Niektóre
historie w sam raz pasują na mokry i chłodny czas. Kiedy nie chce się nic, a
wszystko trzeba zrobić. I kiedy chciałoby się tyle zrobić, a nie ma się na nic
ochoty. Bo czasem trzeba oderwać myśli od wszystkiego, co otacza. I skupić się
na czymś innym.
Historia, o
której można pomyśleć "dobra rzemieślnicza robota". Wpisująca się
idealnie w schemat. Wzorcowa. Bo wszystko działa jak w zegarku. Emocje dobrze
skrojone, wydarzenia uszeregowane, prawidłowa kolejność migawek zdarzeń.
Dopracowane.
Można się
przyczepić tego i tamtego. Ale wszystko mieści się w prostej linii
wypracowanego wykroju. I chociaż brak tu fantazji, jest pewna stabilność i
przewidywalność. Czasem to nie wada i tak też jest dobrze. Zwyczajnie dobra.
Opis
książki:
Mała ośmioletnia
niewidoma dziewczynka bawiąca się w ogrodzie zostaje w upalny dzień
uprowadzona. W tym czasie jej rodzice – bezrobotny ojciec i matka sprzątaczka –
śpią kompletnie pijani, zaś brat, który miał na nią uważać poszedł grać w piłkę
z kolegami. Sprawca nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Ciała dziewczynki
nigdy nie znaleziono. Policja nigdy nie rozwiązała zagadki. Po dziesięciu
latach porwana zostaje z zakładu dla upośledzonych dzieci niewidoma ośmioletnia
dziewczynka, zadziwiająco podobna do dziecka uprowadzonego przed laty. Sarę
porzuciła matka alkoholiczka, zaś ojciec jest nieznany. Prowadząca śledztwo
komisarz Franciszka Gottlob łączy ze sobą oba przypadki, podejrzewając, że może
chodzić o pedofila, który ujawnił się po latach. Tym razem jednak sprawca
pozostawił ślad. Policja znalazła w miejscu, gdzie czatował na dziecko ślady
spermy…
Moja ocena 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz