syna przesiedleńców ze Wschodu. Od tej chwili jej życie toczy się na tle wałbrzyskiego krajobrazu. Dziewczyna idzie ze Stefanem do ołtarza ubrana w suknię z poniemieckiej firany. Wprowadza się do bloku na Piaskowej Górze, gdzie zawsze wieje wiatr. W końcu rodzi bliźniaczki: jedną martwą, drugą żywą, Dominikę - niepodobną do nikogo z rodziny.
Historie opowiadane przez Bator zaczynają się i kończą w różnych czasach i miejscach, lecz wszystkie zbiegają się na Babelu, jak miejscowi nazywają największy dom na Piaskowej Górze. Babcie Halina i Zofia, matka Jadzia i córka Dominika, cztery kobiety, a między nimi kolejni mężczyźni. Grzeszne romanse, nieoczywiste pokrewieństwa i pęknięte tożsamości. Historia kilkudziesięciu lat. Powieść Bator imponuje celnością obserwacji i epickim rozmachem. Widok na Polskę z Piaskowej Góry to spojrzenie w samo sedno tego, kim jesteśmy.

Klucznik 
Polacy nie gęsi
Czytam opasłe tomiska - 443 strony 

Moja ocena 6/6

piątek, 25 kwietnia 2014

Ekaterina Sedia - "Tajemna historia Moskwy"



Gdy spotka cię wszystko, czego się zawsze bałeś, już nie masz się czego bać.

Twierdzenie, że inność może być lepsza, jest w rzeczywistości uznaniem własnej pośledniości.

Poważnie - mruknął - jaka kultura wymyśla ducha, którego jedyny celem jest rzucanie cebulami i skrzeczenie po nocach. To jest po prostu głupie.

Są okładki, które przyciągają wzrok. Są opisy, które przyciągają uwagę. Są fragmenty, które przyciągają duszę. Właśnie taka jest "Tajemna historia Moskwy".

Wyobraź sobie, że tuż pod powierzchnią Twojego miasta jest inny świat. Kipiący od dawnych bóstw, półbogów i duchów. Wyobraź sobie, że możesz tam wejść, lecz nie wiadomo jak wyjść. Wyobraź sobie, że nie ma tam żadnych praw, a mimo to dziwaczne społeczeństwo funkcjonuje. Wyobraź sobie, że możesz dotknąć rusałek, wypić drinka z Dziadkiem Mrozem, zajrzeć w oczy Wija, spacerować po lesie Berendeja, pogłaskać Bajuna, wysłuchać pieśni Siriny, Ałkonost oraz Gamajun, spróbować wydoić Zemunę albo zagrać z Kościejem o swoją śmierć. Wejdziesz do takiego świata? Ja weszłam.

"Tajemna historia Moskwy" to niesamowita i unikatowa książka, która zabrała mnie w swój czarodziejski świat. To swoista fatamorgana, kiedy patrzysz raz widzisz jeden obraz, kiedy spoglądasz ponownie obraz się zmienia. Jest zupełnie inny, pasujący albo i nie, ale nigdy taki sam. I tak się dzieje z każdym kolejnym spojrzeniem, z każdą następną przeczytaną stroną. Książka podbiła moje serce już na samym początku. Uwielbiam wszelkie mitologie, legendy oraz wierzenia, dlatego nagromadzenie i ożywienie tych wszystkich starodawnych postaci oraz stworzenia świata, gdzie każdy znajdzie swoje ukochane miejsce było dla mnie istną ucztą, swoistym prezentem od autorki. Jest to lektura, którą czytałam zachłannie.

Dużą rolę gra tutaj język. Jest piękny, ekspresyjny, doskonały i mroczny. Dopełnia powieść tworząc z niej pochwałę baśni, imaginacji, marzeń i wyobrażeń. Oszczędne dialogi, a jeśli istnieją to są jakby drętwe, sztuczne, niepotrzebne, bo najważniejsza jest treść i skupienie się na niej. Niezwykła kreacja podziemnego świata, bardzo plastyczna, przejmująca, poruszająca czułe struny duszy, a jednocześnie przygniatająca swym mrokiem, melancholią i zapomnieniem.

Duży plus również za okładkę - prosta i skromna, a zarazem bardzo wymowna. Co ciekawsze zupełnie przeciwstawna do treści, a będąca jednocześnie jej dopełnieniem. Spokój i prostota okładki, nijak się mają do tej burzy uczuć, mnogości problemów i zagadnień poruszanych w treści. A mimo wszystko po jej zakończeniu czułam się rozmarzona.

"Tajemna historia Moskwy" to pochwała przede wszystkim baśni i starodawnych duchów.To opowieść o tym, że gdzieś tam, całkiem blisko, istnieje niezwykły świat, w który trzeba uwierzyć.  To powieść, która przyciąga swoim mrocznym klimatem, oplata i ciągnie wgłąb, jeszcze bardziej, aż do samego dna i kładzie się ciężarem na piersi. To powieść, która zachwyca.


Opis książki:
Tajemna historia Moskwy to pomysłowy koktajl złożony w równych częściach z Bułhakowa i Gaimana mroczny, niepokojący, śmiały i cierpki, jaka może być tylko prawdziwa rosyjska literatura. W swojej powieście Ekaterina pełnymi garściami czerpie inspirację ze starych rosyjskich baśni i podań ludowych przy jednoczesnym umiejscowieniu historii we współczesnej Moskwie.

Każde miasto ma sekretne miejsca. Moskwa w burzliwych latach dziewięćdziesiątych XXw. nie jest inna, jej mieszkańcy szukają bezpieczeństwa w świecie pod ulicami - w mrocznym, otchłannym świecie magii, płaczących drzew i kawek albinosów, gdzie wypędzone pogańskie bóstwa i baśniowe stwory szepczą dziwne opowieści, tym którzy chcą słuchać. Galina jest młodą kobietą pochwyconą, jak ludzie jej współcześni, w pozorną anarchię nowej Rosji. W tym chaosie jej siostra Maria przemienia się w kawkę i odlatuje - co skłania Galinę do dołączenia do Jakowa, policjanta prowadzącego dochodzenie w sprawie lawiny zaginięć. Poszukiwania zaprowadzą ich do podziemnego królestwa prawd i archetypów, gdzie znajdą się pomiędzy rzeczywistością i mitem, przeszłością i teraźniejszością, honorem i zdradą - do tajemnej historii Moskwy.
Grunt to okładka - biel i czerń
 
Moja ocena 5/6

środa, 23 kwietnia 2014

Rosamund Lupton - "Siostra"



Żałoba jest jednak najbardziej nieodwzajemnioną miłością. Bez względu na to, jak mocno i jak długo obdarzamy miłością kogoś, kto umarł, ten ktoś nigdy nie może odwzajemnić tego uczucia

Ludzie myślą, że słowa "życie toczy się dalej" niosą pocieszenie - czy nie rozumieją, że właśnie to, iż nasze życie trwa, a ukochanej osoby już nie, jest przyczyną tego dotkliwego bólu i żalu?

Dwie siostry. Dwa życia. Jedna opowieść. Tak w skrócie można podsumować tę książkę. Chociaż to zdecydowanie za mało, zbyt prosto, zbyt ogólnikowo. "Siostra" jest zdecydowanie głębsza, bardziej wielowarstwowa, bardziej zagmatwana.

Początkowo czytało mi się ją bardzo trudno, koślawo. Nie mogłam złapać rytmu, więc z każdym akapitem podskakiwałam jak ten konik na wyboistej drodze, nie wiedząc o co chodzi. Wiele razy miałam ochotę odłożyć tę książkę, zrezygnować z dalszego czytania, zapomnieć. Ale było w niej coś, co mnie przyciągało i sprawiało, że przekładałam kolejne kartki czytając. Nie wiem co za siła  zmuszała mnie do czytania, ale bardzo jej dziękuję. Bo ta lektura to jest zamknięta całość. Dopiero przeczytanie jej od początku do samego końca pozwala w pełni ją zrozumieć. Dopiero wtedy wszystkie elementy układanki wskakują na miejsce, wszystko nabiera sensu i celu. Dopiero wtedy uderza niezwykle silna fala nagromadzonych, w trakcie czytania, uczuć, które zalewają serce. 

W trakcie czytania często nachodziły mnie myśli, że następna książka tej autorki "Potem" była dużo lepsza od jej debiutu, że tamtą czytało mi się lepiej. Tymczasem po zakończeniu lektury "Siostry" z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ten debiut jest naprawdę bardzo udany i, że warto poświęcić mu swoją uwagę.

"Siostra" to głębokie studium żalu po utracie bliskiej, ukochanej osoby. Studium głębokiej siostrzanej miłości. To osobliwie zapiski uczuć, emocji, wyobrażeń, które towarzyszą osamotnionej kobiecie. To opowieść o tym, jak stopniowo odkrywana prawda niesie ból i strach, zamiast ukojenia i spokoju. I chociaż znajdziemy informację o tym, że to jest to thriller, to dla mnie jest to przede wszystkim emocjonalny dramat psychologiczny.



Opis książki:
Najbardziej ekscytujący thriller, jaki czytałem w tym roku. Powieść, napisana z mocą i rozmachem, jest wręcz nieprawdopodobnie dobra, obwieszcza pojawienie się nowego, na wskroś oryginalnego talentu. „Daily Mail”

Moja siostra nigdy by się nie zabiła, moja siostra nigdy by się nie zabiła, moja siostra nigdy… - rozpaczliwie powtarza Beatrice, odkąd poznała potworną prawdę. Rzeczywistość jest gorsza od koszmarnego snu. Zaginięcie, dni gorączkowych poszukiwań, wreszcie – ciało znalezione w śniegu. Policja, przyjaciele, nawet matka – wszyscy wierzą w hipotezę „samobójstwo”. Ale nie Beatrice. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, na własną rękę szuka przyczyn tragedii. Prawda okazuje się bardziej bulwersująca od najgorszych podejrzeń. A ta powieść – ostra jak brzytwa, zaskakująca nawet dla tych, którzy myśleli, że o thrillerach wiedzą już wszystko. 

Grunt to okładka - biel i czerń
Moja ocena 5/6
 

sobota, 19 kwietnia 2014

Zygmunt Miłoszewski - "Bezcenny"



Był miłością mojego życia. Taką prawdziwą miłością, która się zdarza tylko raz, wszystko przed nią to zapowiedzi, wszystko po niej marne podróbki.

Dziedzictwo narodowe to są najzwyczajniejsze rzeczy. Spacer z dzieckiem w parku, wylegiwanie się w łóżku w sobotę i wspólny niedzielny obiad. Dziedzictwo to jest wychowywanie swoich dzieci tak, żeby potrafiły być dobre, mądre i prawe.

"Bezcenny" to bardzo dobry kryminał, z wartką akcją, ciekawą fabułą i intrygującymi bohaterami. Czytałam go z przyjemnością mimo, że byłam zaskoczona pomysłem szukania zaginionych obrazów. Początkowo czułam się trochę niepewne, bo nigdy nie interesowałam się sztuką, więc moje obawy, że nie podałam lekturze znacznie wzrosły. Tymczasem były one zupełnie bezpodstawne, bo książkę czytało mi się bardzo dobrze z niesłabnącym zainteresowaniem.

Dla mnie to było studium wiedzy na temat zaginionych dzieł sztuki, marszandów, fałszerzy, poszukiwań zaginionych obrazów oraz na temat malarstwa, stosowanych pigmentów, najnowszych technik rozpoznawania autentyczności obrazu. Pod tym kątem to istny majstersztyk i tylko mogę się domyślać ile syzyfowej pracy i wnikliwej analizy wymagało to od autora. Ponadto chylę czoła przed kunsztem literackim, który sprawiał, że to co wydawałoby się nudne i nieciekawe, ja czytałam zachłannie.

I jeszcze muszę wspomnieć o tym co przykuło moją uwagę najbardziej. Opisy przyrody, zarówno polskiej, jak i zagranicznej, pełne szczegółów i niezwykłych wyobrażeń. Czytając czułam, że tam jestem, że dotykam tej ziemi, czuję zapach powietrza, szum morza. Ale najpiękniejsze były opisy Tatr. Miałam wrażenie, że tam jestem, a góry i miłość do nich oplata mnie niczym ciepły koc. To były najpiękniejsze i najbardziej poruszające moje serce fragmenty tekstu.

Jedyny minus tej książki to zakończenie. Poczułam się nim trochę rozczarowana. Uważam, że książka mogła się skończyć kilka stron wcześniej, kiedy czytając była pełna emocji, niedopowiedzeń i wyobrażeń. Kończąc czytanie w takim momencie byłabym w pełni usatysfakcjonowana.Tymczasem akcja jest jeszcze trochę rozwleczona.

Jeszcze jeden drobny minusik to okładka. Dla mnie jest okropna i bardzo długo działała na mnie odstraszająco, gdyby nie pani bibliotekarka, pewnie nadal bym omijała tę lekturę szerokim łukiem. Bo czego mogę się spodziewać po takim dziwnym tworze? Na szczęście pozory mylą i otrzymywałam spory kawałek wartościowej literatury.

Uważam, że jest to książka warta uwagi. Wyróżnia się na tle innych kryminałów, bo nie mamy tutaj trupów i szukania mordercy, lecz misternie utkaną intrygę, artystyczny rozmach i niecodzienny pomysł na fabułę. Warto spędzić kilka godzin z "Bezcennym", a ja z chęcią sięgnę po kolejne tytuły tego autora.


Opis książki

Autor bestsellerowych kryminałów na tropie największej tajemnicy XX wieku!

1945. Niemcy przegrywają wojnę, każdy myśli tylko o sobie. Generalny Gubernator Hans Frank ukrywa najcenniejsze łupy, a wraz z nimi bezcenny sekret, który ma zapewnić mu nietykalność po wojnie. Skarb ginie bez śladu w tajemniczych okolicznościach.

1946. Do Polski powracają zrabowane dzieła sztuki z "Damą z gronostajem" Leonarda da Vinci na czele. Brakuje "Portretu Młodzieńca" Rafaela Santi, który od tej pory pozostaje najcenniejszym zaginionym na świecie dziełem sztuki i symbolem grabieży dokonanych w czasie II wojny światowej. W Muzeum Czartoryskich w Krakowie od ponad sześćdziesięciu lat na Rafaela czeka pusta rama.

Współcześnie. Doktor Zofia Lorentz, historyk sztuki i urzędniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych, próbująca sprawić, aby do Polski wróciło choć kilka z ponad 60 000 zaginionych dzieł, zostaje wezwana do kancelarii premiera. Sprawa jest pilna i ściśle tajna. Arcydzieło Rafaela zostało w końcu namierzone, a ona musi odzyskać je dla Polski. Legalna droga nie wchodzi w grę. Jedynym możliwym sposobem jest kradzież. Zofia podejmuje się zadania. Do jej zespołu dołączają cyniczny młody marszand, świeżo emerytowany oficer służb specjalnych i legendarna szwedzka złodziejka, specjalnie w tym celu wyciągnięta z więzienia.

Czytam opasłe tomiska - 489 stron 
 
Moja ocena 5.5/6


niedziela, 13 kwietnia 2014

Anna Janko - "Dziewczyna z zapałkami"




„Gdy przewracam kartki wstecz i odczytuję te swoje zapiski, to jakbym zapalała zapałki w ciemności. Obrazki, scenki z życia wyłaniają się z mroku na chwilę i gasną razem z wątłym płomykiem. Ale przecież są zatrzymane i znów mogę rozpalić od nich swoją pamięć.
Nie tak wiele zostaje na zawsze, a jednak wydaje mi się, że to, co zapisane, zostaje uratowane i jest potem jak odnaleziony skarb, cenne znalezisko, wiecznotrwała chwila"

"Dziewczyna z zapałkami" to opowieść-pamiętnik. Bez dat, bez dni, bezczasowy. Narratorka Ha., początkowo nastoletnia, potem trzydziestokilkuletnia kobieta, zapisuje swoje życie, przemyślenia, zdarzenia, ale najwięcej uwagi poświęca swojemu małżeństwu, które od początku jest nieudane. Wszystkie zapiski, trwanie i życie umieszczone są w szarych i bezbarwnych latach osiemdziesiątych. Temat wydaje się trochę pospolity, trochę banalny i łatwy to zepsucia. Na szczęście autorka stworzyła wyjątkową książkę, która nie jest ani nudna, ani zbyt wyeksploatowana, mimo, że fabuła oparta jest tylko na jednym wątku.

Ha. do zapisków używa bardzo obrazowego, lirycznego i magnetycznego języka, który mnie zaczarował, przyciągał, oblepiał swoimi słowami. Nie mogłam się oderwać od opisów życia Ha. Utrwalone momenty, wyrywki zdań, fragmenty codzienności zapisane, zaklepane, a pod nimi ukryta głębia i ból, do samego serca. To opowieść, której nie da się czytać szybko, bo chociaż chciałoby się iść dalej, to pewne słowa sprawiają, że się do nich wraca i czyta ponownie. I zamiast przerzucić kolejną kartkę, ja wciąż czytałam pewne zdania, pewne akapity, metafory, porównania, oksymorony. Ta książka bogata jest w środki artystycznego wyrazu, bogata jest w mądre słowa, bogata w ważne przemyślenia.

Razem z Ha. przeżywałam jej ból, odkrywałam nowe ścieżki życia, szukałam przyjemności, zderzałam się ze ścianą obojętności. Razem z nią próbowałam się dopasować do miejsca, jakie wymościła jej codzienność, sprzątałam, prałam, otwierałam okna czekając aż wpadnie przez nie nadzieja, na lepsze dni, które nieśpiesznie nie chciały nadchodzić.

Czytanie wzbudziło we mnie wachlarz emocji. Tych dobrych i tych złych. Momentami czułam się przytłoczona prozą i trudnościami życia Ha. Jej samotnością, smutkiem, nie radzeniem sobie z rzeczywistością. Czasem miałam wrażenie, że sama narratorka zbyt mocno podkreśla swoje trudy, zbyt głośno krzyczy i zbyt mocno próbuje zwrócić na siebie uwagę, chociaż powód tego zachowania jest błahy. A z drugiej strony nie docenia radości w rzeczach ważnych. Wydawało mi się, że trwając i zamykają się w swoim życiu Ha. zatraciła prawidłową percepcję postrzegania świata, że powoli wypacza swoje zmysły. A z drugiej strony, czytam zdania, które wskazują, że jest to tylko poza - "Widzę bowiem, że mój sposób pisania jest mało poważny".

Zapiski, notatki, kalendarze, słowa. To one są odzwierciedleniem naszych marzeń, naszych pragnień, wyobrażeń, uczuć, spraw, problemów, nas samych. To w nich odnajdujemy dawno zagubione pokłady czegoś, co wydawało się, że dawno już zasnęło snem wiecznym. To w nich otwieramy się na świat, piszemy o sobie szczerze, bez sztucznych okładek, bez sztywności. Wylewamy fale duszy formując ją w znaki graficzne, nadają jej nazwy, opisując. I chociaż na zewnątrz w jakiś sposób często jesteśmy jednolici, trochę zmięci, wyblakli, podobnie do siebie, to w swoich zapiskach jesteśmy niczym wulkany barw, namiętności, emocji. Jesteśmy bardziej prawdziwi. Ta prawda o nas samych jest niczym innym jak właśnie te zapałki, które rozświetlają przeszły czas.

"Dziewczyna z zapałkami" to książka, która uświadamia, zmusza do refleksji, do zastanowienia. Zwróciła moją uwagę na wiele ważnych spraw, uporządkowała moje myśli, przypomniała o tym, jak lubię używać słów, jak lubię pisać o czym jakoś zapomniałam, jakoś wydało mi się to niewłaściwe, nie na miejscu. I sprawiła, że wzięłam mój troszkę zakurzony zeszyt z zapiskami otworzyłam, żeby znów w nim notować to co spostrzegam, to co czuję, co myślę. Zanim zapomnę, zanim to zgubię w natłoku codziennych labiryntów zdarzeń.

Myślę, że jeszcze wrócę do tej książki, bo dla mnie jest ona takim stabilizatorem, który przywraca właściwą perspektywę i stawia do pionu, który porządkuje emocje i myśli, który zbiera rozsypankę codziennych dramatów w zgrabną całość. Dla mnie to ważna i wartościowa książka.


Opis książki

Bohaterką i narratorką jest młoda kobieta, początkująca poetka, która pragnąc uciec od rodziców i szybko wskoczyć w dorosłość wychodzi za mąż za dawnego kolegę z liceum i wyjeżdża do innego miasta. Dorosłe życie i wymarzona wolność, twórcze plany okazują się niezwykle trudne dla dwojga młodych, którzy nie potrafią nic z tą wolnością zrobić, tym bardziej, że nie mają mieszkania ani pieniędzy. Kolejne inicjacje, erotyczne i społeczne, kończą się inaczej niż obiecywały młodzieńcze marzenia


Grunt to okładka - biel i czerń

Z literą w tle - "I/J/U/X/Y"
Klucznik  

środa, 9 kwietnia 2014

Krzysztof Piskorski - "Cienioryt"





Bo tym właśnie jest nauka: odpowiadaniem na pytania jakich wcześniej nie umieliśmy zadać.


To właśnie jest prawdziwa nauka. A najpiękniejsze w niej momenty to te, w których jakieś fakty niepowiązane, tajemnice i sekrety siła umysłu, splata nagle w jedną tkaninę. W piękny pled będący idealnym odbiciem rzeczywistości, który możemy do woli rozdzielać z powrotem na pojedyncze nici i splatać na nowo, by poznać sekrety ustroju świata


Zupełnie nieznane mi nazwisko autora, ale interesujący opis, intrygujący tytuł i piękne wydanie sprawiają, że trudno przejść obok takiej książki obojętnie.

"Cienioryt" to książka, spod znaku płaszcza i szpady, która porwała mnie od pierwszej strony. Już od samego początku zostałam rzucona w wir wydarzeń, których musiałam być uczestnikiem. Pełno tu zwrotów akcji, szybkiego tempa, intryg, knowań, spisków, morderstw, kłamstw, spektakularnych walk. Nie można się nudzić, nie można głębiej odetchnąć, bo wciąż i wciąż dzieje się coś, co podnosi napięcie. Plastyczne opisy walk i intryg przeniosły mnie prosto do niebezpieczniej Serivy, pełnej brukowanych, wąskich uliczek, dachów, po których można uciekać oraz tajemniczych miejsc.

W książce też znajdziemy sporą dawkę magii. Zamiast kryształowych kul i skomplikowanych zaklęć są cienie. Cienie, które są połączone z ludźmi, a jednocześnie mają swój świat, który funkcjonuje na innych prawach. Kraina cieni nie jest przyjazna ludziom i chociaż mogą oni wędrować cienkobością i cieńskrótami, to niesie to za sobą ryzyko, której lepiej uniknąć. Wbrew pozorom to co my nazywamy cieniem, w Serivie jest żywą istotą. Bo jedna połowa człowieka jest jasna, a druga połowa jest ciemna, dopiero kiedy są obie połowy to istnieje człowiek. Dlatego obie przestrzenie, jasna i ciemna, wciąż na siebie wpływają, modyfikując na wzajem swoje istnienie. Pomysł na dualistyczną wizję świata, w moim odczuciu był bardzo udany i bardzo dobrze wykonany, dlatego uważam go za największy plus tej książki.

Język powieści jest bardzo plastyczny i obrazowy. Dokładne, nasycone epitetami opisy walk, starć, postaci, krain działają mocno na wyobraźnię. Ponadto książkę czyta się bardzo szybko, strony same umykają spod palców. Z każdą przeczytaną stroną widać coraz lepszy warsztat autora.  "Cienioryt" należy do tych dopracowanych książek - każdy szczegół jest dopieszczony, dopasowany do reszty i przemyślany.

Autor z wielką gracją i wdziękiem porusza się pośród postaci i walk. I chociaż temat jest wielokrotnie powtarzany w twórczości wielu pisarzy, to autorowi udaje się uniknąć wtórności i powtarzalności.  Jedyne do czego mogę się przyczepić to zakończenie, które jest zbyt łatwe do odgadnięcia i, które zbyt często pojawia się w literaturze fantastycznej.

"Cienioryt" to bardzo dobra książka, która z pewnością spodoba się miłośnikom dumasowskiej literatury, ale nie tylko. Każdy kto lubi lekturę z wartką akcją, ciekawym pomysłem na fabułę i nieprzeciętnymi postaciami znajdzie tu coś dla siebie.



Opis książki

Urok siedemnastowiecznych zaułków, nonszalancja oraz tempo opowieści spod znaku płaszcza i szpady Aleksandra Dumasa, tajemnice rodem z książek Arturo Pereza-Reverte oraz odrobina magii tak charakterystyczna dla literatury iberoamerykańskiej. Wszystko to składa się na "Cienioryt", nową powieść Krzysztofa Piskorskiego, jednego z najzdolniejszych twórców polskiej fantastyki.
W portowym mieście południa, Serivie, każdy cień jest oknem do groźnej i niezbadanej cieńprzestrzeni, w której tunele ryją adepci tajemnych sztuk. Sześciu grandów walczy o wpływy trucizną, zdradą i stalą, małoletni król z trudem trzyma się przy władzy, a inkwizycja rośnie w siłę.
Ale to wszystko sprawy, które trudno obserwować z okna małej izby przy ulicy Alaminho, gdzie mieszka Arahon Caranza Martenez Y’Grenata Y’Barratora, doświadczony nauczyciel szermierki. Arahon pragnie jedynie zapewnić bezpieczeństwo bliskim i odłożyć dość pieniędzy, by opuścić miasto. Przynajmniej do czasu, gdy w jego ręce wpada cienioryt – wypalony na szkle obraz przedstawiający tajemniczą postać…

Czytam opasłe tomiska - 451 stron 
 
Moja ocena 5/6

niedziela, 6 kwietnia 2014

Jodi Picoult - "W imię miłości"



Usprawiedliwienia mają jednak niezwykłą właściwość - rozmywają ograniczenia, tak że nagle pojęcie honoru staje się giętkie jak wierzbowa witka, a normy etyczne pęcznieją i pękają niczym bańka mydlana.

Życie ludzkie może w okamgnieniu ulec zmianie; równie w mgnieniu oka, jak się okazuje, mogą lec w gruzach najbardziej niezłomne zasady.

Zazdrość rodzi się z pożądania cudzej własności. Natomiast smutek - z utraty tego, co się już raz posiadało.


Jodi Picoult to autorka, po której książki sięgam bez wahania, bez chwili zastanowienia, bez żadnych wątpliwości, bo wiem, że mogę się spodziewać kawałka dobrej literatury.

"W imię miłości" to nie jest łatwa, prosta i przyjemna historia, bo tej opowieści nie da się zamknąć w zgrabnych zdaniach. Wybrany temat jest zbyt trudny i zbyt delikatny, ale mimo to autorka bardzo dobrze sobie z nim radzi. Dla mnie to coś niezwykłego, pisać tak przejmująco, boleśnie i prawdziwie, wywoływać tak silne emocje i tak mocno uświadamiać proste-trudne prawdy.

Fabuła książki jest spójna, bardzo szeroka, bogata w liczne wątki poboczne. Bohaterowie są bardzo mocno zarysowani psychologicznie. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim matka zgwałconego dziecka, to ona stanowi trzon i najważniejszą postać. To na jej uczuciach, przeżyciach i działaniach osnuta jest kanwa powieści. Pozostałe postacie są tłem dla tej cierpiącej i walczącej kobiety. Takie osoby jak jej mąż, przyjaciel, synek czy oskarżony ksiądz, kształtują postępowanie, emocje i sekwencję działania Niny, ale w efekcie są gdzieś daleko poza nią. I chociaż bez nich nie byłoby tych wszystkich zdarzeń, to jednak autorka zdecydowała się wyeksponować przeżycia matki.

Język książki jest bardzo przyjemny w odbiorze, czyta się bardzo szybko, bez żadnych zgrzytów. Wiele miejsca zajmują przemyślenia Niny dotyczące tego co sama zrobiła, tego co spotkało jej dziecko oraz tego jak działa i funkcjonuje system prawny w Stanach Zjednoczonych - rzekomo chroniący nieletnich przez zagrożeniem, przed molestowaniem. Jak się okazuje nic nie jest doskonałe, ani ludzie, ani prawo.

Zakończenie samo w sobie jest zaskakujące. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania sytuacji. I chociaż gdzieś tam podświadomie czułam, że takie zakończenie powinno mieć miejsce, to kiedy doczytałam do ostatnich stron czułam się mocno zaskoczona i byłam pod dużym wrażeniem.

Zatonęłam w tej lekturze, na długie godziny. W moje duszy szalał huragan emocji, złościłam się, ocierałam łzę, miałam wątpliwości i żal, uśmiechałam się i cieszyłam. To opowieść jest bardzo emocjonalna, aż szarpie za serce, wwierca się gdzieś w duszę i rani małymi ostrzami bólu. Zapada w pamięć, zmusza do refleksji, poszukiwania odpowiedzi gdzieś tam głęboko, na samym dnie siebie i swojego serca, uświadamia i żąda jasnych, konkretnie sformułowanych wniosków, tylko po to, by za chwilę rozsypać tą całą pewność w górę potrzaskanych wątpliwości. Jedna z najlepszych książek tej autorki.



Opis książki:
Jako zastępca prokuratora Nina Frost prowadzi postępowania w najtrudniejszych sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Nieraz przeżywa frustrację, gdy sprawcom udaje się wykorzystać luki prawne i uniknąć kary. Z doświadczenia wie, że aby skutecznie poruszać się po tym polu minowym, musi okazywać współczucie ofiarom, zaciekle walczyć o sprawiedliwość, ale jednocześnie zachowywać dystans.

Kiedy jednak Nina i jej mąż odkrywają, że ich pięcioletni syn Nathaniel padł ofiarą molestowania seksualnego, o żadnym dystansie nie może być już mowy. Nagle bariera między życiem zawodowym a prywatnym całkowicie znika; wszystko, co do tej pory wydawało się proste i oczywiste, ulega całkowitemu przewartościowaniu. Nina zdaje sobie sprawę, że w sądach trudno będzie uzyskać zadośćuczynienie za krzywdę, jaka spotkała Nathaniela. Ogarnięta rozpaczą i niepohamowanym gniewem, rozpętuje wojnę, w której może stracić wszystko, co dla niej najcenniejsze.


Moja ocena 5.5/6


czwartek, 3 kwietnia 2014

Magdalena Kordel - "Okno z widokiem"



Czasami jej tego zazdroszczę, spokoju, swobody. Komórki, kariera, awanse… Wszystko to smycze i kagańce, które sobie dobrowolnie zakładamy. I naraz zdajemy sobie sprawę, jak niewiele jest to warte. Mała zawartość życia w życiu.

Lubię takie właśnie obyczajowe lektury o życiu, zwykłej codzienności i radości w prostych czynnościach. Lubię ten niezwyczajny klimat i taką niecodzienną bliskość z bohaterami, i to kojące poczucie spokoju i łagodności, które towarzyszy mi w trakcie czytania. Lubię, kiedy mogę otulić się ciepłem książki i schować przed walącym się światem.

Taka właśnie jest książka "Okno z widokiem". Opowieść o zranionym sercu, o tajemnicach, dobrych ludzkich duszach, o poszukiwaniu swojego miejsca, o uczuciach, o diabłach i świętym Antonim. Wszystko to jest napisane prostym, nieskomplikowanym, przyjemnym w odbiorze językiem. Pewnie dlatego czytanie tej historii zajęło mi jedno popołudnie. I chociaż bardzo, bardzo się starałam zwolnić, delektować się czytaniem, to nijak mi nie wychodziło. Tak bardzo zżyłam się z mieszkańcami Malowniczego i tak bardzo chciałam wiedzieć co będzie dalej, że strony same umykały spod palców, a moja dusza powoli wypełnia się tym ciepłem bijącym z każdego zdania. I dlatego teraz w trakcie spaceru, zamiast mijać przydrożne kapliczki mimochodem, to znajdę polny kamień i na nim przysiądę, by pogadać ze świętym, a może z diabłem?

Znajdziemy tutaj sporo pięknych opisów przyrody zgrabnie przeplatanych między dialogami. Bohaterowie są zwyczajny, ludzcy, przez co bardziej bliscy, o bogatej charakterystyce i nie przeciętnych wnętrzach. Fabuła jest ciekawa, cały czas trzyma w napięciu i zainteresowaniu. Wiele tutaj zwrotów akcji, nieodkrytych zagadek, niedopowiedzianych słów, które wpływają na losy bohaterów. Ponadto książka aż kipi dobrym humorem i pozytywną energią.

Ktoś może zarzucić, że jest to lektura banalna, prosta i tak naprawdę o niczym, bo czym jest ratowanie starej kapliczki czy wyssany z palca erotyczny skandal? Owszem, momentami treść i szkielet fabuły ocierają się o banał i banalność. Ale nie będzie miał całkowicie racji. Bo chociaż nie jest to książka trudna, wysublimowana czy ambitna, to jest zaskakująca piękna i mądra w swej prostocie.

To ciepła, lekka, rodzinna lektura, idealna dla tych, którzy mają ochotę spędzić przyjemnie i z uśmiechem kilka godzin, którzy potrzebują się odprężyć, oderwać od codziennych spraw. Nie jest to lektura, która zapada w pamięć na długi czas, nie jest to lektura, która uwiera, skłania do przemyśleń. Ale jest to lektura, która działa niczym kompres na bolączki i smuteczki, i która wnosi dużą dawkę optymizmu. 

I jeszcze okładka - piękna. Czytając chciałam uchylić to okno i już, już znaleźć się w tym wymarzonym Malowniczym, gdzie wszystko jest inne.
" właśnie otworzyło się przede mną całkiem nowe okno w pokoju z moim własnym widokiem"


Opis książki

Okno z widokiem to powieść pełna zagadek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, przez wiele lat skrywane sekrety rodzinne wychodzą na jaw.

Grupa studentów archeologii dokonuje wstrząsającego odkrycia, a policjanci choć nieco niekonwencjonalni wykonują swoja pracę z dużym zaangażowaniem i dobrymi wynikami. To również opowieść o ciepłej i pełnej miłości relacji pomiędzy wnuczką i babcią, o małomiasteczkowej społeczności i proboszczu, który jest nadzwyczaj otwarty na problemy wszystkich swoich duchowych podopiecznych. Wszystko to tworzy niepowtarzaną atmosferę i prowadzi do zaskakującego finału, w którym czynny udział poza główną bohaterką biorą mieszkańcy Malowniczego i przyjezdni między innymi sędziwy profesor, jego żona, historyk amator, studenci archeologii, pewien przystojny strażnik miejski, przyszywany dziadek Róży, proboszcz i wielu, wielu innych. Książka poza ciekawą akcją nie pozbawiona jest humoru, który jak już się przekonali czytelnicy poprzednich powieści jest nieodłączną częścią twórczości autorki.


Polacy nie gęsi