Zawsze
chciałam pójść do angielskiego pubu. Zwłaszcza takiego, który ma nietypową
nazwę. Bo może kryje się pod nią niesamowita historia. Najlepiej taka, o której
nie mówi się głośno. 
Klasyczny
kryminał. I może dlatego tak bardzo dobry. Czytałam z niesłabnącym entuzjazmem
i plączącą się uparcie myślą - czy bardziej zachwycam się odkrywaniem zagadki i
szukaniem mordercy czy świetnie skonstruowaną powieścią i nieprzeciętnymi
postaciami. Bo jedno i drugie zostało skomponowane po mistrzowsku.  
Lubię
takie opowieści, za którymi oglądam się we wstecznym lusterku okładki. Za
znikającym angielskim pubem, niewielkim miasteczkiem i ludźmi. Mogłabym
uwierzyć,  że to stało się naprawdę. Może tak było? Ponadczasowa.
Opis książki:
Mieszkańcy małego, cichego Long Piddleton w hrabstwie Northamptonshire w  środkowej Anglii zawsze obawiali się przybyszów. Pewnego razu ich  spokój został poważnie zakłócony, a miasteczko pogrążyło się w  paraliżującym strachu. Dwa miejscowe puby stały się bowiem sceną  okrutnych morderstw. Przed wejściem do „Pod Jackiem i Młotem” ktoś  powiesił mężczyznę, a „Pod Huncwotem” znaleziono trupa z głową wciśniętą  do beczki piwa. Kim jest zabójca? Jak bardzo jest szalony i skąd  przybył? Władze miasteczka zatrudniają do rozwikłania tej dziwnej  zagadki Richarda Jury’ego, przystojnego i melancholijnego policjanta ze  Scotland Yardu, który właśnie otrzymał długo oczekiwany awans na stopień  nadkomisarza. Czy dociekliwość i skrupulatność Jury’ego i jego  oryginalnego współpracownika, Melrose’a Planta, wystarczą, aby wykryć  mordercę i przywrócić spokój w Long Piddleton? Pod Huncwotem to debiut  literacki Marthy Grimes, która dziś jest już autorką kilkudziesięciu  książek, a zarazem pierwsza powieść z cyklu o detektywie Jurym
Moja ocena 4.5/6


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz