piątek, 27 czerwca 2014

Ros Moriarty - "Pieśń Aborygenki. Podróż w głąd duszy Autralii"



Dusza daje sens mojemu byciu w świecie. To w duszy kryje się piękno i sens mojego życia. Ona jest tym wszystkim, czym ja jestem dla świata.


Australia. Czerwona ziemia, gorące powietrze, Aborygeni, intensywnie zielone rośliny, niezwykłe zwierzęta, rozgrzane skały i bezkresne australijskie niebo. Zamknięte na kartach tej książki.

"Pień Aborygenki" to nieśpiesznie snuta opowieść o Aborygenach, rdzennych mieszkańcach Australii, którzy kochali i opiekowali się tą spaloną, czerwoną ziemią, zanim pojawił się na niej biały człowiek. Jest to przede wszystkim opowieść o ludziach. O ludziach, którzy należą do najstarszej kultury na ziemi i, których czas powoli dobiega końca za sprawą białych ludzi. Tych, którzy grabili, zawłaszczali, wykorzystywali, niszczyli, nawracali. To uświadamia, że Aborygeni to nie jest beztroski naród żyjący w dalekim kraju. Lecz są to ludzie, którzy mają nie byle jakie problemy, którzy stracili to co dla nich najważniejsze, którzy zagubili sens swojego istnienia, którzy nie radzą sobie ze zmianami. Autorka porusza tematy, które bezlitośnie obnażają procesy wyniszczające tę społeczność. Wprost pisze o wzajemnej wrogości i nietolerancji między pokoleniami, o problemie alkoholizmu, o niechęci do edukacji, o braku perspektyw, nędzy i nie możności pielęgnowania swojej wiary.

Bardzo poruszały mnie autentyczne rozmowy-wywiady prowadzone przez autorkę z rdzennymi mieszkankami australijskiej ziemi. Zaskakują mądrością, prostotą i szczerością. Dlatego tak mocno uderzają w serce. To z nich wyłania się najbardziej prawdziwy obraz tego kraju.

"Pień Aborygenki" to niezwykła opowieść o Australii i Aborygenach. I chociaż wiele tutaj smutku, bólu i braku nadziei to  jednocześnie jest to opowieść pachnąca rozedrganym powietrzem, gorącym piaskiem, bliskością i miłością. To opowieść, która otula i koi swoim ciepłem ludzkich serc, zwłaszcza serc starych aborygeńskich kobiet. W codziennych gestach, w rytuałach, w akceptacji obcych ludzi, w jedności rodziny, w Prawie, w Ceremonii, w byciu człowiekiem, w współistnieniu z przyrodą. Serca, które spoczywa na spracowanych, czarnych dłoniach i, które każdy może wziąć, bo wciąż jest go tak wiele.



Opis książki:
Borroloola to miejsce narodzin mojego męża, który po irlandzkim ojcu odziedziczył jaśniejszy odcień skóry, kontrastujący z ciemną karnacją matki. Czteroletni John został porwany – wywieziony z innymi dziećmi z mieszanych związków na przyczepie wojskowej ciężarówki. Opieka społeczna i Kościół postanowiły zrobić z niego białego chłopca w oddalonych o trzy tysiące kilometrów Górach Błękitnych. Z tamtego dnia mój mąż pamięta, że podczas jazdy po wyboistej drodze jakaś drewniana skrzynia zmiażdżyła mu palec u nogi. Pamięta też płacz dobiegający nieprzerwanie znad kłębowiska oblegających go kwiecistych spódnic.

W „Pieśni Aborygenki” Ros Moriarty opisuje inicjacyjną podróż, jaką odbyła z kobietami z rodziny swojego męża, rdzennymi Australijkami. Jako jedna z nielicznych białych dopuszczonych do plemiennych tajemnic próbuje w niezwykłym, bardzo osobistym reportażu dociec prawdy o tak zwanych skradzionych pokoleniach i poznać duchowość najstarszej kultury istniejącej dzisiaj na Ziemi.


Pisarka urodziła się w Devonport na Tasmanii. Razem z mężem Johnem Moriartym, który w dzieciństwie padł ofiarą polityki odbierania dzieci ciemnoskórym matkom, prowadzi studio designu Balarinji. 



Moja ocena 4.5/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz