środa, 15 października 2014

Izabella Frączyk - "Koniec świata'





Koniec świata jednak się nie pojawił. Nie był asteroidy ani fali tsunami, ani trzęsienia ziemia, czy wybuchów wulkanów. I w trakcie czytania tej książki końca świata też nie było. Nic nie było. Poza irytacją i jedną refleksją. Ale to zdecydowanie za mało by mówić o końcu świata.

Twórczość Izabelli Frączyk poznałam przy okazji jej dwóch poprzednich książek. Pomimo niezachęcających okładek i przeciętnych opisów na nich, oczarowała mnie swoimi pomysłami i dobrym humorem. Mimo, że jej pomysły na fabułę czasem były absurdalne i niewiele miały wspólnego z realnością, to były zabawne i optymistyczne. Dobre czytadła na zły humor i burą pogodę za oknem. Pewnie dlatego z tak ogromną ufnością sięgnęłam po kolejną książkę jej autorstwa. Na dodatek ubraną w tak piękną, radosną i pozytywną okładkę. Jakież było moje zdziwienie i odczarowanie kiedy zaczęłam ją czytać.

"Koniec świata" to historia banalna i oklepana. Można powiedzieć, że to bajka dla dużych marzycielek. Bo piękny i przebojowy Kopciuszek znajdują swoją ropuchę, która zmienia się w wyśnionego księcia i żyją długo, szczęśliwie i bogato. I zbyt słodziutko. Fabuła jest prosta i przewidywalna, aż nadto. Akcja jest wartka, pośpieszna, ale pozbawiona polotu i ciekawych zwrotów. Bohaterowie są dość liczni, ale papierowi. A Marylka, nasz Kopciuszek, jest irytującą, zapatrzoną w siebie, rozkrzyczaną babą, która lubi się doszukiwać w sobie kompleksów, których nie posiada, po to tylko by się nad sobą rozczulać i roztkliwiać. Nijak nie wzbudzała mojej sympatii, tylko zirytowanie i złość. Denerwowała mnie niemożebnie. Również jej losy, przygody, wygłaszane poglądy i zachowania wzbudzały we mnie negatywne odczucia. Nie polubiłam babska, która ma wszystko i na wszystko narzeka, zamiast docenić swoje życie i poczuć wdzięczność.

"Koniec świata"czyta się szybko, ale bez większych emocji oraz zaskoczeń. Niestety, koniec świata się nie pojawia ani w trakcie lektury, ani po jej zakończeniu. Raczej ulga, że to już wszystko, że można odnieść książkę do biblioteki i znaleźć coś innego do czytania. Bo od lekkiej, optymistycznej książki oczekiwałabym trochę więcej. Odrobinkę jakiejś magii. Tutaj nie znalazłam niczego wartego mojej uwagi.


Opis książki:
Prawie trzydziestoletnia Marylka, atrakcyjna i bystra, porzucona przed kilku laty przez narzeczonego, wciąż pozostaje singielką z widokami na obiecującą karierę w agencji reklamowej.
Pewnego dnia wpada w oko firmowemu przystojniakowi Marcelowi. Wskutek intrygi kolegi z pracy para nieoczekiwanie spędza romantyczny weekend w Sopocie. Po powrocie Marcel bez słowa wyjeżdża na szkolenie do Madrytu, Maryla zaś z zaciśniętymi zębami stara się sprostać wyzwaniu, jakim jest współpraca z jednym z najbardziej wymagających, a zarazem najbardziej atrakcyjnych klientów – Krzysztofem Gawłowiczem. Właściciel międzynarodowej firmy okazuje się uroczym mężczyzną, któremu dziewczyna wyraźnie się podoba…
Tymczasem świat przygotowuje się na prorokowaną przez Majów zagładę. Czy jego koniec będzie pretekstem do nowego początku w życiu Marylki?

Klucznik (polskie litery)
 Moja ocena 2/6


8 komentarzy:

  1. Mam koleżankę, która zaczyna czytać książkę, a gdy jej się nie bardzo podoba, albo ją nudzi - oddaję ją. Niedokończoną. Ja tak nie umiem. Choćby nie wiem, jak słabe to było, muszę przeczytać do końca. Widzę, że chyba też tak masz (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką koleżankę, która odkłada niedokończone lektury i nie jest jej żal. A ja, tak jak Ty, brnę do końca przez te koślawe książki zniecierpliwiona i zirytowana. Może kiedyś się nauczę odkładać słabe książki, wszak tyle jesszcze przede mną :)

      Usuń
  2. Szkoda, bo ja też jednak wymagam od książki obyczajowej tej magii i ciepła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. okładka boska a książka marna i przeciętna. takie zestawienia, wzrokowca zawsze bolą najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dokładnie :( zwłaszcza, że zwykle książki wybieram po okładce.

      Usuń
  4. Mam tę książkę w planach, choć rzeczywiście naczytałam się o tym, że nic w niej ciekawego... Ale znając mnie to na przekór wszystkim kiedyś przeczytam :)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na http://kulturka-maialis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę, by lektura przyniosła Ci dużo przyjemności ;)

      Usuń