wtorek, 24 czerwca 2014

Grzegorz Gawlik - "Kamień zagłady"




Są takie tytuły, które przyciągają obiecując coś wyjątkowego. Czasem na kuszeniu i obietnicach się kończy, a po wrażeniach z lektury pozostaje tylko gorzki smak rozczarowania.

"Kamień zagłady" ma intrygującą okładkę i opis, który zachęca do czytania, więc z niecierpliwością sięgnęłam po tę lekturę. Początkowo nie mogłam się w niej odnaleźć. Czułam się bombardowana krótkim informacjami, które niczego nie wyjaśniały i, które zniechęcały do kontynuacji. Z kolejnymi stronami było coraz gorzej. Aż do samego końca moje rozczarowanie tylko wzrastało, by na koniec rozlać się po duszy gorzkim smakiem.

Pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, intrygujący i pachnący świeżością. Szkoda, że wykonanie nie wyszło, a i spójność trochę się zagubiła. Akcja jest nierówna. Momentami przyśpiesza na złamanie karku, a momentami się ciągnie pozostawiając po sobie wrażenie powierzchowności. Wiele ważnych wydarzeń zostało potraktowanych w błahy sposób odejmując im dramatyzmu, a dodając groteskowości. Nie ma tu napięcia i zaskakujących zwrotów akcji, za to jest raczej znudzenie i zniechęcenie. Liczni bohaterowie to płaskie, papierowe, pozbawione głębszych emocji, przemyśleń i indywidualności postacie, które przewijają się przez książkę. Żadna z nich nie wzbudzała emocji, była zimna i obojętna, i zbyt szybko ulatywała z pamięci. Ale to co najbardziej mnie uwierało i bolało w trakcie czytania to dialogi. Dawno nie trafiłam na tak drętwą i sztuczną konwersację między postaciami. Nie wiem skąd autor czerpał inspirację do tworzenia papierowych rozmów, ale nie były to dobre wzorce. Trudno czytało się te wymuszone i niedopasowane zdania, które tylko dodawały nieprawdziwości postaciom.  Nie każdy umie się pięknie wysławiać, nie każdy jest uczuciowy czy otwarty, nie każdy potrafi podtrzymywać rozmowę, ale w "Kamieniu zagłady" nikt, dosłownie nikt, nie potrafił rozmawiać! A te krótkie komunikaty, zwłaszcza między głównym bohaterem a jego ukochaną, trudno nazwać dialogiem. I jeszcze zakończenie, którego chyba nie było, albo ja nie zauważyłam. Za to zauważyłam rozwleczenie zupełnie niepotrzebnej miłosnej akcji, która już nic nie wniosła do fabuły, ale jeszcze bardziej zniesmaczyła moje wrażenia po tej lekturze.

"Kamień zagłady" to przede wszystkim niedopracowana książka. Zdarzają się błędy, zdarzają się literówki czy wtrącenia, które zamazują odbiór treści. Brakowało klimatu, ciekawych postaci i dobrych dialogów. Był za to fajny pomysł na fabułę. Niestety to zdecydowanie zbyt mało, żeby uznać tę książkę za dość dobrą. Szkoda.
Opis książki:
Gregory Davis to wschodząca gwiazda amerykańskiego sądownictwa. Nic nie zapowiada tragedii, która wywróci jego życie do góry nogami. Ucieczki od przeszłości szuka w górach Alaski. W tym czasie na masową skalę w Tanzanii zaczynają umierać ludzie. Według George a Milesa, przyjaciela pracującego w Pentagonie, tylko Davis może wyjaśnić tego przyczynę. Zresztą, winny mu jest przysługę. W ekspedycji oprócz Davisa biorą udział wyselekcjonowani naukowcy i pracownica brytyjskiego wywiadu. Pewnej nocy w bazie dochodzi do sabotażu. Coś dziwnego dzieje się w siedzibie Pentagonu. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, a zagrożona jest już nie tylko Afryka. Śmierć, zdrada i miłość w połączeniu z doskonale budowanym napięciem, zaskakującymi zwrotami akcji i niespodziewanym zakończeniem czynią niniejszą powieść źródłem wyśmienitej rozrywki.

Klucznik (autor jest mężczyzną, wydana w 2013)
Pod hasłem - "trup"
  
 Moja ocena 2/6   

6 komentarzy:

  1. Oj, aż zabolało :) Okładka rzeczywiście jest ciekawa, szczególnie zestawienie kolorów, ale widzę, że w tym miejscu warto przystopować z zachwytem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie chciałam, żeby zabolało, chciałam tylko tak delikatnie napisać, że mi się nie podobało :( Myślę, że masz rację i oglądanie okładki to bardzo dobre miejsce na zakończenie zachwytu, i lepiej zabrać się za inną literaturę :)

      Usuń
  2. O, Lina tupnęła nóżką. I to z jaką klasą! (:
    Dostrzegam niesamowity kontrast między tym, co płynie z opisu książki, a relacją jej czytelnika. Kolejna niespełniona obietnica. Współczuję rozczarowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wychodzi na to, że ja rzadko tupię nóżką, dlatego aż się zarumieniłam na Twój komentarz i zrobiło mi się miło :)
      Opis jest naprawdę zachęcający, do tego świetny pomysł na fabułę, ale reszta jest niestety słaba. Mimo, że jestem niewymagającym i zachłannym czytelnikiem to nie mogę powiedzieć nic więcej pozytywnego o książce. Na szczęście dość rzadko się rozczarowuję, a czasem takim zimny prysznic się przydaje :)

      Usuń
  3. nie ma nic gorszego niż zawiedzione nadzieje. często nakręcam się na książkę, że będzie cudowna i fantastyczna, a kończy się nudą i zmarnowanymi pieniędzmi. sensacyjne powieści generalnie ciężko się piszę i mało kto daje sobie z nimi radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście lektura była z biblioteki, więc chociaż kasiorki nie straciłam, ale zawiedzione uczucia i nadzieje były moje własne :( To prawda napisać dobrą sensacyjną powieść to trudna sztuka i niewielu pisarzom to się udaje.

      Usuń