czwartek, 27 lutego 2014

Brent Weeks - "Droga cienia"




Maski się zmieniają, ale twarze pod maskami pozostają te same.

Nadzieja to kłamstwa, które sobie wmawiamy na temat przyszłości.


Na trylogię Nocnego Anioła miałam ochotę już od dawna, ale niestety biblioteczna półka z literką "W" świeciła pustką. Do pewnego dnia, kiedy pozbawiona złudzeń zerknęłam na sam dół regału, a tam stały sobie cichutko grubiutkie książki Brenta Weeksa. Porwałam trójksiąg w ramiona i lekkim krokiem pomaszerowałam do domu, by czytać i czytać. I faktycznie, zaczytałam się w "Drodze cienia" na bardzo długie godziny, wędrowałam po Norach, znalazłam się na królewskim dworze oplecionym siecią intryg, spotkałam bliżej władców, siepaczy i właścicielkę burdeli, dowiedziałam się co to Talent, kim są czarownicy, magowie, magi. Jednocześnie przebywałam w świecie biedoty i slumsów, w świecie bogactwa i splendoru, w świecie magii i czarów. A każdy z tych światów był tak samo intrygujący i przerażający jednocześnie.

"Droga cienia" to książka, która porywa od pierwszego zdania. Już na samym początku zostałam wrzucona w wir wydarzeń, którego na początku nie rozumiałam. Co to są Nory, gildia, jaszczurki? Ale w miarę czytania wszystko stawało się jasne i logiczne. Bohaterowie są liczni, bardzo. Każda z postaci jest inna, ubrana w inne przeżycia, emocje i poglądy, ukształtowana za pomocą innych wydarzeń z przeszłości. Natomiast wszyscy posiadają bardzo głęboką analizę psychiczną, mocny rys charakteru i interesującą osobowość. Bohaterowie byli bardzo prawdziwi, żywi i naturalni, ale nie schematyczni. Fabuła spójna, znaczna ilość wątków pobocznych i nagłe zwroty akcji, które wzajemnie się przeplatają sprawiając, że lektura cały czas trzyma w napięciu. Liczne rozgrywki polityczne, dokładnie zobrazowane walki oraz szczegółowe opisy fachu siepaczy, ich życia, treningów i znajomości trucizn oraz pułapek, sprawiają, że momentami czułam się jakbym brała udział w szkoleniu z zabijania. I to w najlepszym szkoleniu, bo prowadzonym przez mistrza. Język powieści jest bardzo przyjemny w odbiorze, prosty i melodyjny. Dialogi są liczne, naturalne, mądre, a jednocześnie niezwykle lekkie. Ale momentami pojawiały się literówki lub słówka, które zmieniały sens zdań. Czasem też zdarzały się tak zawiłe i rozbudowane zdania, że musiałam je kilkakrotnie czytać. Na szczęście te drobne przeszkody nie odebrały mi przyjemności przebywania w niezwykłym świecie Kylara Sterna.

Brent Weeks zadebiutował tą powieścią, a właściwie pierwszym tomem trylogii. Myślę, że jest to naprawdę bardzo udany debiut, którym się zachwycam. I zachwytu tego nie wyrażą żadne słowa. Mimo drobnych niedociągnięć "Droga cienia" porwała mnie i wciągnęła w wydarzenia, które skrywa na swoich kartach. I słówko o okładce - została fatalnie dobrana, jest brzydka i nie pasuje do treści, a jednocześnie sugeruje, że jest powieść dla młodych czytelników, z czym nie do końca mogę się zgodzić. W moim odczuciu "Droga cienia" jest książką wielowymiarową i wielopłaszczyznową, która wymaga od czytelnika głębszej refleksji i większej dojrzałości. I jeszcze jeden mały minusik dla wydawnictwa - brak jakiekolwiek mapki, która ułatwiłaby orientację. Poza tym to świetna książka, której niesamowity klimat pozostanie mi na długo w pamięci.


Opis książki

Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą. Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednak żeby zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania. 


Czytam fantastykę 
 Pod hasłem - "Ruch"

Czytam opasłe tomiska - 575 strony

Moja ocena: 5.5/6
 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Irena Matuszkiewicz - "Modliszka"




Silne, niezależne i samodzielne kobiety muszą umieć sobie radzić także z własnymi lękami.


Chętnie sięgam po książki polskich autorów, więc nie mogłam przejść obojętnie obok "Modliszki". Piękna okładka i zachęcający opis sprawiły, że bardzo szybko zasiadłam do lektury. I nie wiem kiedy, ale minęło kilka godzin, a ja nie mogłam przestać czytać, dopóki nie przeczytałam ostatniego słowa. Tak bardzo wciągnęła mnie ta powieść.

Książkę czyta się świetnie! Kolejne strony znikały w zastraszającym tempie, a ja nie mogłam się oderwać od życia bohaterów i przeżywałam razem z nimi następujące po sobie wydarzenia i dni. Trudno, bardzo trudno było mi rozstać się z tą książką. Bardzo polubiłam postacie, zarówno Lucjana, jak i Milenę. Pokochałam tą silną, ciepłą i mądrą kobietę, polubiłam ludzi, którzy ją otaczają, a zwłaszcza jej spokojną i łagodną synową Joannę oraz niesamowitą panią Lodę - cóż za charakter! Z wypiekami na twarzy czytałam jak się zmieniają, kształtują, dopasowując do zmian w swoim życiu. Bardzo podobała mi się naturalność bohaterów. Zostali skonstruowani z wachlarzem zalet i wad, popełniali błędy, ale wyciągali wnioski i próbowali coś zmienić w swoim postępowaniu, w swojej codzienności. Język powieści jest bardzo łatwy w odbiorze. Dialogi są bardzo naturalne, niewymuszone, swobodne, a opisy niezbyt długie i pełne gracji. Piękne zdania sprawiały mi ogromną przyjemność w trakcie czytania. Jedyną wadą, którą mi momentami przeszkadzała, były nagłe przeskoki czasowe, ni stąd ni zowąd okazywało się, że akcja umiejscowiona jest kilka miesięcy później.

"Modliszka" to bardzo ciepła, mądra powieść obyczajowa, którą przeczytałam z wielką przyjemnością i nostalgią, chowającą się tuż pod skórą. Bardzo bym chciała przenieść się w ten pełną niezwykłości i zwyczajności codzienność Mileny. Mileny, która dla mnie stała się silną kobietą, uparcie dążącą do celu, nie poddającą się mimo licznych przeciwności losu, nie szukającą łatwego pocieszenia, kobietą, która zna swoją wartość. Taką, od której wiele mogę się nauczyć i taką, jaką sama chciałabym być. Jest to powieść pełna optymizmu i wiary w to, że może być pięknie, że wokół są ludzie, których warto kochać i doceniać, ze w życiu liczą się marzenia i cele. To książka, która pozostanie na długo w mojej pamięci.


Opis książki:
Historia o tym, że warto liczyć tylko na siebie!

Wszystko wskazywało na to, że początek nowego tysiąclecia będzie dla Mileny i Lucjana Płoszyńskich jednym pasmem pomyślności i sukcesów, zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. Los jednak zadecydował inaczej. Udany na pozór związek nagle się rozpada, a każde z małżonków rusza w swoją stronę. Po raz drugi w życiu Milena zostaje porzucona przez mężczyznę, a jednak to właśnie o niej można powiedzieć, że odniosła sukces. Milena nie zamierza szukać szczęścia w ramionach kolejnego męża, gdyż bardzo jej odpowiada status niezależnej, samodzielnej kobiety. Ma czas dla swoich bliskich i przyjaciół, a także dla wszystkich, którzy potrzebują jej pomocy. Szybko się jednak przekonuje, że ludzie – nie wyłączając jej samej – są trochę jak modliszki... 

Pod hasłem - "Ruch"

  Moja ocena: 5/6

piątek, 21 lutego 2014

Siergiej Łukjanienko - "Gwiezdny cień"



Dowolne ograniczenie ewentualności prowadzi do przegranej. Twardo wyznaczony wektor, nawet korzystny pod względem taktycznym, strategicznie wcześniej czy później doprowadzi do klęski.
Ludzki rozum to nie najlepsze narzędzie do badania obiektywizmu i subiektywizmu świata.


Świetna kontynuacja "Zimnych błyskotek gwiazd". Tak samo jak poprzednia część, ta książka również wprawiła mnie w zachwyt i porwała na długie godziny, sprawiając, że zupełnie zapomniałam o świecie zewnętrznym.

Akcja porywa czytelnika już od pierwszych zdań, nie pozwalając mu na chwilę odpoczynku, ani na złapanie oddechu. Już w pierwszych zdaniach jesteśmy postawieni w samym środku wydarzeń. I stan ten utrzymuje się do samego końca. Czwórka, a w zasadzie piątka bohaterów pozostaje bez zmian, ale tylko powierzchownie, ponieważ w trakcie kolejnych wydarzeń każdy z nich ulega wewnętrznym przemianom, dorasta, dojrzewa do pewnych decyzji i zachowań oraz uświadamia sobie pewne, istotne w jego istnieniu i samoświadomości, prawdy. Ponadto występują tutaj też inne, bardzo interesujące postacie, które uosabiają różne, istotne wartości i, których istnienie zwraca uwagę na liczne aspekty funkcjonowania struktury społeczeństwa. Bardzo podobały się wewnętrzne dialogi między Piotrem a Kualkua oraz Piotrem i statkiem Geometrów. Te na pozór błahe i nieistotne rozmowy, wiele wyjaśniały i zmuszały do myślenia. Fabuła wciąż tak samo intrygująca, trzymająca w napięciu, spójna i rytmiczna. Język nadal niezwykle plastyczny, przyjemny w odbiorze.

Znów znajdziemy tutaj wiele refleksji, wiele umiejętnie zadanych pytań i brak wielu odpowiedzi. To książka, która zmusza do myślenia, która skłania do refleksji i zastanowienia. Pod przykrywką dziwnych stworzeń, innych ras, Konklawe i Cienia, znajdziemy odniesienia do współczesnej rzeczywistości, do obecnych zależności rządzących naszych światem. Prezentowane struktury społeczno - polityczne są odzwierciedleniem naszego świata i sposobu w jaki on funkcjonuje, a hipotetyczne wizje następujących po sobie kolejnych wydarzeń i ich konsekwencji, nie są wcale tak odrealnione jak mogłoby się wydawać. To bardzo mądra książka, która kładzie cień i zasiewa mnóstwo wątpliwości w nasze człowieczeństwo, szukając odpowiedzi czym tak naprawdę ono jest, gdzie się kończy, gdzie zaczyna i co sprawia, że czujemy się lepsi od innych stworzeń. Myślę, że ta lektura spodoba się nie tylko fanom fantastyki.


Opis książki:

Piotr Chrumow zdołał powrócić porwanym statkiem z odległej planety Geometrów. To, co tam zobaczył, przekonało go, że nie będą oni sprzymierzeńcami Ludzi w nieuchronnym starciu z Konklawe silnych ras. Nawet jeśli Geometrzy udzielą Ziemi pomocy, potem narzucą jej swoją władzę. Słabe rasy muszą znaleźć innego sojusznika. Dlatego Piotr wyrusza do Jądra Galaktyki, do nieznanego świata Cienia...

Czytam fantastykę 
 Pod hasłem - "Ruch"
 Czytam opasłe tomiska - 335 strony
Moja ocena: 5.5/6

środa, 19 lutego 2014

Siergiej Łukjanienko - "Zimne błyskotki gwiazd"



Jeden człowiek to aż nadto, żeby zmienić świat.
Taka właśnie jest miłość.. składa się z małych elementów, z głupich, śmiesznych drobiazgów z bramy, w której pierwszy raz całowałeś, z podwórka, na którym pierwszy raz się biłeś, z pracy, w której odnalazłeś siebie. Nie wolność jest ważna. Miłość.
Pomyłki to odchylenia jednostki od praw społeczeństwa. Z definicji społeczeństwo jest wolne od błędów.


To już trzecia powieść tego autora, którą miałam przyjemność czytać. I, tak samo jak poprzednie książki, ta również wzbudziła mój zachwyt i bardzo mi się podobała. A tym co mnie do niej przyciągnęło, był ładnie brzmiący tytuł.

"Zimne błyskotki gwiazd" od pierwszej strony czyta się rewelacyjnie, wciąga i trudno się od niej oderwać. Bardzo dobry i oryginalny pomysł na fabułę. Akcja książki jest wartka, bogata w liczne zwroty, spójna, z dużą dawkę emocji. Bohaterowie są liczni, o interesujących osobowościach i głębokich rysach psychologicznych, nieprzeciętni, a jednocześnie prezentujący wartości tak dobrze znane w naszym świecie. Fabuła jest spójna, rytmiczna, stopniowo dawkująca napięcie. Bardzo interesującym pomysłem jest wizja wszechświata, w której ludzie pełnią podrzędną rolę. Ciekawie przedstawiona struktura społeczna i polityczna silnych ras, ludzi oraz ras słabszych - ich wzajemne zależności, relacje, poczucie wspólnoty i próby podjęcia działań mających na celu zmianę tej struktury. Bardzo podobało mi się również przedstawienie społeczności Geometrów, jako ucieleśnienie marzeń współczesnych idealistów.

Ponadto sporo tutaj rozważań filozoficznych na temat bycia człowiekiem, samej istoty człowieczeństwa, funkcji społeczeństwa. Te rozważania są prowadzone w taki sposób, że wcale nie nużą, ale zmuszają do zastanowienia się i szukania odpowiedzi na pytania, które pojawiają się w trakcie czytania. Umiejętność zadawania pytań to zdecydowanie ogromny plus autora. Wiele tutaj refleksji, bardzo dużo mądrości, liczne wątpliwości, które nie zostają wyjaśnione. Autor zmusza czytelnika do myślenia. To mądra i wartościowa lektura.

Opis książki:
Spełnia się odwieczne marzenie ludzkości - nawiązany zostaje kontakt z obcą cywilizacją. Galaktyką rządzi Konklawe silnych ras. Ziemianie muszą się podporządkować. Pewnego dnia na wahadłowiec młodego pilota przedostaje się Obcy. Twierdzi, że ma informacje, od których zależą losy Ziemi a nawet całej Galaktyki... 

Z literą w tle - "Ł"
Czytam opasłe tomiska - 350 strony

Moja ocena: 5.5/6



sobota, 15 lutego 2014

Charlotte Link - "Obserwator"



Nie wolno mi pozwolić, żeby nienawiść we mnie rozwinęła się za bardzo. Nienawiść niszczy. Także kogoś, kto ją odczuwa w sobie samym...

Pierwszy raz spotkałam się z twórczością tej autorki. I przepadłam na długie godziny, zaczytując się w "Obserwatorze". Zdecydowanie, było warto.

Książka wciąga od pierwszych stron i chociaż akcja dzieje się nieśpiesznie, powoli, wręcz leniwie, to bardzo trudno się od niej oderwać. Cały czas przykuwa uwagę, cały czas trzyma w napięciu. Fabuła jest mocno rozbudowana, bogata w liczne wątki. Ilość postaci jest duża, ale nie przytłaczająca, a ich kreacja jest bardzo naturalna. Bardzo dobrze skonstruowana intryga i nieustające napięcie sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem.

"Obserwator" to gruba, wielowątkowa opowieść o wyobcowaniu, samotności, odrzuceniu przez społeczeństwo i ludzkiej znieczulicy. Pojawia się wątek starszych ludzi, którzy pozostają sami, bez bliskich osób i, których śmierć długo pozostaje niezauważona. Mamy również wątek samotnego mężczyzny, którego życie prywatne bogate jest w negatywne doświadczenia i smutną codzienność, a jedyną przyjemnością i pasją staję się długie spacerowanie i obserwowanie innych osób. Pojawia się również wątek idealnej, jak namalowanej rodziny, która pod cienką warstewką cudowności skrywa również mroczne emocje i samotność. Te i jeszcze kilka innych, niezwykle ważnych wątków stanowi wypełnienie fabuły tej książki. W trakcie czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji, nie wszystkie umiałam nazwać, nie wszystkie potrafiłam usystematyzować. Autorka mocny nacisk kładzie na wzajemne relacje członków społeczeństwa, wiele spraw by nie zaistniało, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali, gdyby zwracali na siebie uwagę, gdyby mieli więcej serca dla innych. "Obserwator" to studium ludzi zapatrzonych w siebie, we własne przeżycia i emocje, i tego jak rodzi się znieczulica i obojętność, to studium tego jak powstaje i kształtuje się zło i bezradność. To wszystko nie jest nam obce, tak samo dzieje się na co dzień, jesteśmy coraz bardziej obojętni i skupieni na sobie, na własnych przeżyciach, zapominających o innych ludziach.



Opis książki:
Samson obserwuje życie zupełnie sobie obcych kobiet. Identyfikuje się z nimi i chce wiedzieć o nich wszystko. Jako obserwator właśnie. Może dlatego, że jego własne życie składało się dotychczas tylko z niepowodzeń i odrzucenia?
Wie doskonale, co dzieje się u jego sąsiadów - w dodatku sporządza dokładne notatki na ten temat. Samson to singiel, samotnik i dziwak - bezrobotny i nieszczęśliwy. Szary, zwykły człowiek, który nie rzuca się w oczy. Nawet po rozmowie z nim trudno go zapamiętać.
Z dala, ale pełen oddania, kocha piękną Gillian Ward. Potajemnie bierze udział w jej perfekcyjnym życiu. Bo jej życie to przystojny mąż, urocza córeczka, dobrze prosperująca firma. Ale któregoś dnia Samson ku swemu przerażeniu odkrywa, że to tylko fasada. Że w życiu tej kobiety nic nie jest takie, jak mu się wydawało.
W tym samym czasie seria okrutnych morderstw wstrząsa Londynem. Ofiary to samotne, starsze kobiety. Zamordowane w okrutny, wyjątkowo brutalny sposób. Policja szuka psychopaty. Mężczyzny, który nienawidzi kobiet.

Grunt to okładka - zima
Czytam opasłe tomiska - 567 strony

Moja ocena - 4.5/6

czwartek, 13 lutego 2014

Henning Mankell - "Psy z Rygi"



Walczy się wyłącznie o przetrwanie. Zaliczam do tego również walkę o wolność i niezawisłość. Wszystko inne jest już kwestią własnego wyboru, a nie konieczności.


Do tej pory nie sięgałam po książki tego autora. Mimo, że nie raz natykałam się na nie na bibliotecznej półce, to nie wybierałam ich. Może dlatego, że prezentowane okładki, były mocno zniechęcające? Dlatego też sięgając po "Psy z Rygi" zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.

Bardzo lubię sięgać po literaturę skandynawską, która jest bardzo powściągliwa w słowa, ale bogata w niedopowiedzenia. Tak samo było z tą książką - pełną ciężkiego klimatu, mrocznej intrygi i niewyjaśnionych zdarzeń. Kryminał powstał w 1992 roku, czyli wtedy kiedy cały świat patrzył na to jak odrywały się kolejne republiki radzieckie od wielkiego bloku ZSRR. Dlatego też książka bardzo mocno skupia się na sytuacji krajów nadbałtyckich oraz na sytuacji politycznej i gospodarczej we Wschodniej Europie. Stąd też fabuła osadzona w większej części jest na Łotwie, a w mniejszej w Szwecji. Bardzo podobało mi się przedstawienie Łotwy, bliższe poznanie mieszkańców tego kraju, warunków społecznych, politycznych i codziennego życia. Bohaterem "Psów z Rygi" jest komisarz Kurt Wallander, zwyczajny człowiek, pełen rozterek, zmęczony swoją pracą, popełniający mnóstwo błędów, ale jednocześnie mocno zaangażowany w swoje zadanie. Nie był jakimś naddetektywem czy mistrzem dedukcji. Przez to, dla mnie, był postacią bardzo zwyczajną i ludzką, dlatego wzbudził moją sympatię. Zaskakująca jest końcówka - spodziewałam się fajerwerków, konkretów, zdecydowanego ucięcia tematu, a tymczasem... minimalizm, spokój, niedomówienia, wszystko gdzieś zawieszone i niedokończone. Zupełnie jak w życiu - realizm i zwyczajność. Może tak jest lepiej, bardziej refleksyjnie.

Bardzo podobała mi się ta książka. Wciągnęła od pierwszych stron i trzymała w napięciu prawie do samego końca. Spodobał mi się szwedzki minimalizm i oszczędność słów, zdarzeń, bohaterów. Duże wrażenie wywarła na mnie Łotwa widziana oczami Szweda - ogromne zderzenie zupełnie różnych światów, kultur, ludzi - świetne odwzorowanie emocji oraz klimatu tamtych czasów. Po mistrzowsku zostało nakreślone społeczeństwo w czasach chaosu. To coś co nie umyka tak łatwo z pamięci po zakończonej lekturze. Myślę, że jeszcze nie raz sięgnę po książki Mankella. Mimo tych okropnych okładek.



Opis książki:

Luty 1991 roku. Komisarz Wallander i jego współpracownicy z policji w Ystad otrzymują informację o makabrycznym odkryciu na odludnej plaży. W wyrzuconym przez fale pontonie znajdują dwóch martwych, elegancko ubranych młodych mężczyzn. Obaj, jak się wkrótce okazuje, należeli do łotewskiej mafii. Banalna z pozoru sprawa gangsterskich porachunków prowadzi Wallandera na trop międzynarodowego spisku. W Rydze, stolicy od niedawna niepodległego kraju, tworzącego zalążki demokracji, a w rzeczywistości ogarniętego nadzorem policyjnym, Wallander musi zmierzyć się z potężnym i nieuchwytnym przeciwnikiem. Kilka razy otrze się o śmierć i tylko jego obsesyjne poczucie sprawiedliwości nie pozwoli mu cofnąć się przed zagrożeniem. W tym porywającym thrillerze, pełnym niespodzianek i po mistrzowsku stopniowanego napięcia, Mankell kreśli mroczny i sugestywny obraz społeczeństwa w stanie chaosu. Pokazuje narodziny zła, które w swym nowym wcieleniu zawładnęło nie tylko Łotwą, ale i wszystkimi już suwerennymi państwami Europy Środkowej i Wschodniej.

Pod hasłem - "Ruch"

Moja ocena 4/6


piątek, 7 lutego 2014

Agnieszka Monika Polak - "Mimo wszystko"


"Korzenie to najważniejsza część rośliny. Chociaż ich nie dostrzegamy, bo są gdzieś pod ziemią, niewidoczne dla oka, mają istotny wpływ na to, jaki okaz będziemy podziwiać."


Zachęcona przez piękną i niezwykłą okładkę, z chęcią i zainteresowaniem sięgnęłam po tę lekturę. Lubię książki, które pokazują zwyczajne życie, codzienne dylematy, ale też niosą w sobie dawkę optymizmu i radości życia. Na taką lekturę liczyłam.

"Mimo wszystko" to prawdziwa opowieść o Ewie. Dojrzałej, niepełnosprawnej kobiecie, która na co dzień zmaga się ze skutkami choroby Heinego-Medina. Ale to tylko jeden z wielu jej problemów. Mąż pojawia się i znika, i jest agresywny, ludzie wokół chętnie korzystają z jej dobrego serca, na syna też nie zawsze może liczyć, a los bywa przewrotny. Mimo to, Ewa z uśmiechem i optymizmem wita każdy nowy dzień. Książka jest nie tylko powieścią o przyjaźni, ale przede wszystkim jest opowieścią o akceptacji siebie, swojego życia, swoich ułomności i zalet. Wzbudza mnóstwo emocji, a nade wszystko mocno i głęboko wzrusza. Nie brak tutaj poczucia humoru, dystansu i codziennej radości. Wiele tutaj miejsca na przemyślenia, zastanowienie się nad sobą, swoim postępowaniem, podejściem do życia i do innych ludzi. Mnóstwo tu refleksji, wewnętrznych połajanek i wiele nadziei, że wszystko jeszcze może być piękne, że na wszystko jeszcze będzie czas. To niezwyczajna opowieść o niezwyczajnej kobiecie, której postawa budzi szacunek.

Książkę czytało mi się bardzo szybko. Postać Ewy była dla mnie fascynująca, inspirująca i wiele mnie nauczyła. Jedynym mankamentem całej tej lektury był sposób pisania autorki. Dawno nie trafiłam na tak sztywną narrację, wymuszone dialogi oraz nudne, pozbawione polotu zdania. Brakowało tutaj ciepła, zrozumienia, lekkości i luzu, było raczej topornie i ciężko. Czułam się tym zaskoczona, ponieważ autorka posiada wykształcenie humanistyczne, więc liczyłam, że sprawnie będzie posługiwała się językiem polskim. Niestety tak nie było. Momentami miałam ochotę zrezygnować z czytania, ale Ewa działała na mnie jak magnes i bardzo chciałam wiedzieć jakie są jej dalsze losy. Dlatego czytałam dalej. To piękna, słodko-gorzka historia, którą warto poznać i zaczerpnąć z niej jak najwięcej pozytywnego spojrzenia na świat.

I tak sobie myślę, ile z tego co mamy nie doceniamy na co dzień? Jak bardzo narzekamy na drobne niedogodności, jak wielu wymówek i usprawiedliwień szukamy, jak wiele opowiadamy o sobie wszystkim wokół, nie siląc się na to by zainteresować się drugim człowiekiem, by zapamiętać co on do nas mówi? Żeby być w centrum zainteresowania, żeby inni się nad nami pochylali i nam współczuli, jak mamy ciężko, jacy jesteśmy wycieńczeni życiem i swoją codziennością, jakie mamy problemy do rozwiązania. Zapominamy, że tak niewiele nam potrzeba do szczęścia, zapominamy o naszych bliskich, nie cieszy nas nowy dzień, drobiazgi, gesty. Czekamy na więcej, gubiąc po drodze to co najważniejsze. Ta książka o tym przypomina, otwiera oczy na życie i pokazuje, że można więcej, lepiej, piękniej. Można, mimo wszystko.


Opis książki:
Jeżeli jesteś pełna kompleksów, nie lubisz swojego ciała i wydaje Ci się, że Twoje życie jest niekończącym się pasmem problemów, przeczytaj tą książkę!

Kiedy poznasz historię Ewy, najprawdopodobniej inaczej zaczniesz patrzeć na siebie i świat, który Cię otacza. Poznasz prawdziwą historię niepełnosprawnej kobiety, która zawsze sama boryka się ze swymi problemami, mimo że wokół niej przewija się wielu ludzi. Problemów ma bez liku, lecz żadne nie są w stanie jej załamać. Stanowi przykład dla wszystkich, zarówno chorych, jak i zdrowych, że w każdej sytuacji można nauczyć się czerpać z życia radość. 

Polacy nie gęsi 
 
Moja ocena 4,5/6 





poniedziałek, 3 lutego 2014

Anne Holt - "Ślepa bogini"





"Ślepa bogini", którą miałam przyjemność czytać, to książka otwierająca cykl o Hanne Wilhelmsen. Anne Holt należy do norweskich autorek, których książki posiadają bardzo rozbudowany wątek społeczno - polityczny. Tak samo było tym razem.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Wciągnęła mnie już od pierwszej strony i do samego końca trzymała mocno w napięciu. Wartka akcja, liczne zwroty i pojawiające co jakiś czas drobne elementy rozwiązania zagadki, wciąż podtrzymywały moje zainteresowanie. Fabuła jest spójna, intrygująca, bogata w liczne sensacyjne sceny, tajemnice i drobiazgi, które nadają jej wielowymiarowy kształt. Mnóstwo emocji, które sprawiały, że zapominałam oddychać. Liczni bohaterowie zostali zbudowani z krwi i kości, są bardzo realni, ludzcy, posiadają własne problemy, których rozwiązanie nie przychodzi im łatwo. Dzięki temu nie są papierowi. Język powieści jest prosty, dość ubogi, ale jednocześnie obrazowy i naturalny. Dlatego książkę czyta się bardzo dobrze. Również bardzo podobało mi się to, że autorka stara się nie koloryzować pracy policji. Śledztwo długo się ciągnie, pełne jest mozolnej pracy, która wciąż i wciąż trafia na różne przeszkody, a uzyskiwane efekty często nie należą do tych oczekiwanych. Znajdziemy też dużo wątków społeczno - politycznych, które pokazują, że nie wszystko jest idealne, że władza działa jak narkotyk, a ludzie są tylko ludźmi.

"Ślepa bogini" to bardzo udany debiut i chociaż miałam już przyjemność czytać dalsze części tego cyklu, to uważam, że autorka zaczęła bardzo dobrze. Książkę czyta się bardzo dobrze, można znaleźć drobne niedociągnięcia, ale one tylko dodają autentyczności. W moim odczuciu jest to świetny kryminał, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.


Opis książki:
Doskonałe otwarcie nowego cyklu!

W Oslo, nad rzeką Aker, policja znajduje martwego narkomana z raną postrzałową. Jego śmierć nie trafia na nagłówki gazet. Dopiero, gdy kilka dni później adwokat ofiary zostaje zamordowany we własnym mieszkaniu, sprawa wzbudza większe zainteresowanie. Powoli zaczyna wyłaniać się obraz brutalnej mafii narkotykowej, której rozpracowanie prowadzi do odkrycia mrocznych sił działających w społeczeństwie.
„Ślepa bogini” to pierwszy tom cyklu o Hanne Wilhelmsen, śledczej z Komendy Okręgowej Policji w Oslo, „obdarzonej intuicją, jaką posiada tylko jeden na stu policjantów”.


Pod hasłem - "Brak"

Moja ocena 4/6