czwartek, 13 lutego 2014

Henning Mankell - "Psy z Rygi"



Walczy się wyłącznie o przetrwanie. Zaliczam do tego również walkę o wolność i niezawisłość. Wszystko inne jest już kwestią własnego wyboru, a nie konieczności.


Do tej pory nie sięgałam po książki tego autora. Mimo, że nie raz natykałam się na nie na bibliotecznej półce, to nie wybierałam ich. Może dlatego, że prezentowane okładki, były mocno zniechęcające? Dlatego też sięgając po "Psy z Rygi" zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.

Bardzo lubię sięgać po literaturę skandynawską, która jest bardzo powściągliwa w słowa, ale bogata w niedopowiedzenia. Tak samo było z tą książką - pełną ciężkiego klimatu, mrocznej intrygi i niewyjaśnionych zdarzeń. Kryminał powstał w 1992 roku, czyli wtedy kiedy cały świat patrzył na to jak odrywały się kolejne republiki radzieckie od wielkiego bloku ZSRR. Dlatego też książka bardzo mocno skupia się na sytuacji krajów nadbałtyckich oraz na sytuacji politycznej i gospodarczej we Wschodniej Europie. Stąd też fabuła osadzona w większej części jest na Łotwie, a w mniejszej w Szwecji. Bardzo podobało mi się przedstawienie Łotwy, bliższe poznanie mieszkańców tego kraju, warunków społecznych, politycznych i codziennego życia. Bohaterem "Psów z Rygi" jest komisarz Kurt Wallander, zwyczajny człowiek, pełen rozterek, zmęczony swoją pracą, popełniający mnóstwo błędów, ale jednocześnie mocno zaangażowany w swoje zadanie. Nie był jakimś naddetektywem czy mistrzem dedukcji. Przez to, dla mnie, był postacią bardzo zwyczajną i ludzką, dlatego wzbudził moją sympatię. Zaskakująca jest końcówka - spodziewałam się fajerwerków, konkretów, zdecydowanego ucięcia tematu, a tymczasem... minimalizm, spokój, niedomówienia, wszystko gdzieś zawieszone i niedokończone. Zupełnie jak w życiu - realizm i zwyczajność. Może tak jest lepiej, bardziej refleksyjnie.

Bardzo podobała mi się ta książka. Wciągnęła od pierwszych stron i trzymała w napięciu prawie do samego końca. Spodobał mi się szwedzki minimalizm i oszczędność słów, zdarzeń, bohaterów. Duże wrażenie wywarła na mnie Łotwa widziana oczami Szweda - ogromne zderzenie zupełnie różnych światów, kultur, ludzi - świetne odwzorowanie emocji oraz klimatu tamtych czasów. Po mistrzowsku zostało nakreślone społeczeństwo w czasach chaosu. To coś co nie umyka tak łatwo z pamięci po zakończonej lekturze. Myślę, że jeszcze nie raz sięgnę po książki Mankella. Mimo tych okropnych okładek.



Opis książki:

Luty 1991 roku. Komisarz Wallander i jego współpracownicy z policji w Ystad otrzymują informację o makabrycznym odkryciu na odludnej plaży. W wyrzuconym przez fale pontonie znajdują dwóch martwych, elegancko ubranych młodych mężczyzn. Obaj, jak się wkrótce okazuje, należeli do łotewskiej mafii. Banalna z pozoru sprawa gangsterskich porachunków prowadzi Wallandera na trop międzynarodowego spisku. W Rydze, stolicy od niedawna niepodległego kraju, tworzącego zalążki demokracji, a w rzeczywistości ogarniętego nadzorem policyjnym, Wallander musi zmierzyć się z potężnym i nieuchwytnym przeciwnikiem. Kilka razy otrze się o śmierć i tylko jego obsesyjne poczucie sprawiedliwości nie pozwoli mu cofnąć się przed zagrożeniem. W tym porywającym thrillerze, pełnym niespodzianek i po mistrzowsku stopniowanego napięcia, Mankell kreśli mroczny i sugestywny obraz społeczeństwa w stanie chaosu. Pokazuje narodziny zła, które w swym nowym wcieleniu zawładnęło nie tylko Łotwą, ale i wszystkimi już suwerennymi państwami Europy Środkowej i Wschodniej.

Pod hasłem - "Ruch"

Moja ocena 4/6


8 komentarzy:

  1. Zapraszam Cię do wyzwania Historia z TRUPEM

    http://hugekultura.blogspot.com/2014/01/wyzwanie-historia-z-trupem.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaproszenie, ale niestety nie skorzystam. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. kilka lat temu przeczytałam dwie czy trzy książki Mankella, ale nie urzekła mnie postać Wallandera. do tego doszły problemy ze zdobywaniem tytułów we właściwej kolejności i tak moja przygoda z tym autorem się zakończyła. nie wykluczam powrotu, ale póki co ciekawią mnie inni pisarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wallander na razie zdobył moją sympatię, więc będę się rozglądać za książkami Mankella - chociaż u nas w bibliotece też jest kłopot z odpowiednią kolejnością tytułów. A nie są to książki, które chciałabym mieć na półce. Zobaczymy jak rozwinie się moja znajomość z tą postacią :)
      Mnie też interesuje całe mnóstwo innych autorów i książek, tylko nie wiem kiedy uda mi się to wszystko przeczytać :)

      Usuń
  3. Faktycznie okładki książek Mankella nie zachęcają do lektury, aczkolwiek niektóre nie są takie złe. Muszę w końcu poznać jego twórczość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przełamałam się dopiero do tej książki, właśnie przez to, że okładka wydała mi się całkiem ładna. Myślę, że teraz z mniejszymi oporami zapoznam się z kolejnymi książkami tego autora :)

      Usuń
  4. Mówią, że nie powinno się oceniać książek po okładce, ale jeżeli szukam książki przypadkowej, zawsze pierwsze co zwraca moją uwagę to okładka. Coś przecież musi.
    Dawno temu do Wallandera przekonał mnie obejrzany film. Tak odkryłam książki Mankella (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo :) Kiedy przeglądam biblioteczne półki, wybieram książki kierując się okładką i jak przeglądam nowości wydawnicze to mój wzrok również przyciągają okładki, dopiero potem opisy.

      Usuń