W sieci nie zapada noc. Słowa, które kiedyś wsiąkłyby w błoto, tu przybierają kształt trwały jak folia i trwają uwiecznione w martwym blasku. Od dawna zastanawiam się, czy i w jakich okolicznościach to nieopierzone zło słów mogłoby przekształcić się w realną przemoc. Który z internautów ukrytych pod idiotycznymi pseudonimami pierwszy rzuciłby kamieniem? Który z nich zrobiłby to własnymi rękoma, własnym ciałem innemu ciału? W ten sposób ćwiczę się w rozumieniu.
Czasem skręca się w jakąś stronę tylko dlatego, że trzeba iść do przodu, choć wszystkie drogi wydają się równie beznadziejne.
Są takie
książki, które pozostawiają po sobie ślad w duszy. Piekący, wyraźnie
zarysowany, dokładnie odbity, głęboki i wciąż przypominający o swoim istnieniu.
Są książki, które zajmują fragment duszy, po prostu zagarniają go dla siebie,
nie pytając czytelnika o zdanie. Są książki, które już na zawsze pozostają w
sercach, odbijając się echem słów od koron emocji. Są książki takie jak ta. Po
której nic już nie jest takie samo.
"Ciemno,
prawie noc" to opowieść, która zawładnęła mną kompletnie. Jest jedną z najlepszych
historii, jaką czytałam. Opowiedziana tak, że zapominałam oddychać. Brnęłam
przez kolejne strony, jak przez błoto. Bo nie da się przejść spacerkiem przez
tę książkę. Mroczna, przejmująca, depresyjna, gorzka, wwiercająca się w duszę,
oplatająca, dusząca. Sposób, w jaki autorka kreuje fabułę i prowadzi narrację
to istny majstersztyk. Bawi się słowami, układa je, przestawia, zamienia,
odrywa kolejne warstwy farby, szuka nowych znaczeń, zlepia je w nowe
formy.
Historie
zwyczajnych ludzi przeplatają się i przenikają nawzajem, tworząc warkocz
wspólnych zdarzeń. Bohaterowie tak bardzo zwykli, tak niezwykli. Pełni
tajemnic, nieotwartych drzwi, zatrzaśniętych szuflad własnych emocji, myśli i
przeszłości. Żyjący tuż obok wydarzeń, tworzący kolejne zdarzenia. Będący
historią, nie tylko własną.
Zaskakująca
jest umiejętność obserwacji, odwzorowania i zobrazowania społeczeństwa.
Namalowania znanych wydarzeń nowymi farbkami, w innych kolorach, chociaż w tych
samych wzorach. Liryczno-poetycki język fascynuje i czaruje, nawet wtedy kiedy
dotyka bolesnych i trudnych spraw. Rozmiękcza rzeczywistość nadając jej
oniryczny wymiar, rozmazując granice między realnością a fantastyką. Gubiąc
gdzieś szorstkość tak bardzo potrzebną, by uwypuklić to co najważniejsze. To, co
zostało przykryte kocem magiczności, uszytym przez dobre wróżki.
To książka,
przez którą śnią się koszmary. Pojawi się niepokój, ciągłe oglądanie przez
ramię i zaglądanie mijanym ludziom w twarze. W poszukiwaniu odpowiedzi na
jeszcze niezadane pytanie. O koty.
Opis książki:
Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji. W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej. Nie po to jednak, by bawić czytelnika: w tym, co niesamowite, często ukryta jest prawda o nas, której na co dzień nie chcemy pamiętać.
Oj tak, tego literackiego błocka jest mnóstwo. Mroku jeszcze więcej. Ale warto, warto, warto - to tak dla tych, co się jeszcze wahają.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Zdecydowanie warto!
UsuńTak... Na mnie wywołała podobne wrażenie. Ja ją nazwałam wręcz dezintegrującą. Straszne i wspaniałe zarazem. Długo nie można się otrząsnąć.
OdpowiedzUsuńTo prawda, tkwi gdzieś tam pod skórą i trudno ją zapomnieć. Kawałek doskonałej prozy.
UsuńŚwietna recenzja. Koniecznie muszę przeczytać, ciekawi mnie ta autorka
OdpowiedzUsuńPolecam, zarówno "Ciemno, prawie noc" , jak i "Piaskową górę" :)
UsuńNa pewno kiedyś przeczytam tę książkę. (Jeśli mi wpadnie w ręce).
OdpowiedzUsuńJeśli przyjdzie odpowiednia pora, to z pewnością wpadnie Ci w ręce ;)
UsuńLiteracką znajomość z Joanną Bator właśnie rozpoczynam. Wybrałam książkę "Rekin z parku Yoyogi", która przytłaczająca na pewno nie będzie, ale nie wątpię, że okaże się interesującą lekturą.
OdpowiedzUsuń"Rekin z parku Yoyogi" jeszcze przede mną. Ciekawa jestem Twoich wrażeń :)
Usuń"Ciemno, prawie noc" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Bator, ale niezwykle udane. Również zachęcam wszystkich do sięgnięcia po tę książkę, bo zdecydowanie WARTO!
OdpowiedzUsuńOj, warto, zdecydowanie ;)
Usuń