czwartek, 1 października 2015

Rafał Dębski - Światło cieni




Lubię czytać takie opowieści. O miejscach, które nie istnieją. O zdarzeniach, których nie ma. O istotach, które nigdy nie powstaną. Lubię myśleć, że to mogłoby zdarzyć się naprawdę. Że przed nami jeszcze tyle miejsc nieodkrytych. Że nikt nie wie, co tak naprawdę dzieje się we Wszechświecie.

"Światło cieni" to niedługa historia. Ale bardzo, bardzo emocjonalna. Opowieść o człowieku. Jego samotności, bezradności, łatwości manipulacji, wspaniałości. O tym, jak sobie radzi jednostka postawiona przed problemem społecznym, etycznym, moralnym. O tym, jak grupa połączonych wzajemnymi zależnościami osób adaptuje się do nowych sytuacji i jak zaczyna funkcjonować.

Analiza i studium zachowań, instynktów i popędów człowieka. Umieszczona na statku kosmicznych. Kwintesencja szaleństwa, wariacji i wątpliwości. Klimatyczna i kanciasta.




Opis książki:
W przestrzeni kosmicznej każdy jest samotny, nawet jeśli przebywa wśród ludzi. Ale niektórzy są naprawdę samotni, zwłaszcza gdy nie wiedzą, czy ogarnia ich szaleństwo, czy też rzeczywistość ma więcej twarzy, niż im się dotąd wydawało.

Komandor Reuben Vaybar musi stawić czoło nie tylko przeciwnościom losu, ale także własnej załodze. Na dalekiej Cronnie wojskowi ścierają się z kadrą naukową, piloci widzą tajemnicze cienie, a jeden z dowódców wyprawy popełnia samobójstwo. W końcu sam Vaybar zaczyna widzieć i słyszeć dziwne rzeczy...


Moja ocena 4.5/6


2 komentarze: