wtorek, 30 sierpnia 2016

Katarzyna Berenika Miszczuk - Pustułka



Kryminały mają to do siebie, że zawsze pasują. Do nastroju, pogody i miejsca, w którym jestem. Są dobre na wszystko. A jeśli są dobre same w sobie, to wtedy jest wyjątkowo.

Klasyczny kryminał. Jedna wyspa i kilka osób. I trup. Nie jeden, bo co chwilę ktoś zostaje zamordowany. Aż dziwne, że jeszcze ktoś pozostał żywy. Bo przecież potrzebni są podejrzani. Wszyscy. Otoczeni sztormem i mnóstwem nienawiści. Każdy mógł to zrobić. Bo i każdy miał powód.

Opowieść, która zaskoczyła mnie na samym końcu. Bo przecież tak sobie myślałam, że to niemożliwe. A jednak było możliwe. Dlatego czytało mi się dobrze, bardzo dobrze. I jedyne czego brakowało mi przy tej lekturze to burza. Intensywna. I wtedy byłoby idealnie.




Opis książki:
Na odciętej od świata rajskiej wyspie rozpoczyna się krwawa wyliczanka. Wśród jedenastu mieszkańców znajduje się morderca…
Członkowie bogatej i szanowanej rodziny Spyropoulosów są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Gdy niebo nad Wyspą Ptaków zasnuwają ciemne chmury, a na ziemię spadają pierwsze krople deszczu, rozpoczyna się seria morderstw. Każdy dzień obnaża kolejne rodowe sekrety, dotychczas skrzętnie ukrywane za zasłoną kłamstw i niedopowiedzeń. Spyropoulosowie pokażą swoje prawdziwe twarze.
Czy komuś uda się przeżyć i powstrzymać mordercę?               

Moja ocena 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz