Usprawiedliwienia mają jednak niezwykłą właściwość - rozmywają ograniczenia, tak że nagle pojęcie honoru staje się giętkie jak wierzbowa witka, a normy etyczne pęcznieją i pękają niczym bańka mydlana.
Życie ludzkie może w okamgnieniu ulec zmianie; równie w mgnieniu oka, jak się okazuje, mogą lec w gruzach najbardziej niezłomne zasady.
Zazdrość rodzi się z pożądania cudzej własności. Natomiast smutek - z utraty tego, co się już raz posiadało.
Jodi Picoult to autorka, po której książki sięgam bez wahania, bez chwili zastanowienia, bez żadnych wątpliwości, bo wiem, że mogę się spodziewać kawałka dobrej literatury.
"W imię miłości" to nie jest łatwa, prosta i przyjemna historia, bo tej opowieści nie da się zamknąć w zgrabnych zdaniach. Wybrany temat jest zbyt trudny i zbyt delikatny, ale mimo to autorka bardzo dobrze sobie z nim radzi. Dla mnie to coś niezwykłego, pisać tak przejmująco, boleśnie i prawdziwie, wywoływać tak silne emocje i tak mocno uświadamiać proste-trudne prawdy.
Fabuła książki jest spójna, bardzo szeroka, bogata w liczne wątki poboczne. Bohaterowie są bardzo mocno zarysowani psychologicznie. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim matka zgwałconego dziecka, to ona stanowi trzon i najważniejszą postać. To na jej uczuciach, przeżyciach i działaniach osnuta jest kanwa powieści. Pozostałe postacie są tłem dla tej cierpiącej i walczącej kobiety. Takie osoby jak jej mąż, przyjaciel, synek czy oskarżony ksiądz, kształtują postępowanie, emocje i sekwencję działania Niny, ale w efekcie są gdzieś daleko poza nią. I chociaż bez nich nie byłoby tych wszystkich zdarzeń, to jednak autorka zdecydowała się wyeksponować przeżycia matki.
Język książki jest bardzo przyjemny w odbiorze, czyta się bardzo szybko, bez żadnych zgrzytów. Wiele miejsca zajmują przemyślenia Niny dotyczące tego co sama zrobiła, tego co spotkało jej dziecko oraz tego jak działa i funkcjonuje system prawny w Stanach Zjednoczonych - rzekomo chroniący nieletnich przez zagrożeniem, przed molestowaniem. Jak się okazuje nic nie jest doskonałe, ani ludzie, ani prawo.
Zakończenie samo w sobie jest zaskakujące. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania sytuacji. I chociaż gdzieś tam podświadomie czułam, że takie zakończenie powinno mieć miejsce, to kiedy doczytałam do ostatnich stron czułam się mocno zaskoczona i byłam pod dużym wrażeniem.
Zatonęłam w tej lekturze, na długie godziny. W moje duszy szalał huragan emocji, złościłam się, ocierałam łzę, miałam wątpliwości i żal, uśmiechałam się i cieszyłam. To opowieść jest bardzo emocjonalna, aż szarpie za serce, wwierca się gdzieś w duszę i rani małymi ostrzami bólu. Zapada w pamięć, zmusza do refleksji, poszukiwania odpowiedzi gdzieś tam głęboko, na samym dnie siebie i swojego serca, uświadamia i żąda jasnych, konkretnie sformułowanych wniosków, tylko po to, by za chwilę rozsypać tą całą pewność w górę potrzaskanych wątpliwości. Jedna z najlepszych książek tej autorki.
Opis książki:
Jako zastępca prokuratora Nina Frost prowadzi postępowania w najtrudniejszych sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Nieraz przeżywa frustrację, gdy sprawcom udaje się wykorzystać luki prawne i uniknąć kary. Z doświadczenia wie, że aby skutecznie poruszać się po tym polu minowym, musi okazywać współczucie ofiarom, zaciekle walczyć o sprawiedliwość, ale jednocześnie zachowywać dystans.
Kiedy jednak Nina i jej mąż odkrywają, że ich pięcioletni syn Nathaniel padł ofiarą molestowania seksualnego, o żadnym dystansie nie może być już mowy. Nagle bariera między życiem zawodowym a prywatnym całkowicie znika; wszystko, co do tej pory wydawało się proste i oczywiste, ulega całkowitemu przewartościowaniu. Nina zdaje sobie sprawę, że w sądach trudno będzie uzyskać zadośćuczynienie za krzywdę, jaka spotkała Nathaniela. Ogarnięta rozpaczą i niepohamowanym gniewem, rozpętuje wojnę, w której może stracić wszystko, co dla niej najcenniejsze.
Jako zastępca prokuratora Nina Frost prowadzi postępowania w najtrudniejszych sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Nieraz przeżywa frustrację, gdy sprawcom udaje się wykorzystać luki prawne i uniknąć kary. Z doświadczenia wie, że aby skutecznie poruszać się po tym polu minowym, musi okazywać współczucie ofiarom, zaciekle walczyć o sprawiedliwość, ale jednocześnie zachowywać dystans.
Kiedy jednak Nina i jej mąż odkrywają, że ich pięcioletni syn Nathaniel padł ofiarą molestowania seksualnego, o żadnym dystansie nie może być już mowy. Nagle bariera między życiem zawodowym a prywatnym całkowicie znika; wszystko, co do tej pory wydawało się proste i oczywiste, ulega całkowitemu przewartościowaniu. Nina zdaje sobie sprawę, że w sądach trudno będzie uzyskać zadośćuczynienie za krzywdę, jaka spotkała Nathaniela. Ogarnięta rozpaczą i niepohamowanym gniewem, rozpętuje wojnę, w której może stracić wszystko, co dla niej najcenniejsze.
Moja ocena 5.5/6
Bardzo lubię Jodie Picoult, ale każda jej książka wiele mnie kosztuje. Widzę, że z tą nie będzie inaczej. Nie wiem jak ona to robi, ale zawsze zakończenie wbija mnie w fotel :) Właśnie skończyłam "Obietnicę gwiezdnego pyłu" pani Sibley, autorki która jest do Picoult porównywana, jednak u niej elementu zaskoczenia nie ma. Niemniej jednak polecam :)
OdpowiedzUsuńMnie mocno wbiła w fotel, należy do moich ulubionych książek tej autorki. Nie wszystkie powieści Picoult uważam za udane, czasem czuję się zawiedziona. "W imię miłości" to książka, która naprawdę uderza mocno w duszę.
Usuń"Obietnicę..." mam w planach, mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)
Uwielbiam powieści Picoult - jestem jej wierną fanką. Każda jej powieść budzi we mnie zachwyt, ale "W imię miłości" pobiła wszystkie na łopatki... Zachwyciła mnie, jednocześnie wyciskając łzy z oczu.
OdpowiedzUsuńOj tak zgodzę się z Tobą :)
UsuńBardzo lubię powieści Jodi Picoult, za mną już parę miło spędzonych godzin z jej książkami, ale tej jeszcze nie miałam okazji czytać. :)
OdpowiedzUsuńPolecam nadrobić to niedopatrzenie, zdecydowanie warto ;)
UsuńSą książki Picoult, jak "To, co zostało" i "W naszym domu", które uważam za bardzo dobre. Są również przeciętne czytadła, np. "Zagubiona przeszłość" czy "Świadectwo prawdy". Nie rzucam się więc na każdą nową powieść autorki, ale sięgam po nią z zainteresowaniem, licząc na to, że okaże się świetna.
OdpowiedzUsuń"W imię miłości" nie czytałam. Ostatnio przyjaciółka poleciła mi powieść "Dziewiętnaście minut" - książka zrobiła na niej duże wrażenie.
Miło mi Cię gościć w moich progach :)
UsuńZgadzam się z Tobą, że niektóre książki autorki są przeciętne, dla mnie taką było "Drugie spojrzenie" czy "Przemiana",a niektóre rzucają na kolana "Bez mojej zgody", "Krucha jak lód" czy właśnie "W imię miłości". Nie czytałam jeszcze "To, co zostało", bardzo mnie ciekawi ta pozycja. Natomiast "Dziewiętnaście minut" uważam, że było bardzo dobrą książką, może nie tą co uderza w samą duszę, ale taką naprawdę dobrą.
Dlatego jak jestem w bibliotece do często zaglądam na półkę z literką "P" z nadzieją, że trafię na nieczytaną jeszcze Picoult ;)