Lubię swoje wspomnienia. Bez nich nie byłabym sobą.
Thriller oparty na faktach, brzmi trochę strasznie. Nie wiadomo czego się spodziewać. Dreszczyku emocji? Przerażenia? Pewności, że będzie dobrze, bo skoro autor przeżył to trudno nazwać thrillerem? Poczucia kiczu i tandety? Zbyt optymistycznych napisów na okładce, a w środku przeciętności? Zanim zaczęłam czytać takie właśnie myśli sunęły przez moją głowę. Dodatkowo okładka, trochę dziwna, trochę niepokojącą, sprawiająca wrażenie zupełnie nie pasującej do treści. Z pewną niepewnością poznałam pierwsze zdanie książki, a potem kolejne, następny akapit i rozdział. I nie wiedząc kiedy, ale stopniowo, w szybkim tempie zaczęła się zaczytywać w tej niesamowitej historii.
"Kobieta, która widziała za dużo" to nie jest zwykły thriller, ale jest to opowieść, która zdarzyła się wiele lat temu, naprawdę. I o tym właśnie opowiada autorka. O swojej dziwnej przyjaźni-nieprzyjaźni z Lee Earmanem, o swoim małżeństwie z Sidney'em Plossem, o swoich zdolnościach i głęboko rozwiniętej intuicji, o swojej młodości spędzonej w obozie dla uchodźców, o swoim życiu w komunistycznej Polsce, ale wszystko to o czym pisałam to tylko wątki poboczne, ciekawe, intrygujące, wstrząsające, ale stanowiące tylko tło dla fabuły, którą napisało samo życie. Fabuły, która przede wszystkim opowiada o walce autorki o sprawiedliwość i prawdę. Ta książka to liczne zapiski, notatki, spotkania, których celem było doprowadzenie do skazania i ukarania mordercy dwojga młodych ludzi. Przez ponad dwa lata Kaya Mirecka-Ploss nie ustawała w swoich dążeniach, poświęcając wszystko - małżeństwo, bezpieczeństwo, siebie. Koszty jakie poniosła były ogromne, a odwaga jaką się wykazała trudna do wyobrażenia. W trakcie czytania nasuwały mi się pytania i refleksje - skąd taki pęd po sprawiedliwość? Skąd brak strachu i chęć ponoszenia ryzyka? Odpowiedź znalazłam w treści, we wstawkach dotyczących pobytu autorki w obozie. Wtedy zrozumiałam skąd w niej ta siła, odwaga i poczucie misji. Jej historię czytało mi się bardzo przyjemnie i łatwo, z dreszczem emocji pod skórą i z oczami szerokimi od zdumienia. Nie ma tu miejsca na nudę, od samego początku zostałam rzucona w wir wydarzeń, który trwał do samego końca. Atuty tej historii to ciekawie naszkicowana intryga kryminalna, głęboki rys psychologiczny bohaterów, lekki język i mnóstwo emocji. Ta książka ma w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że ma się ochotę ją czytać.
Kaya Mirecka - Ploss to nieprzeciętna postać. Pisarka, dziennikarka, projektantka mody, aktorka, działaczka społeczna i założycielka Fundacji "Dzieci Śląska". Nigdy nie słyszałam o tej osobie, dlatego poznanie jej przez tą książkę, przez ten fragment jej życia, wydaje mi się być intrygującym przeżyciem, a sama postać autorki niezwykle mi zaimponowała swoją postawą. I chociaż te fragmenty, które wydały mi się najciekawsze i najbardziej interesujące stanowią tylko mały wycinek całej książki, to nie żałuję czasu, jaki poświęciłam na poznanie historii Kai.
Opis książki:
Thriller psychologiczny oparty na faktach. Waszyngton, rok 1977. Kaya Ploss wraz z mężem postanawia sprzedać dom i w tym celu wynajmuje agenta nieruchomości, niejakiego Earmana. Wkrótce dochodzi do morderstwa. Ginie para młodych ludzi: Alan Foreman, kolega Earmana z pracy, i jego dziewczyna Donna. Kaya, obdarzona niezwykłą intuicją, widzi scenę zabójstwa, choć nie może dostrzec mordercy. Czy jest nim Earman? Rozpoczyna się śledztwo, które daje początek osobliwej, mrocznej relacji Kai i Earmana, co zaważy na dalszym życiu autorki...
Grunt to okładka - kobieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz