Proszone
herbatki, kolorowe wstążki do kapeluszy, krykiet na puszystych trawniczkach,
kamerdyner pucujący buty, duchy stukające na schodach, mdlejące kobiety,
sztywne kołnierzyki, etykieta, strusia noga biskupa, Księżniczka Ardżumand oraz
Cyryl. Jeszcze kilku ludzi, żeby prowokować różnorakie sytuacje. I podróże w
czasie, takie na chwilę, by coś ustalić, żeby teraźniejszość się nie zawaliła.
Brzmi intrygująco i trochę szalenie? Świetnie, bo taka jest ta książka.
Idealna.
"Nie licząc
psa" to przecudowna, baśniowa opowieść, z której trudno wrócić do
rzeczywistości. Wartka akcja, zabawne i poważne wydarzenia, nieprzeciętni
bohaterowie i pomysłowa fabuła sprawiają, że oderwanie się chociaż na chwilę od
książki, jest poważnym nietaktem. Historia toczy się swoim tempem, trochę
nierównym i wyboistym, jak gdyby turlała się powozem albo płynęła łódeczką po
rzece. Splatające się wątki tworzą gruby warkocz dziwnych zdarzeń, a
stereotypowe myślenie o epoce wiktoriańskiej, trochę wyolbrzymione i
przekoloryzowane, dodaje uroku i poprawia humor. Bohaterowie nie są zbyt
skomplikowani, ale są przeuroczy - rozchichotane panie w falbankach, poważni
dżentelmeni i uniżeni słudzy. Jeszcze kot, który uwielbia zjadać wyszukane
rybki. I, oczywiście mój ulubieniec buldog angielski - Cyryl.
"Nie
licząc psa" istna komedia omyłek z wątkiem kryminalnym, elementami
fantastyki naukowej, ocierająca się o romansidło w starym stylu i nawiązująca
do pewnej znanej powieści. Wysmakowana historia, jedyna w swoim rodzaju, która
podbije serce każdego, kto nosi pod skórą odrobinę dobrego humoru, umie
przymknąć oko na wyboje fabuły i potrafi się śmiać. Głośno.
Opis książki:
Na pozór Anglia w lecie 1888 roku jest najspokojniejszym miejscem na świecie - leniwe popołudnia w łódce na Tamizie, proszone herbatki, krykiety na zielonych trawnikach - a podróżnik w czasie Ned Henry rozpaczliwie potrzebuje wypoczynku. Zadanie, które musi wypełnić jest pozornie proste, lecz będzie musiał sobie poradzić z ekscentrycznym oksfordzkim donem, spirytystycznym medium, rozpieszczoną młodą damą i jeszcze bardziej rozpieszczonym kotem (nie licząc psa). Nie licząc psa to jednocześnie powieść sensacyjna, fantastyka naukowa i szekspirowska komedia, dowcipna i pomysłowa historia o pomyłkach, nieporozumieniach i chaotycznym świecie, gdzie najkrótszą drogą pomiędzy dwoma punktami nigdy nie jest linia prosta, a tajemnica wszechświata naprawdę zawiera się "w szczegółach".
Co prawda po fantastykę sięgam rzadko, ale w takim wydaniu to mi się chyba spodoba ;) Lubię książki, które potrafią poprawić humor :)
OdpowiedzUsuńFantastyki tu jest tylko tyle, by zdecydowanie poprawić humor czytelnikowi :) Świętna rozrywkowa lektura, polecam zdecydowanie :)
UsuńTeraz to mnie zaciekawiłaś. Zwłaszcza wstępem, ponieważ znalazły się tam wszystkie rzeczy, które podobają mi się w książkach. Podróże w czasie, proszone herbatki. :) Będę szukać :)
OdpowiedzUsuńSzukaj, bo to naprawdę dobra lektura :) A zwłaszcza dla takich, jak ja, którzy uwielbiają molosy, opisy Cyryla przyprawiały mnie o wybuchy śmiechu ;)
Usuń