Ze mną tak zawsze, teraźniejszość odurza mnie jak narkotyk. Poraża i obezwładnia. Nie umiem znaleźć właściwych słów, nie umiem przeżyć emocji we właściwym czasie, moje zmysły są znieczulone, a ja zagubiona w zgiełku biegnących sekund. Dopiero gdy to minie, zbieram się, jak po uderzeniu pioruna. I wtedy spokojnie mogę ocenić, co się naprawdę stało. I uwierzyć.
Jaka to była książka! Jak bardzo emocjonalna, jaka zmysłowa, jaka poetycka. Chłonęłam ją wszystkimi zmysłami, pozwalając się oczarować i opleść słowom, z których jest zbudowana.
"Pasja według św. Hanki" napisana jest w postaci luźnych zapisków, nie opatrzonych ani datą, ani miejscem powstania. Nie ma w nich też jakieś większej chronologii, chociaż ciągłość jest zachowana. Ze skrawków słów budujemy obraz Hanki, czterdziestoletniej Wrocławianki, której życie to chaos uczuć i irracjonalność postępowań, a codzienność to rozczarowanie sobą, mężem, swoją codziennością. Ale z drugiej strony, Hanka jest już dojrzałą i dorosłą kobietą, która wie czego chce, chociaż boi się do tego przyznać. Na skraju obsesji, neurotyczna, niestabilna. I taka bardziej mi się spodobała. Taka naturalna, niepełna, niedopasowana, targana wątpliwościami, tęskniąca. Niezdecydowana.
Język książki jest bardzo poetycki, intymny, piękny, przenikający duszę. Nazywający coś nienawalnego, wyrażający coś niewyrażającego. Emocjonalna wiwisekcja. Taka, którą trzeba przeżyć wraz z bohaterką, do samego końca tej historii, by odnaleźć spokój i rytm. Wiele tutaj rozważań filozoficznych, pytań, refleksji, wątpliwości. Ale nie znalazłam fabuły, zamkniętej całości. Raczej mnóstwo maleńkich fragmentów rzeczywistości, wewnętrzny monolog pełen obrazów składających się na makatkę zdrady, rozpadającej się rodziny, poszukiwania swojego ja. I tak myślę, że nie fabuła jest tu ważna, ale właśnie te emocje, ta umiejętność dobierania słów, które dotykają najczulszych punktów.
W trakcie czytania - notowałam. Słowa, zdania, akapity, całe fragmenty. Zapisywałam zachłannie. Odnajdując siebie w tych słowach. I po raz kolejny uświadamiając sobie ile emocji tkwi w moim wnętrzu i, że warto zapisywać swoje myśli.
W trakcie czytania - notowałam. Słowa, zdania, akapity, całe fragmenty. Zapisywałam zachłannie. Odnajdując siebie w tych słowach. I po raz kolejny uświadamiając sobie ile emocji tkwi w moim wnętrzu i, że warto zapisywać swoje myśli.
Myślę sobie, że to nie jest dobra książka dla każdego. Że spodoba się dojrzalszym czytelnikom, którzy cenią sobie przede wszystkim piękny i subtelny język, dokładność, precyzję, naturalność. Doskonałość.
Opis książki:
Opowieść o miłości totalnej
Najnowsza książka Anny Janko to piękna opowieść o potężnej sile miłości, która jak demon, zarazem tworzy i niszczy, prowadzi na szczyty egzystencjalnych doznań, ale także porzuca na krawędzi, spycha na dno, w pobliże śmierci.
Hanka, bohaterka "Dziewczyny z zapałkami" zbliża się do czterdziestki, jest matką dwójki dzieci, rozczarowaną małżeństwem żoną, niespełnioną poetką. I wtedy pojawia się ON, a wraz z nim wielka namiętność, ekstremalne przeżycia, szansa na szczęście. Ale też poczucie winy i ból. Autorka opisuje z przenikliwością, niezwykłą dynamiką, dramat miłości i udowadnia, że polszczyzna jest w stanie unieść temat erotyki i seksu. Uczta dla zmysłów, uczta dla umysłu.
Czytam opasłe tomiska - 368 stron
Pod hasłem - przeżyjmy to jeszcze raz
Klucznik (okładkowe love, seria - cztery pory roku)
Moja ocena 5/6
Słyszałam o niej, kiedyś z pewnością sięgnę. Intryguje mnie i jestem ciekawa swojej opinii :)
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać obie części ;)
Usuń