poniedziałek, 21 listopada 2016

Guillaume Musso - Ta chwila


Życie prześlizgujące się miedzy opuszkami palców, zbudowane z szarych drobinek istnienia. Trwające każdego dnia. Pewne. Albo może to tylko skrawek czasu dany nam na mgnienie oka. By znaleźć to, co wydawałoby się najważniejsze. 

A Ty? Gdybyś mógł przeżyć tylko jeden dzień w roku. Jakbyś go wykorzystał?

Historia, którą czyta się z przyjemnością i niewielką szczyptą magii. Z zakończeniem, które zaskakuje i nie do końca pasuje. Podróże w czasie, niechciany spadek, wielka miłość i szara codzienność. Przeplatanka, która jest częścią każdego z nas.

Opowieść, która mogłaby być niezwyczajną. Ale jest zwyczajnie dobra. O klasycznej konstrukcji. Nie znalazłam tu cząstki siebie. Przynajmniej nie teraz.

Nie porywa, nie zawodzi. Po prostu jest taka jak powinna być. Dobra. 

Opis książki:
 Lisa marzy o tym, by zostać aktorką. Żeby opłacić zajęcia w szkole teatralnej, pracuje w barze na Manhattanie. Pewnego wieczoru poznaje Arthura Costello, młodego lekarza-ratownika. Od razu coś między nimi iskrzy. Żeby go oczarować, Lisa jest gotowa na wszystko. W mieście-labiryncie, które nie daje ani chwili wytchnienia, Lisa jest w stanie podjąć każde ryzyko. Ale Arthur nie jest taki, jak inni. Już wkrótce ujawni Lisie przerażającą prawdę, która sprawia, że nie może odwzajemnić jej uczucia: "To, co się ze mną dzieje jest niewyobrażalne, a jednak jest jak najbardziej realne... ".
W Nowym Jorku, mieście pełnym niespodzianek, Arthur i Lisa wspólnie będą unikać pułapek, które zastawia na nich nieubłagany przeciwnik, jakim jest czas.

Moja ocena 4/6


czwartek, 3 listopada 2016

Michel Bussi - Nie puszczaj mojej dłoni


Czasem chciałoby się przeczytać dobrą historię. A przynajmniej przyzwoitą. Żeby rozwiązać supełki zagadki i zapomnieć o rzeczywistości. Na chwilę znaleźć się w innym świecie. Dopasować nowe ramki zwyczajności. Czasem chciałoby się, by było dobrze. Ale nie wychodzi.

Czytam, czytam i doczytać nie mogę. Bo im bliżej jestem końca, tym bardziej to wszystko się wydłuża i rozmywa. I chociaż wydawałoby się, że nie można już odwlekać, to jednak można. Można przez wiele stron ciągnąć kilka ostatnich minut. 

Można rozczarować. Tak bardzo, że z ulgą zatrzaskuję ostatnią stronę. Koniec. Nareszcie.

Nieprzeciętnie niedoskonała opowieść. Mogłaby być rewelacyjną, a jest zwyczajnie słaba. Bez polotu, bez fanfar. Bez niczego. Z piękną okładką. To za mało.


Opis książki:
Para zakochanych wypoczywa na rajskiej wyspie La Réunion. Rozleniwienie, palmy, słońce i turkusowe morze tworzą doskonały koktajl. Nagle sielanka zamienia się w koszmar. Kiedy Liane znika z hotelu, jej mąż Martial Bellion staje się podejrzanym numer jeden. Tym bardziej, że ucieka razem z ich sześcioletnią córką.

Policja organizuje blokadę dróg, nad wyspą kołują helikoptery. Rozpoczyna się szaleńczy pościg wśród najbardziej mozaikowej społeczności świata. A jeśli za tym usianym trupami polowaniem na człowieka kryje się przerażającą manipulację?

Bestsellerowa powieść Nie puszczaj mojej dłoni w samej Francji została sprzedana w nakładzie ponad 70 000 egzemplarzy. 

Moja ocena: 2/6