wtorek, 12 maja 2015

Connie Willis - "Nie licząc psa"




Proszone herbatki, kolorowe wstążki do kapeluszy, krykiet na puszystych trawniczkach, kamerdyner pucujący buty, duchy stukające na schodach, mdlejące kobiety, sztywne kołnierzyki, etykieta, strusia noga biskupa, Księżniczka Ardżumand oraz Cyryl. Jeszcze kilku ludzi, żeby prowokować różnorakie sytuacje. I podróże w czasie, takie na chwilę, by coś ustalić, żeby teraźniejszość się nie zawaliła. Brzmi intrygująco i trochę szalenie? Świetnie, bo taka jest ta książka. Idealna.

"Nie licząc psa" to przecudowna, baśniowa opowieść, z której trudno wrócić do rzeczywistości. Wartka akcja, zabawne i poważne wydarzenia, nieprzeciętni bohaterowie i pomysłowa fabuła sprawiają, że oderwanie się chociaż na chwilę od książki, jest poważnym nietaktem. Historia toczy się swoim tempem, trochę nierównym i wyboistym, jak gdyby turlała się powozem albo płynęła łódeczką po rzece. Splatające się wątki tworzą gruby warkocz dziwnych zdarzeń, a stereotypowe myślenie o epoce wiktoriańskiej, trochę wyolbrzymione i przekoloryzowane, dodaje uroku i poprawia humor. Bohaterowie nie są zbyt skomplikowani, ale są przeuroczy - rozchichotane panie w falbankach, poważni dżentelmeni i uniżeni słudzy. Jeszcze kot, który uwielbia zjadać wyszukane rybki. I, oczywiście mój ulubieniec buldog angielski - Cyryl. 

"Nie licząc psa" istna komedia omyłek z wątkiem kryminalnym, elementami fantastyki naukowej, ocierająca się o romansidło w starym stylu i nawiązująca do pewnej znanej powieści. Wysmakowana historia, jedyna w swoim rodzaju, która podbije serce każdego, kto nosi pod skórą odrobinę dobrego humoru, umie przymknąć oko na wyboje fabuły i potrafi się śmiać. Głośno.




Opis książki:
Na pozór Anglia w lecie 1888 roku jest najspokojniejszym miejscem na świecie - leniwe popołudnia w łódce na Tamizie, proszone herbatki, krykiety na zielonych trawnikach - a podróżnik w czasie Ned Henry rozpaczliwie potrzebuje wypoczynku. Zadanie, które musi wypełnić jest pozornie proste, lecz będzie musiał sobie poradzić z ekscentrycznym oksfordzkim donem, spirytystycznym medium, rozpieszczoną młodą damą i jeszcze bardziej rozpieszczonym kotem (nie licząc psa). Nie licząc psa to jednocześnie powieść sensacyjna, fantastyka naukowa i szekspirowska komedia, dowcipna i pomysłowa historia o pomyłkach, nieporozumieniach i chaotycznym świecie, gdzie najkrótszą drogą pomiędzy dwoma punktami nigdy nie jest linia prosta, a tajemnica wszechświata naprawdę zawiera się "w szczegółach". 

Klucznik (coś białego, ponad 500 stron)
Moja ocena 6/6 



4 komentarze:

  1. Co prawda po fantastykę sięgam rzadko, ale w takim wydaniu to mi się chyba spodoba ;) Lubię książki, które potrafią poprawić humor :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantastyki tu jest tylko tyle, by zdecydowanie poprawić humor czytelnikowi :) Świętna rozrywkowa lektura, polecam zdecydowanie :)

      Usuń
  2. Teraz to mnie zaciekawiłaś. Zwłaszcza wstępem, ponieważ znalazły się tam wszystkie rzeczy, które podobają mi się w książkach. Podróże w czasie, proszone herbatki. :) Będę szukać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukaj, bo to naprawdę dobra lektura :) A zwłaszcza dla takich, jak ja, którzy uwielbiają molosy, opisy Cyryla przyprawiały mnie o wybuchy śmiechu ;)

      Usuń