Przecież my też składamy swoje życie tylko z tych fragmentów, które znamy. Nie wiemy, kiedy coś się kończy, co jeszcze należy do naszej opowieści, a co już jest już historią nową
Grudzień. Jeden z ulubionych miesięcy, bo pachnie zimą, czerwonymi
policzkami, miękkimi rękawiczkami i kubkami gorącej czekolady. I nuci skrzypiącym śniegiem, przytupywaniem sznurowanych butów i zawodzeniem wiatru. W grudniu
może zdarzyć się wszystko. Albo nic. Zależy czego chcesz.
Niektóre historie trudno zaklasyfikować, wepchać do szufladki,
przykleić im łatkę. Czasem trudno przypomnieć sobie jej szczegóły. A
czasem trudno o niej zapomnieć. Chociaż to chyba nie chodzi konkretnie o tę
historię, lecz o emocje i wrażenie, jakie po sobie zostawiła. Takie nienazwane.
Chłodna i zdystansowana opowieść. Nieokreślona, niedomalowana, z
pastelowo zaznaczonymi bohaterami. Zlepek kilku pomysłów tworzących wąż
rozmytych całości. Jednak nie daje się zapomnieć.
Opis książki:
Zapada grudniowy wieczór. Na biurku wydawcy leży maszynopis powieści. Upływają godziny, rośnie stos przeczytanych kartek. Zanurzając się w opowiadaną historię, podążamy tropem dziewczyny, która zapragnęła nadać swojemu życiu szczególne znaczenie…
Barbara, dziennikarka, spotyka dawno niewidzianą znajomą. Zaintrygowana jej opowieścią, postanawia na własną rękę poszukać wyjaśnienia dziwnych zdarzeń.
Spotkania i rozmowy ze świadkami opisywanych wypadków zaczynają tworzyć powieść - historię prywatnego śledztwa, które nieoczekiwanie skłania Barbarę do rozliczenia się z własną przeszłością.
Podsłuchujemy więc nocną rozmowę, uczestniczymy w seansie spirytystycznym, obserwujemy zjawiska racjonalnie niewytłumaczalne, zaglądamy do domów, serc i umysłów bohaterów powieści.
Czy wszystko jest tym, czym się wydaje?
Jaką rolę w życiu człowieka odgrywa przypadek? - rozważając te problemy, Martyna Ochnik stawia pytanie o naszą odpowiedzialność - za siebie i za innych. W pogoni za wciąż umykającą odpowiedzią, za światłem, które zdaje się to rozbłyskać, to przygasać w ciemności - odsłaniamy kolejne warstwy tajemnicy. Zstępujemy w mrok…
Pod hasłem - czas
Moja ocena 4/6
Cześć, dziękuję za komentarz u mnie, miło Cię poznać :-).
OdpowiedzUsuńKsiążki związane z określonym czasem, tak jak tu z grudniem lubię czytać właśnie wtedy, kiedy najlepiej jest wczuć się w ich klimat. Być może mam właśnie propozycję na (mój też!) ulubiony zimowy miesiąc.
Swoją drogą, podoba mi się język jakim piszesz, pozdrawiam ciepło... choć październikowo :-)
Również jest mi bardzo miło :)
UsuńGrudzień jest cudownym miesiącem, ale nie jest jedynym ulubionym. Lubię czytać wtedy bardziej mroczne, cięższe, trudniejsze i bardziej klimatyczne książki. Zwykle same się takie wybierają.
Dziękuję bardzo i rumienię się :) Październik w moim miasteczku wyjątkowo zimny, więc ogrzewam łapki w ciepłych pozdrowieniach i odsyłam również swoje :)
Jaki impresjonistyczny obraz tu nakreśliłaś! Ten "wąż rozmytych całości" intryguje, lubię takie niejednoznaczne, niedookreślone opowieści, a o powyższej książce nigdy nie słyszałam. Nienazwane emocje trudno się opisuje, zwłaszcza na blogu, więc tym bardziej podoba mi się twój wpis. :) Sama zazwyczaj od razu się poddaję i nawet nie próbuję łapać tych nieuchwytnych wrażeń, potem powoli je zapominam - aż do najbliższej relektury. ;) Grudzień też lubię, choć nie tak bardzo jak listopad, miesiąc moich urodzin (zawsze w listopadzie mam tyle energii i pomysłów, jakbym co roku rodziła się na nowo). :)
OdpowiedzUsuńKasjeusz, dziękuję bardzo za te przemiłe słowa, które napisałaś! Zarumieniłam się bardzo :) Bardzo lubię czytać Twoje opinie o książkach i zawsze mnie fascynuje jak bardzo emocjonalnie je piszesz. Uwielbiam wracać do Twoich słów :)
UsuńGrudzień to miesiąc moich urodzin, więc musi być pierwszy, ale oprócz niego uwielbiam maj, wrzesień i październik, i drugą połowę sierpnia, i buraska listopada też lubię, razem z buraskiem lutym - zdecydowanie wolę jesienno-zimowe klimaty, mam wtedy więcej energii do życia. Tylko lipca i czerwca nie znoszę :)